Wiadomości

Film „Le Mans ’66” dostał dwa Oscary. Zasłużył co najmniej na tyle

Wiadomości 10.02.2020 72 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 10.02.2020

Film „Le Mans ’66” dostał dwa Oscary. Zasłużył co najmniej na tyle

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk10.02.2020
72 interakcje Dołącz do dyskusji

„Le Mans ’66”, znany też jako „Ford v Ferrari”, był nominowany aż do czterech Oscarów. Dostał dwa – za najlepszy montaż i najlepszy montaż dźwięku.

Oscarowa noc już za nami. To nie jest portal o filmach, więc mogę z czystym sumieniem napisać, że całą ją przespałem. Na wieść o statuetkowej kumulacji dla koreańskiego „Parasite” nie zareagowałem oburzeniem ani ekscytacją. Powiedziałem pod nosem „mhmmm” i wróciłem do czytania o utracie wartości aut w segmencie B-SUV. To dopiero fascynujące!

Ale jedna wiadomość z Oscarów mnie ucieszyła.

Amerykański „Le Mans ‘66” dostał aż dwie statuetki. Jedną nagrodzono montażystów, a drugą dźwiękowców. Co prawda nominacje były aż cztery (w tym w najbardziej prestiżowej kategorii „Najlepszy Film”), ale dwa Oscary to i tak wielki sukces.

le mans 66 recenzja

Nie jestem specjalistą od montażu filmowego. Na udźwiękowieniu też się nie znam (choć pewnie i tak byłbym lepszy niż polscy spece w tej dziedzinie z lat 90.), ale widziałem „Le Mans ‘66”. Dwie i pół godziny w kinowym fotelu minęły mi jak kwadrans. Całym sobą wczułem się w klimat. Śledziłem historię rywalizacji Forda z Ferrari, choć najpierw chodziło przede wszystkim o pojedynek Forda z… Fordem. Jak przystało na amerykański film, dodano do tego zgrabną opowieść o pasji, przyjaźni, spełnianiu marzeń czy walce z własnymi słabościami. Na szczęście sos z patosu był lekkostrawny.

Bawiłem się świetnie.

Piękne samochody na ekranie to jedno. Drugie to fabuła. Mimo że mniej więcej wiedziałem, co się stanie, i tak nie mogłem się doczekać kolejnych wydarzeń. Dodajmy do tego świetne odwzorowanie klimatu i realiów lat 60. w USA (aż chciało się powiedzieć „Kiedyś to było!”) i dobrze napisane postacie. W filmowym Henrym Fordzie II (w tej roli Tracy Letts) niektórzy widzieli nawet Donalda Trumpa.

Co jeszcze mi się podobało? Aktorstwo, choć ani Christian Bale, ani Matt Damon (czyli odtwórcy głównych ról) nie otrzymali nominacji za ten film. No i zdjęcia. Na „Le Mans ‘66”, scenografię i stroje bohaterów po prostu miło się patrzyło.

le mans 66 recenzja

Co było gorsze? Tłumaczenie. Zdarzyła się wpadka z pomyleniem wyścigów z rajdami. Ale w tej kategorii nikt nie przyznaje Oscarów.

A najlepsze, że prawie wszystko to, co było widać na ekranie, zdarzyło się naprawdę.

Trochę szkoda, że statuetka za najlepszy film powędrowała do kogoś innego. Nie wykluczam, że zasłużenie („Parasite” jest na mojej liście „do obejrzenia”). Ale „Le Mans ‘66” mogłoby być pierwszym w historii obrazem o wyścigach, który zdobyłby takiego Oscara. Tym razem się nie udało. Może za rok? Motorsport kryje jeszcze masę historii, które nadają się na świetną ekranizację.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać