Wiadomości

Otrzymałeś nowe, małe tablice rejestracyjne na zwykłe auto? To teraz je oddasz, i jeszcze zapłacisz

Wiadomości 06.10.2018 988 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.10.2018

Otrzymałeś nowe, małe tablice rejestracyjne na zwykłe auto? To teraz je oddasz, i jeszcze zapłacisz

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.10.2018
988 interakcji Dołącz do dyskusji

Witajcie w kolejnym odcinku cyklu „urzędnicy podejmują złe decyzje i próbują obciążyć ich kosztami obywateli”. Tym razem poszło o małe tablice rejestracyjne

Na stronie cartests.net pojawiła się informacja: kierowcom, którzy odebrali nowe, małe tablice rejestracyjne, wysłano pismo, w którym pod rygorem odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywych zeznań nakazuje się im złożyć oświadczenie, że ich samochód ma zmniejszone miejsce na tablicę rejestracyjną. Ten ułamek promila kierowców, którzy rzeczywiście jeżdżą autami ze zmniejszonym miejscem na tablice, nie ma się czym martwić.

Reszta ma problem.

W ostatnich miesiącach obserwuję istny wysyp małych tablic rejestracyjnych. Mój sąsiad ma je na Porsche GT2 RS. Widziałem je na Maluchu, Transicie, Mercedesie C W203 i innych zupełnie zwykłych samochodach, niemających nic wspólnego z modelami z rynku amerykańskiego. I nawet nieszczególnie się temu dziwię. Nowe, małe tablice w jakiś sposób wyróżniają samochód, a ludzie lubią się wyróżniać. Ponadto jest to nowość, na którą zwraca się uwagę, więc w oczywisty sposób pojawiło się początkowe, duże zainteresowanie takim rodzajem tablic.

Problem w tym, że teraz właściciele aut z małymi tablicami mają wybór: albo złożyć fałszywe zeznanie i narazić się na odpowiedzialność karną, albo przyznać się, że małe tablice rejestracyjne odebrali bez wyraźnego powodu. Niestety, jeśli okaże się, że ich pojazd nie ma konstrukcyjnie zmniejszonego miejsca na tablicę, będą musieli zapewne je oddać – mówi o tym art. 27 rozporządzenia w sprawie rejestracji i oznaczania pojazdów oraz wymagań dla tablic rejestracyjnych. I pewnie zapłacić za nowe, normalne tablice.

Kto jest winny?

Oczywiście urzędnicy. Z dwóch powodów: po pierwsze – rozdawali tablice rejestracyjne wszystkim, nie weryfikując w żaden sposób czy pojazd rzeczywiście powinien je otrzymać. Wystarczyło ograniczyć wydawanie tych tablic do dwóch typów pojazdów: sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych, Kanady lub Japonii i aut wyprodukowanych przed rokiem 1976 (np. Mikrus – normalne tablice do niego nie pasują). To by okroiło grupę zainteresowanych o jakieś 99%, jeśli nie więcej.

Czyżby urzędnicy wierzyli, że Polacy będą „porządni” i faktycznie będą brali małe blaszki tylko na swoje Mustangi i Chevrolety Caprice? Na jakiej planecie oni żyją? Teraz wydaje się pieniądze podatników na wysyłanie setek zbytecznych pism, czego można było bardzo łatwo uniknąć.

Drugi powód jest taki, że wskutek zmniejszenia liczby znaków na małych tablicach ich zasób stał się śmiesznie mały w stosunku do liczby aut w Polsce. Gdyby udało się ich zmieścić nawet o jeden więcej, pewnie kłopotu by nie było. Już przed rozpoczęciem wydawania nowych tablic urzędnicy doskonale wiedzieli, że pula numerów na każde województwo wynosi tylko 17 379 i że jeśli będzie wydawać się je wszystkim, dość szybko się ona wyczerpie. Tymczasem nie zrobiono nic i szastano tablicami na prawo i lewo.

Ale winni są też kierowcy. W życiu by mi nie przyszło do głowy, żeby brać „małe” tablice na zwykły samochód. Smutna to konstatacja, że gdy w Polsce coś „można” i nikt tego nie kontroluje, to ludzie rzucają się na to jak oszalali i rwą, nawet jeśli nie jest im to do niczego potrzebne. Dlatego nieszczególnie będę żałował ludzi, którym nakaże się zwrócić małe blaszki, nieprzeznaczone dla nich.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać