Wiadomości

Politycy dają przykład na drodze. Marek Suski podpina się pod kolumnę

Wiadomości 17.06.2021 54 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 17.06.2021

Politycy dają przykład na drodze. Marek Suski podpina się pod kolumnę

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz17.06.2021
54 interakcje Dołącz do dyskusji

Politycy dają przykład, tyle że zły. Marek Suski gonił Jacka Sasina i robił to za szybko, a w dodatku gonił ich dziennikarz. Passat to chyba zbyt szybki samochód.

Fakt zamieścił nagranie z małego rajdu. Donosi iż politycy PiS jadący na wyjazdowe spotkanie klubu w Przysusze bardzo się spieszyli. Spieszyła się rządowa kolumna, w której miał przebywać Jacek Sasin, a nadążyć za nią próbował Marek Suski, w swym prywatnym Volkswagenie Passacie, czyli też się spieszył. Prędkość Passata miała być na tyle duża, że Marek Suski dwukrotnie przekroczył ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym. Nie kierował pojazdem uprzywilejowanym, ale prowadził, jakby tak było.

Marek Suski i zbyt szybki samochód

Dzielny paparazzo postanowił się poświęcić i jak najwierniej zrelacjonować łamanie przepisów. Sam więc je łamał, zapewne uważał, że działał dla wyższego dobra. Udało mu się udokumentować swoją prędkość, licznik jego samochodu pokazuje ponad 150 km/h. Nie bardzo widzę różnicę w jego zachowaniu i posła Marka Suskiego, bo na pewno obaj uważali, że mają bardzo ważny powód, żeby przekraczać dozwoloną prędkość. Jeden dla dobra kraju, drugi dla… chyba też dla dobra kraju, a przynajmniej czytelników Faktu.

Przekraczający prędkość paparazzi nie są tak interesujący, jak robiący to samo politycy, więc w zgodzie z opinią społeczeństwa musimy potępić tylko Marka Suskiego. Po paparazzich nikt nie spodziewa się, że będą świecić czymś innym, niż cudzym gołym ciałem uchwyconym na balkonie lub plaży, a już na pewno nie przykładem. W pośle Marku Suskim chcielibyśmy jednak widzieć wzór naszego postępowania na drodze. Wybrał go naród, paparazzich nikt nie wybiera, przyłażą sami.

To są oczywiście żarty, praca paparazzich jest bardzo cenna. Są w pełni usprawiedliwieni, bo bez nich nie wiedzielibyśmy, że politycy łamią przepisy, albo w slipach wychodzą na balkon. Paparazzi się więc nie tłumaczy, Marek Suski mówi, że nie kojarzy takiego zdarzenia. Może Passat jest tak szybki i komfortowy, że nie czuć w nim prędkości? Posłowi umknął więc fakt szybkiej jazdy. A co mówili inni łamiący przepisy politycy?

Ja tylko do garażu

Na zebranie do Przysuchy jest daleko, do garażu znacznie bliżej miał Artur Zawisza, a i tak go złapali i to drugi raz tego samego dnia. Jeździł samochodem, mimo że prawo jazdy miał, ale zabrane. Twierdzi, że tylko odstawiał samochód do garażu. To było minimum trzecie zatrzymanie Artura Zawiszy związane z jeżdżeniem samochodem. Prawo jazdy odebrano mu za jazdę pod wpływem alkoholu już wcześniej. Nie przeszkodziło mu to znacznie później potracić rowerzystki, oczywiście samochodem i bez prawa jazdy. I jeszcze tego samego dnia go zatrzymali ponownie, właśnie za to odprowadzanie samochodu do garażu. Nazwał to niefortunnym ciągiem zdarzeń. Rzekł jeszcze, że to było wydarzenie drogowe jakich wiele. Rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej wymyśliliby mu na pewno jakieś ładne imię, aż boję się zaimprowizować jakie, ale rację ma. Łamanie przepisów kodeksu ruchu drogowego przez polityków to wydarzenie jakich wiele.

Bał się AIDS

Nieżyjący już Bronisław Cieślak, znany z roli porucznika Borewicza, odmówił raz poddania się badaniu krwi. Jechał pod prąd ulicą jednokierunkową, policja chciała zbadać jego trzeźwość. Nie udało się, bo miał mandat poselski i krwi nie chciał oddać. Jak tłumaczył, bał się AIDS i zamiany fiolek. Z takim życie erotycznym, jakie wiodła jego filmowa postać, to miał prawo.

16 punktów karnych z jednej jazdy

W 2013 roku, również Fakt, naliczył Jackowi Kurskiemu 16 punktów karnych z jednego przejazdu przez Warszawę. Prezes TVP na Wisłostradzie miał osiągnąć prędkość 156 km/h, a najwyższe ograniczenie, jakie tam obowiązuje, to 80 km/h. Do przekroczenia prędkości doszedł jeszcze przejazd na czerwonym świetle.

Wydawać by się mogło, że politycy teraz bardziej się pilnują, bo wszędzie czają się ludzie z telefonami wyposażonymi w kamery, ale Marek Suski chyba jeszcze tego nie odkrył. Taką refleksję o kamerach musiał mieć Jacek Kurski, bo po wypadku samochodowych, który spowodował wiozący go z festiwalu w Opolu kierowca, schował się w cieniu pobliskich drzew, w oczekiwaniu na zastępczy transport. Mogło nie chodzić o upał, tylko o uniemożliwienie zrobienia mu zdjęcia w miejscu zdarzenia. Słusznie, bo opinia publiczna już wszystko wie. Właściwie, to nawet nie wiem, czy Jacek Kurski się jakoś tłumaczył. Może też się spieszył?

Pośpiech

Wdzięcznym celem do opisów jest Antoni Macierewicz. Aż trudno zgadnąć, które z przypisywanych mu wykroczeń są prawdziwe. Słynna była sprawa wypadku jego rządowej kolumny, po którym, wtedy Minister, wsiadł do innego samochodu i sobie pojechał. Przecież się spieszył, rozbite samochody nie mogą zakłócić odhaczania pozycji z grafiku. Ostatnio miał pędzić po mieście, a za nim oczywiście pędził paparazzo. Podejście do przepisów mieli identyczne. Łamiący przepisy Antoni Macierewicz nie może się zmarnować.

Może niech teraz trochę połapie ich policja

Chyba nie da się wytępić u polityków zwyczaju łamania przepisów ruchu drogowego. Są przedstawicielami społeczeństwa, to muszą zachowywać się jako ono, inaczej byliby podejrzani. To może chociaż uprzejmie poprosilibyśmy paparazzich, żeby gonili ich z mniejszym zaangażowaniem. Niczego nowego się o politykach nie dowiemy, bo to, że lubią ustanawiać przepisy, których nie przestrzegają, to już wiemy. Paparazzi już się wykazali, teraz dajmy szansę policji.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać