Samochody używane / Testy aut nowych

Ten sam model, 20 lat różnicy: Mercedes klasy E z 1998 i 2018 r. Co je łączy?

Samochody używane / Testy aut nowych 01.05.2018 276 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 01.05.2018

Ten sam model, 20 lat różnicy: Mercedes klasy E z 1998 i 2018 r. Co je łączy?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski01.05.2018
276 interakcji Dołącz do dyskusji

Zestawiliśmy ze sobą 20-letniego „okulara” czyli klasę E W210 z aktualną klasą E generacji W213. Czy Mercedes klasy E zachował ciągłość? Gdzie pozostały podobieństwa, a gdzie pojawiły się największe różnice?

Do napisania tego porównania (dla wielu osób absurdalnego) zainspirował mnie nius o tym, że amerykański muzyk Chubby Checker przez 23 lata jeździł klasą S W140, a teraz sprzedaje ją, bo kupił sobie nową. Pomyślałem sobie: jak czuje się człowiek, który przesiada się do nowszego modelu po 23 latach? Czy czuje, że to wciąż ta sama marka i linia modeli, czy wręcz przeciwnie, jest zaskoczony przesadną nowoczesnością i dziesiątkami systemów domagających się jego uwagi? Nie miałem do dyspozycji klasy S, więc pozostałem przy E.

Jako miłośnik starszych samochodów – w szczególności z lat 80. i 90. – doceniam Mercedesy za ich niezwykły komfort, wyciszenie, trwałość silników i detale. Te detale, a dokładniej poziom ich dopracowania, stawiają Mercedesa w gronie samochodów segmentu premium: chodzi tu np. o rozbudowane oświetlenie, zapalające się i gasnące w łagodny sposób, o cicho działający zamek centralny i równie cichy nawiew, o świetne, grube wykończenia w kabinie bez oszczędności na wygłuszeniach i inne.

Mając doświadczenie z W210, postanowiłem sprawdzić, jak na tym tle wypada aktualna klasa E. Nie porównywałem osiągów, bo trudno je zestawiać, gdy starszy model z silnikiem 2.0 ma 136 KM, a nowszy ponad 280, w tym ok. 88 pochodzi z dodatkowego silnika elektrycznego. Porównałem natomiast ogólne odczucia z jazdy.

Design

Mercedes postawił na spójność w ramach podstawowej linii modeli, czyli klasy C, E i S. Wszystkie te trzy samochody wyglądają obecnie niemal identycznie. E to pomniejszone S, ale powiększone C. Nie ma charakterystycznych, wyróżniających elementów. 20 lat temu każdy model w gamie Mercedesa miał zupełnie odrębny, własny „język stylizacji”. Nic nie wyglądało jak klasa E W210. To znaczy wyglądało, kiedy rywale zaczęli kopiować jego stylistykę (Jaguar S-Type, Kia Opirus).

Mercedes klasy E

Jak na mój subiektywny gust, w aktualnym modelu przesadzono z jednolitością designu. Klasa E powinna być od razu rozpoznawalna jako klasa E. W końcu to na samochodach z tej linii modeli Mercedes zbudował swoją potęgę. Dlatego, choć oceniam wygląd zewnętrzny W210 jako… paskudny, to nie mogę odebrać mu tego, że jest samochodem rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka. Natomiast cieszy mnie, że pozostawiono wystający celownik na masce. Sądziłem, że ten element został już zakazany z powodu przepisów dotyczących bezpieczeństwa pieszych. Najwyraźniej potrącanie pieszego celownikiem nie jest dla niego jakoś szczególnie groźne. Nie mogę odebrać obydwu samochodom smukłości i elegancji bocznej linii.

Mercedes klasy E
Sory za zdjęcie pod salonem, ale chciałem żeby był czysty!

Wnętrze, komfort

To chyba najbardziej skomplikowany i kontrowersyjny rozdział tego porównania. Jak mogę napisać, że aktualny model jest mniej komfortowy, skoro obiektywnie to nieprawda? Ale subiektywne odczucia są na korzyść W210. Owszem, starsza klasa E ma swoje niewątpliwe wady z nieregulowaną kolumną kierownicy na pierwszym miejscu. Wyżsi kierowcy muszą przepychać nogę pod kołem kierownicy, a pedały są niebywale głęboko. Nawet dwumetrowy kierowca może odsunąć się tak daleko, że nie sięgnie do nich nogami. W213 – tu wszystko jest regulowane, więc dopasowanie pozycji za kierownicą do preferencji kierowcy nie stanowi żadnego problemu. Jest nawet elektryczna regulacja rozsuwania przedniego siedziska, co bardzo mi się spodobało. Kolumnę kierownicy zamocowano wyżej w stosunku do fotela (nawet jeśli jest ustawiony w górnej pozycji), a średnica kierownicy została zmniejszona. Jednak w W213 siedzi się po prostu zwyczajnie, jak w dobrym samochodzie, a w W210 czuje się tę starą, mercedesowską „kanapę”, tę pozycję…

„jadę Mercedesem i co mi zrobicie”.

Mercedes klasy E

Mercedes klasy E
Stary szerszy. Kanapa.

 

Mercedes klasy E

Obawiałem się trochę, czy jakość kokpitu W213 dorówna jakością W210 i tu się nie rozczarowałem – nadal jest tak, że dotykając jakichś przełączników, czuje się że nie oszczędzano na solidności materiałów i ich spasowaniu. Jestem gorącym przeciwnikiem sprawdzania kokpitu samochodu przez ugniatanie ręką losowych elementów i doszukiwania się skrzypienia tu czy tam. Dobre ma być to, czego dotykamy na co dzień, czyli: kierownica, przełącznik biegów (dźwignia lub manetka, jak w W213), przełączniki na desce rozdzielczej i ewentualnie ekran. Tu widać ciągłość między obydwoma samochodami. Duży plus dla W213 za to, że mimo obecności gigantycznego ekranu nie zrezygnowano z obecności fizycznego panelu do sterowania klimatyzacją z osobnymi przyciskami. Ukłon w stronę starszych nabywców, czyli tych powyżej 30. roku życia.

Mercedes klasy E

 

Mercedes klasy E
Lipne przyciski? Skandal, to nie Volkswagen!

 

Mercedes klasy E
Okular nie ma lipnych guzików. Jeśli czegoś nie ma, to po prostu mamy gładką powierzchnię drewnianą.

Stare Mercedesy miały charakterystyczne dla siebie rozwiązania w kabinie, takie jak hamulec postojowy uruchamiany dźwignią po lewej stronie przy ścianie bocznej i wycieraczki obsługiwane przez obracanie manetki po lewej stronie kierownicy. To się akurat nie zmieniło w W213, tyle że dźwignię zastąpił przycisk. Ale wycieraczki dalej włącza się tak samo. Dobrze. Jest ciągłość.

Mercedes klasy E

Mercedes klasy E

Podsumowanie co do tego działu: W213 to samochód lepszy pod każdym względem, tyle że wsiadając do niego, nie da się stwierdzić natychmiastowo: tak, to Mercedes. Klimat W210 jest natomiast nie do pomylenia z żadnym rywalem. Mniej wypasu, więcej charakteru.

Mercedes klasy E
Jak na zegary wyświetlane na ekranie, te są całkiem eleganckie. Prawy wskaźnik można konfigurować samodzielnie.
Mercedes klasy E
A to jest po prostu ponadczasowo piękne.

Funkcjonalność

Oba te samochody to urodzone taksówki, tyle że W213 spotkamy w tej roli raczej w Niemczech, a W210 w Polsce. Pod względem funkcjonalności wypadają tak samo, to znaczy mają nieprzyzwoicie dużo miejsca w każdą stronę z tyłu. W okularze bardziej „wpada się” w tylną kanapę, w nowszym modelu jest ona sztywniejsza, co nie znaczy że mniej wygodna. Nie mogłem porównać bagażników, ponieważ model E 350e ma zestaw akumulatorów trakcyjnych, zmniejszający przestrzeń ładunkową – należałoby postawić tu wersję bez hybrydy, ale do takiej nie miałem dostępu. Natomiast miło zaskoczyła mnie możliwość składania tylnej kanapy w W213. To nadal nie jest oczywistość jeśli chodzi o sedany klasy premium.

Mercedes klasy E

Jazda, prowadzenie, układ napędowy

Nie porównuję osiągów, nie ma to sensu – W213 2.0 Hybrid jest dwa razy szybszy niż W210 w wersji 2.0. Pali zaś… tyle samo. Oba samochody przy delikatnej jeździe schodzą poniżej 10 l w mieście i do ok. 8,5 l/100 km w trasie. Prowadzenie? W210 to nie tylko kanapa jeśli chodzi o resorowanie, ale też o układ kierowniczy. Czuć, że 20 lat temu standardy „precyzyjnego układu kierowniczego” były nieco inne. W213 skręca natychmiast, W210 – z lekkim opóźnieniem. Mimo tylnego napędu, potrafi „zapłużyć” przodem, ale akurat w moim egzemplarzu może to wynikać ze starych opon (czekam na kuriera z nowymi już od 2 tygodni). W213 nie przechyla się prawie w ogóle na łuku autostrady przy wyjeździe z Warszawy na Poznań, a W210 w tym miejscu jedzie już w znacznym pochyleniu przy tej samej prędkości. To normalne, że samochody stały się sztywniejsze, natomiast warto docenić, że W213 nie poszedł w stronę sportu (od tego jest CLS) i choć lepszy pod względem prowadzenia, nadal stawia na komfort.

Mam tylko jedno zastrzeżenie do nowej klasy E, choć niestety dość poważne. Przed W210 miałem klasę C W202 z „automatem”. Był to tak płynnie działający „automat”, że nie wiedziałem nawet kiedy zmieniał biegi. A nowy Mercedes z „automatem” poszarpuje. Zmienia bieg ostro, i ostro też rusza z miejsca. Nie ma tego uślizgu. Wiem, że uślizgu być nie może, bo to zmniejsza efektywność, ale do diabła, to jest Mercedes, on ma płynąć! Ja nie chcę wiedzieć, kiedy on zmienia bieg. Niestety – ten problem rozwiąże tylko wersja w pełni elektryczna.

Mercedes klasy E
Na wyświetlaczu aparatu wyglądało na ostre…

Wyposażenie

Trudno tu coś porównywać, bo w tej dziedzinie dokonał się największy skok. Moja klasa E ma klimatyzację, 4 airbagi, wspomaganie i elektrycznie otwierane szyby, no i centralny zamek z pilotem. I już. Na co dzień jednak ta ubogość nie przeszkadza, bo postęp w dziedzinie wyposażenia polega obecnie głównie na wymyślaniu coraz to nowych gadżetów i przekonywaniu ludzi, że ich potrzebują. W213, którym jeździłem, było oczywiście „dopasione po kokardę” (wartość: 340 000 zł!), ale podczas jazdy głównie doceniałem cichą, miękko działającą klimatyzację. Nawigacja? Nie chciało mi się uczyć jej ustawiania, skorzystałem z map w telefonie. Fotel z pamięcią? Jeździłem tylko ja. Nowa klasa E miała też funkcjonalności „autonomiczne”, które wypróbowałem, uznałem że działają i wróciłem do tradycyjnego prowadzenia. Mercedesa świetnie prowadzi się samodzielnie. To zapewne jakieś uwarunkowanie psychologiczne, że jeśli „kupiłem” tak drogi samochód, to dobrze czuję się, kontrolując go, a nie oddając niektóre aspekty tej kontroli elektronice. Nie po to wydaje się kilka stów (lub kilka tysięcy miesięcznie), żeby maszyna działała za nas, tylko po to, żeby czuć się jej panem. Ale to akurat nieważne w tym porównaniu.

Mercedes klasy E

Tryby jazdy? Gadżet. Ale przypomniałem sobie, jak lubię head-up display. Dopłaciłbym do tego w nowym samochodzie, ale w Dacii go nie oferują.

Mercedes klasy E

Największa różnica między W210 a W213? Oświetlenie. Ledowe reflektory nowszego modelu są porażająco skuteczne, w starszym „okulary” jakoś tam świecą, ale zwykle już dawno zmatowiały.

Podsumowanie

Mercedes nie mógł pozostać w tyle i dalej robić kanapowatych, słabo wyposażonych wozów dla niemieckich emerytów, bo średnia wieku klientów wzrosłaby im do 103 lat. Dlatego nie spodziewałem się, że W213 będzie taką samą wersalką jak W210. Oczekiwałem raczej ciągłości pod względem detali, poziomu komfortu i wykończenia. Tu nie zawiodłem się (prawie) w ogóle – ktoś, kto jeździł okularem, może wsiąść do W213 i poczuć się (prawie) jak w domu. W aktualnym modelu jest tak samo cicho, (prawie) tak samo komfortowo – pomijając poszarpującą skrzynię biegów – i ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, w ogóle nie sportowo. Mercedes ma być prestiżowy i reprezentacyjny, a sport niech zostanie tylko domeną wersji z literkami AMG. Może za 20 lat kupię sobie W213, jak będą kosztować poniżej 10 000 zł. Jednak wybiorę raczej wersję bez hybrydy, o ile jazda takim wozem będzie jeszcze w ogóle dozwolona.

Mercedes klasy E

Największa zaleta W210: komfort i cisza w kabinie

Największa wada W210: ubogie wyposażenie (pomijam korozję, bo nie montowali jej w fabryce)

Największa zaleta W213: bogactwo wyposażenia i możliwość personalizacji ustawień

Największa wada W213: automat szarpie!!!

I jeszcze film:

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać