Relacje

6 rzeczy, które warto wiedzieć o Mercedesie AMG GT 4-Door Coupe

Relacje 08.03.2018 111 interakcji

6 rzeczy, które warto wiedzieć o Mercedesie AMG GT 4-Door Coupe

Piotr Barycki
Piotr Barycki08.03.2018
111 interakcji Dołącz do dyskusji

Agresywny, drapieżny, luksusowy, sportowy i… rodzinny oraz praktyczny. Mercedes, wzorem Porsche, postanowił połączyć te wszystkie elementy w jednym samochodzie. I na pierwszy rzut oka udało się doskonale. 

Nowy model AMG, o dość pokracznej nazwie AMG GT 4-Door Coupe, nie miał do tej pory odpowiednika w gamie Mercedesa. Teoretycznie najbliżej mu do najmocniejszych odmian CLS-a, ale głównie ze względu na zewnętrzną formę – 4 drzwi i elegancko opadającą linię dachu.

Teraz ma być bardziej agresywnie, bardziej sportowo, bardziej luksusowo. Jak to wygląda w rzeczywistości?

Tego, jak jeździ czterodrzwiowe AMG GT nie mieliśmy oczywiście szansy sprawdzić podczas targów w Genewie. Za to kilka kwestii można wyjaśnić już teraz.

Po pierwsze – nie chcesz tego auta oglądać w lusterku wstecznym.

A jeśli już je zobaczysz, jedyną myślą, jaka przyjdzie do głowy, będzie ta o jak najszybszej ucieczce na prawy pas. Zdjęcia nie oddają tego, jak groźnie wygląda na żywo z każdej strony nowe AMG GT. Żaden z obecnych modeli w ofercie Mercedesa – poza dwudrzwiowym GT – nie ma do niego startu.

Ba, nawet obecna Panamera ze wszystkimi stylizacyjnymi dodatkami producenta wygląda przy czterodrzwiowym GT… skromnie i kulturalnie?

Po drugie – chcesz i możesz jechać tym autem w dłuższą trasę.

Bagażnik nowego GT nie jest może imponujących rozmiarów, jeśli ktoś planuje przewozić lodówkę, ale jeśli nie to nam w głowie – powinien wystarczyć na spore wyjazdy. Otwiera się szeroko, jak to na hatchbacka przystało, ma sensowny kształt, a po złożeniu tylnych siedzeń obstawiam, że dałoby się do środka wcisnąć np. rower.

Szkoda tylko, że projekt karoserii wymusił wysoki próg załadunku i trzeba się będzie nieźle nagimnastykować przy cięższych pakunkach. Ale może – skoro stać nas na AMG GT – te na miejsce dowiezie ktoś inny, innym samochodem.

Po trzecie – chcesz zająć miejsce kierowcy.

Wnętrze czterodrzwiowego AMG GT jest specyficzną mieszanką tego, co znaliśmy z dotychczasowych Mercedesów. Deska rozdzielcza jest niemal żywcem wyjęta z klasy E Coupe. W czym nie ma nic złego – bo w odpowiedniej konfiguracji prezentuje się świetnie w każdym samochodzie.

Te same są też zegary i ekrany. „I”, ponieważ ze zdjęć prasowych wynikało, że bazowe AMG GT wyposażone będzie w… klasyczne zegary za kierownicą i stosunkowo mały wyświetlacz centralny (w Genewie nie wystawiano takich egzemplarzy). Trochę dziwna decyzja, jeśli brać pod uwagę cenę samochodu, która z pewnością do niskich nie będzie należeć.

Żeby nie było nudno i wszystko nie pochodziło z jednej linii modelowej, kierownica w AMG GT pochodzi z… Klasy S w wersjach AMG.

Zupełnie nowa jest natomiast konsola centralna, choć w jej przypadku możemy mówić raczej o liftingu. Sam jej pomysł i rozlokowanie elementów widzieliśmy chociażby w dwudrzwiowym GT.

W 2018 przyszedł jednak czas na jej odświeżenie. Zamiast klasycznych przycisków mamy w większości panele dotykowe, natomiast touchpad umieszczony na środku zyskał nowy, dużo bardziej efektowny kształt, oferujący przy okazji wyraźnie większą powierzchnię dotykową.

I o ile na zdjęciach wygląda to wszystko elegancko i nowocześnie, o tyle już po kilku godzinach było widać, jaki problem będzie wiązał się z błyszczącym materiałem pokrywającym panele dotykowe przycisków.

Pamiętajcie – przed zajęciem miejsca w czterodrzwiowym AMG GT, koniecznie umyjcie ręce. I nie dawajcie nikomu innemu ich dotykać.

Po czwarte – pasażerów umieść z tyłu. Narzekać nie będą.

Do wożenia prezesa AMG GT się nie nada – nawet z czterema drzwiami na pokładzie. Za to jeśli wieziemy kogoś mniej wymagającego, nie powinien mieć żadnych powodów do skarg.

Już na starcie jest dobrze – masywne drzwi pozbawione ramek na szyby otwierają się na tyle szeroko, żeby zajęcie miejsca w nisko osadzonym aucie nie było przesadnym wyzwaniem.

Jeśli zdecydujemy się na wersję z powyższego zdjęcia (GT 53), z tyłu znajdziemy trzy miejsca. Środkowe, jak to zwykle bywa, nie nada się specjalnie na dłuższy przejazd, ale skrajne – ze sporą ilością miejsca na nogi – sprawiają wrażenie, że można na nich przejechać całą Europę.

O ile oczywiście nie jesteśmy zbyt wysocy. Gwałtownie opadająca linia dachu powoduje, że nawet mi (ok. 178 cm), bez usilnego prostowania się, niewiele brakowało do podsufitki.

Rodzinność czterodrzwiowego AMG GT można więc definiować poprzez założenie, że z tyłu mogą podróżować na większe dystanse głównie niewysokie osoby. W założeniu – dzieci.

Po piąte – pasażerowie z tyłu nie będą się nudzić.

Ekrany zamocowane w oparciach przednich foteli dużo bardziej przystają do limuzyn (choć Porsche nie omieszkało oferować ich do Panamery). Pasażerowie drugiego rzędu nie są jednak skazani na życie w pełni analogowe.

W wersjach z pełnym tunelem środkowym (odmiany z V8) oferowany jest dotykowy tablet, za pomocą którego możemy zarządzać większością ustawień samochodu – w tym m.in. oświetleniem ambientowym, które może przybierać różny kolor… w różnych strefach. A co!

Po szóste – zapowiada się świetny połykacz kilometrów.

Z zewnątrz i pod maską czterodrzwiowe AMG GT to najprawdopodobniej czystej krwi AMG. W środku to natomiast czystej krwi Mercedes. Jest luksusowo, wygodnie, a do tego z masą sportowych smaczków i wstawek.

Mam tylko wątpliwości co do tego, czy AMG GT w wersji wieloosobowej nie jest przesadzony, nie próbuję na siłę być drapieżny i agresywny.

Ale cóż – chyba taki właśnie miał być.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać