Samochody używane

Ta klasa S za 4000 zł pewnie ma ciekawą historię. Na swój sposób budzi mój zachwyt

Samochody używane 17.03.2019 595 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 17.03.2019

Ta klasa S za 4000 zł pewnie ma ciekawą historię. Na swój sposób budzi mój zachwyt

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski17.03.2019
595 interakcji Dołącz do dyskusji

4000 zł – tyle trzeba wydać na Mercedesa klasy S W126, i to na czarnych tablicach. Auto nie jest w najlepszym stanie, ale to właśnie jest w nim wspaniałe.

Większość fanów klasycznych Mercedesów jest nieco zbzikowana na punkcie stanu technicznego i oryginalności swoich pojazdów. Deszyfrowanie VIN-u, rozważania na temat możliwych połączeń kolorystycznych lakieru i tapicerki, sprawdzanie która opcja weszła w którym roku to jedne z ulubionych sposobów spędzania czasu wśród ludzi, którzy najbardziej cenią sobie gwiazdę na masce. Pewnie po spotkaniu z tym egzemplarzem klasy S trafiliby prosto na oddział intensywnej opieki motoryzacyjnej. Zaraz po tym jak opuścili go po spotkaniu z tym Baleronem.

Ta zielona „eska” ma wszystko

Po pierwsze – przebieg 650 tys. km. Uczciwie. Zawsze mam wrażenie, że te superidealne W126 czy W123 wystawiane za grube ceny pięciocyfrowe wyglądają po prostu dziwnie z przebiegami typu 150-200 tys. km. Takie samochody są przecież zbudowane do tego, by pokonywać długie trasy międzymiastowe, co niemal w ogóle nie wpływa na ich zużycie. Dobry, solidny Mercedes powinien przejeżdżać pół bańki po autobanach bez klęknięcia choćby na jedno kolano.

mercedes w126 na sprzedaż
Źródło: OLX.pl. Autor: Jan.

Po drugie – ma oczywiście silnik Diesla, choć opuściła fabrykę jako „benzyniak”. Ale zaraz, przecież W126 z dieslem istniał. Tak, ale był oferowany tylko w Stanach Zjednoczonych, a to jest egzemplarz europejski. Obstawiam raczej swap z balerona wykonany jeszcze w czasach, gdy pamięć o kartkach na benzynę była wciąż żywa. Jak pisał kiedyś Tomasz Szczerbicki w swojej książce, benzynowe Mercedesy miały w pewnym momencie w Polsce tylko taką wartość, że można było przerobić je na diesla.

Po trzecie – widać, że trwała wieloletnia walka o utrzymanie tego samochodu w jako-takiej kondycji. Wprawdzie to najuboższy wariant z korbkami do otwierania szyb, ale bez wątpienia był oczkiem w głowie swojego właściciela. Założył mu pokrowce ze sztucznego tygrysa, tzw. cyrkle na nadkola (popularny sposób maskowania rdzy), a całość pomalował na trawiasty kolor. Jestem ciekaw, czy taki kolor rzeczywiście był w ofercie W126. Jeśli przypomnimy sobie Mercedesa klasy S Stanisława Lema o landrynkowej barwie, to można uznać, że i tę zieleń można było zamówić z fabryki.

mercedes w126 na sprzedaż
Źródło: OLX.pl. Autor: Jan.

Ciekawi mnie historia, jaka stoi za tym autem

Wygląda jakby ktoś kupił sobie ten wóz bardzo dawno temu, a potem klasa S starzała się razem z nim. Zamiast chuchać i dmuchać, właściciel po prostu cisnął kilometry, bo w końcu po to jest samochód. Z czasem auto lekko zapyziało, ale pewnie bezawaryjnie jeździło dalej, więc właściciel lał ropkę i dusił gaz, nie przejmując się wyglądem. Być może nawet było go stać, ale pewnie uznał, że nie potrzebuje niczego lepszego. Szanuję to pewnie bardziej niż powinienem. Wypadałoby mi się oburzyć że ktoś doprowadził klasycznego Mercedesa do tego stanu, ale niestety ten W126 bardzo mi się podoba. A piszę dla was te słowa siedząc w autolawecie, którą targamy do Warszawy z Rzeszowa równie zapyziały wóz, tylko trochę niższej klasy.

mercedes w126 na sprzedaż
Źródło: OLX.pl. Autor: Jan

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać