Ciekawostki

Mahindra Marazzo to minivan z przednim napędem zbudowany na ramie. W Indiach lubią takie wozy

Ciekawostki 16.01.2019 243 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 16.01.2019

Mahindra Marazzo to minivan z przednim napędem zbudowany na ramie. W Indiach lubią takie wozy

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski16.01.2019
243 interakcje Dołącz do dyskusji

Segment minivanów w Europie dyszy ostatkami sił, pożerany przez SUV-y. Tymczasem w Indiach w drugiej połowie zeszłego roku zadebiutował wyjątkowo ciekawy minivan: Mahindra Marazzo. Ma przedni napęd i… ramę skrzynkową jak terenówka.

Nawet miłośnicy motoryzacji i dziwnych samochodów mogą mieć problem ze wskazaniem aut przednionapędowych zbudowanych na ramie. Syrena, Wartburg, ewentualnie jakieś przedwojnie. Oraz oczywiście zupełnie nowa Mahindra Marazzo. Indyjska marka Mahindra, choć jest nieobecna na największych światowych rynkach, takich jak Unia Europejska czy Stany Zjednoczone, radzi sobie zupełnie nieźle w Indiach i Azji Południowo-Wschodniej. Zaczynali od tanich terenówek kopiujących Jeepa, żeby potem gładko przejść do dużych, bardziej luksusowych pojazdów uterenowionych. A ostatnio także do SUV-ów i minivanów.

mahindra marazzo
Oto wzruszający model Scorpio/Marshal z 2002 r. Był dostępny w Europie!

Aktualna gama Mahindry obejmuje jednak także bardziej cywilizowane auta, takie jak KUV100. Ten mały crossover ma pod maską silniki 3-cylindrowe: benzynowy 1.2 lub 1.2 turbodiesel, oba opracowane przez indyjskie zespoły inżynierskie. W Indiach cieszy się dużą popularnością. Na forum team-bhp.com jest rozbudowany wątek o wrażeniach z zakupu i eksploatacji tego pojazdu, większość z wpisów jest bardzo pozytywnych.

mahindra marazzo

 

Jest też większa Mahindra TUV:

mahindra marazzo

A od niedawna również minivan Marazzo.

Na ramie. O co w ogóle chodzi? Dlaczego buduje się takie samochody? To długa historia, sięgająca czasów Toyoty i GM, które w dawnych latach zbudowały w podobnym okresie, choć zupełnie niezależnie od siebie, superproste samochody osobowo-użytkowe oczywiście na ramie. Były one przeznaczone dla krajów rozwijających się, które wtedy nazywano krajami trzeciego świata. Występowało tam pewne zapotrzebowanie na samochodym ale musiały one być proste jak drut, niezniszczalne i naprawialne młotkiem. W przypadku GM nazywało się to BTV, Toyota nazwała swój model Kijang lub Tamaraw. Z początku te auta szły głównie do Ameryki Południowej, do Azji Południowo-Wschodniej i na Filipiny. Potem GM wycofało się z projektu BTV, a Toyota rozwijała dalej Kijanga, pod różnymi nazwami oferując go w rozmaitych zakątkach świata, m.in. w Indiach.

Praktycznie we wszystkich krajach Azji Płd.-Wsch., w tym w Indiach, takie auta okazały się strzałem w dziesiątkę.

Proste, niezniszczalne, przejadą przez wszystko. Do tego stopnia, że Toyota zaczęła rozwijać linię Kijang o nowe modele zrobione w tym samym stylu – różne Innovy, Avanze itp. Wąskie, osobowe nadwozie z trzema rzędami siedzeń, rama i sztywny most, czyli pseudoterenowy van, którym można dojechać po gruntówce do oddalonych wiosek, ale nie zrobi wstydu w mieście.

W Indiach taka koncepcja przyjęła się wręcz genialnie. Do tego stopnia, że ten segment rynku wyrywają sobie kolejni producenci, choć w międzyczasie dokonała się ewolucja w stronę większego prestiżu i luksusu. Jednak założenie „musi dojechać wszędzie wioząc 10 osób” nie zmieniło się. Chevrolet nie odpuszcza i oferuje dwa modele w tym stylu, czyli chiński Enjoy i większy, ale już przestarzały Tavera.

On ma 10 miejsc, i to nie jest żart. 3+3+4.
Maruti pompuje model Ertiga.
Toyota ma model Innova Crysta z szaleńczo wielkim silnikiem: aż 2,4 l.

Na tym tle Mahindra Marazzo wygląda wręcz świetnie, supernowocześnie. Stylizował ją Pininfarina.

Ale dalej nadwozie wspiera się na grubej, solidnej ramie, która ma sprawić, że nawet po przejeździe gruntówką w porze monsunu drzwi będą się nadal zamykać, a szyby nie popękają. Indyjscy kierowcy takich wozów przeważnie idą nimi do odcinki niezależnie od okoliczności.

Co napędza te wspaniałe pojazdy? Odkąd rząd indyjski wprowadził ograniczenie pojemności do 1,5 litra dla diesli (o czym pisałem), nikt raczej nie wyłamuje się z limitu i wszyscy pakują tu diesle 1,5 l z common rail. W przypadku Mahindry jest to jednostka 4-cylindrowa o mocy 123 KM, co pozwala rozpędzić się do setki w 14,4 s, chyba że na drogę wyjdzie ci krowa. W testach modelu Marazzo indyjscy dziennikarze zwracają uwagę na niebywale miękkie zawieszenie o ogromnym skoku, co stanowi ich zdaniem zaletę – po złej drodze Marazzo jedzie jak po asfalcie.

W europejskich warunkach taki samochód nie miałby żadnego sensu i zapewne nikt by go nie kupił, co tylko pokazuje że daleko odeszliśmy od pierwotnej funkcji auta. W Indiach terenowe vany jeszcze długo będą mieć się dobrze.

Na koniec nie mogło zabraknąć suchara

Mahindra to samochód indyjski. A jak Indie, to musi być Rama.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać