Testy aut nowych

Pierwsza jazda: nowy Mercedes B200. Czy świat jeszcze potrzebuje takich samochodów?

Testy aut nowych 28.11.2018 460 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 28.11.2018

Pierwsza jazda: nowy Mercedes B200. Czy świat jeszcze potrzebuje takich samochodów?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk28.11.2018
460 interakcji Dołącz do dyskusji

Najnowsza klasa B ma przed sobą trudne zadanie: nie może odstraszyć dotychczasowych klientów i musi przyciągnąć nowych, młodszych. Ale czy w świecie SUV-ów to jeszcze możliwe?

Z klasą B Mercedes ma pewien problem. Jak wiadomo, od kilku lat marka próbuje za wszelką cenę odmładzać klientelę swoich produktów. Trzeba przyznać, że jej się udaje – za sprawą poprzedniej klasy A i takich modeli jak GLA, do salonów z gwiazdą coraz częściej zaglądają młodsi. Image „dziadkowego Mercedesa” już przygasł. Ale nie w przypadku klasy B.

Średni wiek osób kupujących poprzednią generację modelu to aż 61 lat.

W dodatku Mercedes B nie był specjalnie seksowny. Mało tego – niektórzy mówili o nim per „minivan”. To bardzo niemodne słowo…

Dlatego nowa klasa B musiała trafić do młodszych. Jednocześnie Mercedes musiał pamiętać też o dotychczasowych klientach. Nikt nie lubi sytuacji, w której człowiek chce wymienić swój stary samochód, ogląda nowy model i stwierdza „to już nie dla mnie”. Tak mogło zdarzyć się w przypadku klasy A, gdy przechodziła transformację z mikrovana w klasycznego kompakta. Ale B musiało pozostać sobą. Nie można było zrobić z niego kolejnego SUV-a ani auta z mocno opadającą linią dachu.

Pamiętajmy, że sporą grupą klientów na klasę B stanowią taksówkarze. Mercedes wcale się tego nie wstydzi. Przedstawiciele marki mówią, że cieszą się, że ich auta są wybierane przez tę grupę zawodową. Twierdzą, że to świadczy o solidności i dobrej jakości ich aut. Na pytanie, czy to nie psuje prestiżu firmy, odpowiadają przecząco. I chyba mają rację.

Plan był ambitny – nie popsuć tego, co dobre, ale zmienić charakter modelu.

Mercedes B200 2018

Postawiono na mocne (jeszcze mocniejsze niż przedtem) „spokrewnienie” klasy B z klasą A. Te samochody dzielą ze sobą platformę, silniki, prawie cały kokpit i większość rozwiązań technologicznych.

Widać to już z zewnątrz.

Mercedes B200 2018

Karoseria klasy B wygląda trochę tak, jakby do klasy A ktoś podłączył pompkę i trochę ją nadmuchał. Ma trochę łagodniejsze linie, no i jest wyższa (1562 mm kontra 1402 mm), choć – co ciekawe – odrobinę krótsza (4419 mm kontra 4436 mm). Nie ma tak długiej maski, jak jej kompaktowy krewniak, ale jak na ten segment, to zaskakująco „kompaktowe” proporcje. Widać podobieństwo między tymi modelami. To dobrze, bo Mercedes klasy A jest moim zdaniem całkiem udany stylistycznie. No i muszę przyznać, że klasa B – zwłaszcza z pakietem AMG, pokryta matowym lakierem i z czarnymi felgami – wygląda całkiem modnie. Czy wystarczająco młodzieżowo? Powiedzcie sami.

Na szczęście nadal bardzo wygodnie się tu wsiada.

Mercedes B200 2018

Do Mercedesa klasy A się wpada, a do klasy B – wchodzi. Fotel jest umieszczony dość wysoko (90 mm wyżej od tego w A), zaś w środku jest mnóstwo miejsca i na głowę i wszerz. Co ważne, w stosunku do poprzedniej klasy B, poprawiono widoczność z miejsca kierowcy. Akurat pewna „klaustrofobiczność” i ciasne otulenie kierowcy wnętrzem to coś, czego nie lubię w nowych Mercedesach. Schodzące GLA i CLA były moim zdaniem wręcz niebezpieczne, bo ich słupki były tak szerokie, a szyby tak małe, że z auta prawie nic nie było widać. Tutaj tego problemu – na szczęście – nie ma.

Jeżeli miałbym 61 lat, całkiem możliwe, że na widok połączenia kolorystycznego w testowanym egzemplarzu odwróciłbym się z niesmakiem. Ale jestem młodszy i dla mnie jest świetne. Bardzo żałuję, że czerwone lub (tak jak tutaj) czerwono-czarne wnętrza są dostępne tak rzadko. W klasie B pewnie mało kto będzie decydował się na tę tapicerkę. A szkoda.

Mercedes B200 2018

W kwestii przestronności z tyłu, klasa B jest taka, jak się tego po niej spodziewamy – dobra. Kanapa jest też w pewnym zakresie przesuwana. Do pełni szczęścia, jeżeli chodzi o praktyczność, brakuje jeszcze kilku dodatkowych schowków albo jakiś pomysłowych rozwiązań. Coś w rodzaju ciekawie składanych foteli albo systemu szufladek. Ale może to za mocno kojarzy się z niemodnymi minivanami?

Mercedes B200 2018

Kokpit – jak w klasie A.

Kto zna i lubi środek nowej klasy A, w B poczuje się jak u siebie. No, prawie – bo o ile wnętrze A jest niskie niczym w PRL-owskich blokach, to B ma sufit wysoko jak w międzywojennych kamienicach. Ale o miejscu nad głową już pisałem, teraz czas na kokpit.

Mercedes B200 2018

Stylistyka i układ przełączników są identyczne, jak w kompakcie. Identyczny jest również czarny, „fortepianowy” plastik, więc jeśli ktoś go nie lubi, będzie musiał to przeżyć także w tym modelu. Tandetnie wyglądająca dźwigienka zmiany przełożeń, na którą narzekałem przy okazji niedawnego testu Mercedesa A200, też została. Szkoda. Na szczęście jakość spasowania i materiałów także jest taka sama. Czyli bardzo dobra.

Z klasą B można porozmawiać.

Podobnie jak przy klasie A: jeśli ktoś nie krępuje się, by mówić do samochodu, może korzystać z bardzo rozbudowanej funkcji obsługi głosowej. Wystarczy powiedzieć „Hej, Mercedes”, a samochód się „odezwie”. Możemy kazać zawieźć się na kebab albo ponarzekać, że nam zimno. Zrozumie.

Mercedes B200 2018

O ekranach i systemie także już pisałem w tamtym teście, więc nie będę się powtarzał. Wspomnę tylko o najważniejszym: ekran centralny wreszcie jest dotykowy, grafika – ładna, a obsługa – dość prosta i intuicyjna.

Testowany egzemplarz miał wyświetlacz head-up oraz jedną bardzo ciekawą funkcję, której tamta klasa A nie miała. Mowa o nawigacji, która w momentach, w których np. skręcamy, jedziemy przez rondo lub jesteśmy na rozjeździe dróg, wyświetla na głównym wyświetlaczu obraz z doskonałej jakości przedniej kamery i nakłada na niego wskazówki. Efekt jest jak z dobrej gry komputerowej. Ciekawe i przydatne. Przewiduję, że następnym etapem będzie wyświetlanie takich wskazówek bezpośrednio na asfalcie. Zresztą Mercedes już to zapowiadał.

Pod maską: silnik o oznaczeniu 200.

To oznacza, że historia znowu się powtarza. Mercedes B200 ma – tak jak testowana wcześniej klasa A – czterocylindrową, benzynową jednostkę o pojemności 1.33 litra. Moc to 163 KM i przenosi ją na przednie koła siedmiobiegowa, dwusprzęgłowa przekładnia. Odmiany 4×4 na razie się nie przewiduje. Mercedes prorokuje za to, że właśnie „dwusetka” będzie hitem sprzedaży. W ofercie jest jeszcze ten sam motor o mocy 136 KM, ale podobno mocniejszy ma sprzedawać się lepiej. Zwłaszcza wśród klientów prywatnych, bo taksówkarze zapewne kupią diesla (1.5 lub 2.0, 116-190 KM).

W przypadku klasy A trochę ponarzekałem na ten silnik. Przeszkadzało mi, że był dość głośny, a przede wszystkim nie podobało mi się, że samochód nawet przy delikatnym wciskaniu gazu rwał do przodu od zera jak szalony, czasami nawet zrywając przyczepność.

Mercedes B200

W klasie B całość wydaje mi się odrobinę lepiej wyciszona. W dodatku przypadłość z szarpaniem zniknęła. To wszystko sprawia, że B klasą jeździło mi się… po prostu przyjemniej.

Czy nie przeszkadzało mi, że to cięższy i większy samochód?

Część trasy testowej podczas prezentacji przebiegała po krętych, górskich trasach. Wiadomo, że klasa B nie jest samochodem stworzonym do szaleństw po zakrętach, ale nie mogłem sobie odmówić ostrzejszej jazdy na pewnym odcinku. Wrażenia? Jedzie się tak, jak autem kompaktowym. Gdybym dopiero co wysiadł z klasy A, pewnie poczułbym zmianę na gorsze. Ale jeśli wsiadłem od razu do klasy B, jechało mi się naprawdę nieźle. Nadwozie się nie przechyla, hamulce łatwo wyczuć, samochód nie „wyjeżdża” przodem. Jest też szybki (8,3 s do setki).

Jedyna uwaga, jaką mam, to zauważalne na ostrzejszych podjazdach nieustanne „mieszanie” przełożeniami, serwowane przez skrzynię. Całość odbywa się co prawda płynnie, ale niektórzy mogą się zirytować. Może pomogłaby nieco większa pojemność silnika…

Mercedes B200

Podczas jazdy doskwiera (tak jak w klasie A) słyszalny szum z kół. Zwłaszcza gdy jedziemy po chropowatym asfalcie, robi się głośno. Za to wyciszenie od opływającego powietrza jest dobre.

Jak widać, klasa B naprawdę jest bardzo podobna do klasy A.

Podobieństwa nie kończą się na wyglądzie. Te samochody podobnie jeżdżą, mają część wspólnych wad i wiele wspólnych zalet. Pod wieloma względami klasa B jest jednak lepsza. Ma w środku więcej miejsca, więcej z niej widać i przyjemniej się nią jeździ.

Ale to klasa A wygra walkę o klienta. Z kolei „młodzi, dynamiczni” szukający większej przestrzeni wybiorą SUV-a, GLA, GLC lub zapowiadane GLB. Mimo że klasa B jest bardziej obszerna i praktyczna.

A kto kupi klasę B? Pewnie ci sami klienci, którzy kupowali ją do tej pory. Czyli ludzie starsi i taksówkarze. Mercedesowi udało się ich nie odstraszyć, a nowy samochód jest rzeczywiście lepszy od starego. Ale ten segment (niezależnie od tego, czy powiemy, że to minivan, czy powiemy tak, jak chciałby tego Mercedes – że to „sportvan”) jest skazany na role drugoplanowe.

Klasa B nadal nie jest wystarczająco modna, by stać się hitem. Mimo że nie da jej się wiele zarzucić, a gdyby patrzeć na sprawę czysto racjonalnie – klasa A mogłaby nie istnieć.

Nie podano jeszcze polskich cen tego modelu. Gdy tylko się o nich dowiemy, uzupełnimy tekst.

Mercedes B200

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać