Ciekawostki

Pięć baaaardzo dłuuugich Bentleyów na sprzedaż. Nadadzą się do obsługi wieczorów panieńskich

Ciekawostki 03.08.2021 226 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 03.08.2021

Pięć baaaardzo dłuuugich Bentleyów na sprzedaż. Nadadzą się do obsługi wieczorów panieńskich

Piotr Szary
Piotr Szary03.08.2021
226 interakcji Dołącz do dyskusji

O ile biznes tzw. ślubowozów istnieje z dość oczywistych powodów, to jakoś nigdy nie rozumiałem idei, by na dyskotekę czy innego typu imprezę miała kogoś dowozić limuzyna. Ale jeśli przypadkiem macie firmę wynajmującą tego typu auta i szukacie okazji do poszerzenia oferty – oto coś dla was.

Ludzie nie lubią różnych samochodów. Jedni z pogardą patrzą na samochody sportowe (bo niepraktyczne i dużo palą), inni odwracają wzrok na widok SUV-ów (współczuję, jak muszą dokądkolwiek wyjść), a jeszcze inni – na widok srebrnych aut, niezależnie od ich marki (co niezwykle fascynujące, zwykle nie mają nic przeciwko samochodom w kolorze białym).

Ja nigdy nie przepadałem jakoś szczególnie za limuzynami. Owszem, niektóre są dość ciekawe, ale w Polsce „limuzyna” oznacza na ogół przypudrowanego, wiekowego Lincolna lub ewentualnie wybitnie kiczowatego Hummera H2, które wiozą na dyskotekę w lokalu o swojskiej nazwie „GALAXY 3000” rozkrzyczaną grupę ludzi. Mniejsza o pasażerów, niech się bawią, ale wygląd tych aut zwykle sprawia, że wymagana jest tzw. oczu kąpiel.

Nieco lepiej ma się sytuacja z limuzynami, za których budowę odpowiada fabryka, a nie zewnętrzna firma

Składa się na to kilka powodów, z których przytoczę tu dwa najważniejsze. Przede wszystkim: jakość wykonania. Jeśli z bramy fabryki wyjeżdża np. Mercedes Pullman, to wiadomo, że będzie wykonany co najmniej tak samo dobrze jak zwykła klasa S (a zapewne nawet lepiej). Zwykle można też oczekiwać jako-takiego wyglądu. Oczywiście cudów tu nie ma – jeśli auto jest choćby o metr dłuższe od seryjnego, to nie ma siły, żeby zachowało tak samo dobre proporcje. Ale to nadal lepsze od wspomnianych Hummerów.

limuzyna na imprezę

Ale przejdźmy do sedna, bo przecież nie wiecie jeszcze, o jakich pięciu propozycjach mowa. Mówimy o Bentleyach Mulsanne Grand Limousine, ręcznie zbudowanych przez bentleyowską ekipę do zadań specjalnych – oddział Mulliner.

Pięć takich aut dostarczono w 2015 r. do Zjednoczonych Emiratów Arabskich

Żaden z nich nigdy nie został zarejestrowany, są to pojazdy nieużywane i wystawione obecnie na sprzedaż. Każdy z nich jest o metr dłuższy od standardowego Mulsanne’a, co daje 6575 mm długości. Całą dodatkową przestrzeń przeznaczono dla pasażerów, sprawiając tym samym, że Grand Limousine to jedyne wersje Bentleya Mulsanne, które mogą przewieźć sześć osób – drugi rząd siedzeń zwrócono tyłem do kierunku jazdy. Wiem, wiem – typowa limuzyna na imprezę potrafi zabrać na pokład więcej ludzi. Ale w końcu nie wszyscy przemieszczają się stadami.

limuzyna na imprezę

Wróćmy do samochodu, bo zmiany na powiększeniu nadwozia się nie kończyły. Wszystkie takie auta otrzymały też odpowiednio dopasowane kolorystycznie 21-calowe obręcze, zaprojektowany na nowo system wentylacji i ogrzewania, a także szybę (przyciemnianą przy pomocy przycisku) oddzielającą szofera od pasażerów oraz interkom. Modyfikacji zabrakło natomiast pod maską, ale i nie były one jakoś szczególnie konieczne – w końcu mamy tu 6,75-litrowe, 512-konne V8 o maksymalnym momencie obrotowym sięgającym 1020 Nm.

Niestety, w paczce prasowej udostępniono zdjęcia tylko jednego z pięciu egzemplarzy. Ponieważ nie uśmiecha mi się wpaść na minę polegającą na nieudolnym tłumaczeniu nazw kolorów (zwłaszcza gdy jeden z nich nazywa się „Light Gazelle”), to wypiszę tylko oryginalne nazwy zastosowanych lakierów w poszczególnych autach.

Stoliki z pewnością uprzyjemnią konsumpcję burgera. I sałata nie będzie się na ciuchy wysypywać.

Pierwsza z limuzyn – widoczna na zdjęciach – została polakierowana odcieniami Silver Frost i Moroccan Blue. W kolejnych są to, odpowiednio: Damson/Black Crystal, Onyx/Candy Red oraz Rubino Red/Light Gazelle. Ostatni egzemplarz jest zarazem jedynym, którego karoseria jest jednobarwna (Black Sapphire).

limuzyna na imprezę
Limuzyna przyjechała na imprezę. Puszczą chociaż ze dwa kawałki Bee Gees?

Jeśli pytasz o cenę, to cię nie stać

Ta maksyma obowiązywała w świecie samochodów luksusowych naprawdę długo. Ba – choć wydawać by się mogło, że powoli się to zmienia, to samochody tak rzadkie jak Bentley Mulsanne Grand Limousine rządzą się własnymi prawami i po prostu kontynuują tę tradycję. Maybachy to przy tym podła masówka. A co z kosztem sprowadzenia pojazdu ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Cóż, nie sądzę, żeby ktoś się przejmował dodatkowymi kilkunastoma czy kilkudziesięcioma tysiącami dolarów, które trzeba by na ten cel przeznaczyć.

Ale ten przód i tak jest okropny.

A dla wszystkich tych, którzy podzielają moje zdanie na temat limuzyn, mam w zanadrzu coś równie fajnego (ba, fajniejszego!), choć z zupełnie innej planety. O ile tylko godzicie się na zapłacenie 450 tys. zł za jednego z ostatnich wyprodukowanych Lancerów EVO X.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać