Samochody używane

Oto Mercedes W124 z przebiegiem 1,13 mln km. Historia jego uratowania to miód na graciarskie serca

Samochody używane 27.02.2023 2864 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 27.02.2023

Oto Mercedes W124 z przebiegiem 1,13 mln km. Historia jego uratowania to miód na graciarskie serca

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski27.02.2023
2864 interakcje Dołącz do dyskusji

Dawno nic mnie tak nie podniosło na duchu jak ta historia: oto Mercedes W124, który siedem lat gnił na kontenerze bez przedniej szyby został uratowany i jeździ na co dzień do dziś.

Jeśli właśnie biegniecie do salonu po nowe auto elektryczne, to zatrzymajcie się na chwilę i przeczytajcie tę historię. Może zmienicie swoje nastawienie co do tego, co naprawdę jest ekologiczne.

Pewien Holender kupił Mercedesa T124 (W124 kombi), który przez lata gnił bez przedniej szyby

Auto było zupełnym śmietnikiem. W środku panował, najdelikatniej mówiąc, nieład. Właściwie to 99% ludzi skazałoby ten samochód na złom, uznając że jest nierokujący. Przebieg na liczniku wynosił 799 tys. km, ale później, w toku sprawdzania historii, udało się ustalić, że jakieś 20 lat temu ktoś cofnął mu zegar o 200 tys. km, czyli właściwie auto dobijało do okrągłego miliona. Dobijało to dobre słowo, bo faktycznie wóz prezentował się, jakby prosił o dobicie.

Jednak nic takiego nie nastąpiło

Samochód został ściągnięty z kontenera, wyczyszczony, uruchomiony i pomalowany od nowa na ciemnoszary kolor. W oryginale silnik 300 diesel łączył się ze skrzynią ręczną, jednak nowy właściciel założył „automat”. Dobrze wiedzieć, że taka operacja jest możliwa. Oczywiście trzeba było wymienić co nieco po tak długim okresie postoju, ale ogólnie samochód zniósł go bardzo dobrze. Według właściciela ingerencji wymagały hamulce, wydech, chłodzenie – silnik natomiast po prostu nadawał się do dalszej eksploatacji po wymianie oleju. Po zakończeniu podstawowych prac serwisowych i pomalowaniu całości auto zaczęło po prostu znowu jeździć i w 3,5 roku zrobiło kolejne 131 tys. km. Tu warto dodać, że jest to samochód dostawczy – van typu holenderskiego, czyli dwa fotele, brak tylnej kanapy i podwyższony dach. Auto więc codziennie po prostu „idzie do roboty”.

Właściciel ma szalony plan

Chce zrobić ze swojego T124 samochód, który nigdy nie istniał i założyć mu poszerzenia w stylu wersji 500 E. Brzmi jak bardzo dobry zły pomysł. Narzeka tylko na brak czasu, bo jak wiadomo, dostawczak musi latać i nie ma kiedy bawić się w jego tuning. Bardzo podoba mi się wnętrze z fotelami w krateczkę i szybami otwieranymi korbą. Nie ma to jak trochę ćwiczenia łapy w lecie, no chyba że klimatyzacja działa. Patrząc na zdjęcia wnętrza „przed” i „po” trudno mi jednak uwierzyć, że tu nie było nic do roboty. Wydaje mi się raczej, że ktoś je wymienił na niezniszczone, bo po siedmiu latach pod holenderską chmurką to by tak nie wyglądało. Ale może się mylę, i stare Mercedesy naprawdę są aż tak odporne.

Martwi mnie, że wkrótce trzeba będzie się tego samochodu pozbyć

Przecież to wstrętny, stary i kopcący diesel. Zabójca wiewiórek i wróbelków. Pamiętajcie: to Wy, użytkując samochody, jesteście winni całemu złu. Niewinne są koncerny, które je produkowały i państwa, które dopuściły je do ruchu. Winni są tylko ich użytkownicy i trzeba ich za to surowo ukarać. To znaczy kara należy się konkretnie za wyłamywanie się z konsumpcjonizmu i pędu za wymianą rzeczy na nowe, nowe i nowe. Ratowanie samochodu przed złomowaniem to w dzisiejszych czasach akt niemal rewolucyjny. A naprawdę ekologiczne jest skorzystanie z tego co już mamy, zamiast kupić nowe. Idę kupić jakiegoś starego Mercedesa. Tylko nie z dieslem, bo nie wjadę do Strefy Czystego Transportu w Warszawie.

Czytaj także:

Jak to jeździ: Mercedes W124 E420. Baleron z V8, który zachęca do łamania prawa

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać