Wiadomości

Kradzież na dziurę w aucie już w Polsce. Jest dziura, ale nawet jej nie zobaczysz

Wiadomości 02.03.2023 271 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 02.03.2023

Kradzież na dziurę w aucie już w Polsce. Jest dziura, ale nawet jej nie zobaczysz

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz02.03.2023
271 interakcji Dołącz do dyskusji

Kiedy opisywaliśmy ten złodziejski sposób – kradzież na dziurę w aucie – sprawa dotyczyła Wielkiej Brytanii. Już wiemy, że dziury borują również w Polsce.

Wprawdzie złodzieje potrafią być bardzo nieogarnięci, ale co do zasady sprytu to im nie brakuje. Ostatnio czytałem o jednym, który ukradł auto ze śpiącym pasażerem z tyłu, ale ten pacjent raczej nie stosował sposobu kradzieży na dziurę. W kradziejstwie trzeba trzymać rękę na pulsie, bo ci właściciele aut, to się za sprytni robią. Owijają folią kluczyki aut z systemem keyless i utrudniają robotę złodziejom kradnącym metodą na walizkę. To trzeba wiercić dziury i te dziury już są wiercone w Polsce.

Kradzież na dziurę w samochodzie

Polski użytkownik Twittera dał znać światu, że zrobili mu dziurę w Maserati Ghibli. Szkoda powstała w nocy i zapewne miała na celu kradzież auta. Złodziej miał dobierać się do wiązki radaru, co potwierdził komunikat komputera pokładowego i wizyta w ASO, gdzie sprawdzono wiązkę. Użytkownik podejrzewa, że szkodnik miał na celu podłączenie się do CAN i zaprogramowanie nowego kluczyka. Wcześniej zabezpieczył się przed kradzieżą na walizkę, dlatego podejrzewa, że złodzieje musili zmienić swoje plany i zaczęli wiercić.

Na udostępnionych przez niego zdjęcia nie widać dziury, robota pewnie miała być subtelna i nie do wykrycia, przynajmniej do momentu kradzieży. Zostawiona na wierzchu dziura na pewno zwróciłaby uwagę właściciela. Polak potrafi – ukraść auto w lepszym wizualnie stylu, niż działo się to w Wielkiej Brytanii. Tam nikt się nie bawił w maskowanie wyciętej dziury.

Jak wygląda kradzież z wykorzystaniem CAN?

Pisząc o dziurze w Range Roverze sugerowaliśmy, że są lepsze miejsce na dobrania się do odpowiedniej wiązki niż klapa bagażnika, na przykład radar z przodu. Tak też postąpili złodzieje zaczajeni na Maserati. W opisywanym Range Roverze ział sporych rozmiarów otwór, mało subtelna była to robota. W przypadku Maserati złodzieje zapewne pracowali wrócić później, a przy Range Roverze odjechać od razu. Cel jest jednak taki sam, nawiązanie komunikacji z CAN. Po konsultacji z ekspertem opisywaliśmy to tak:

Złodzieje dysponują urządzeniem, które po wpięciu w przewód CAN może wysyłać fałszywe polecenia, zwane „frames”. Nie będę się nad tym szczególnie rozwodził, bo brakuje mi wiedzy, ale ciekawi działania systemu CAN mogą poczytać sobie o nim tutaj. W każdym razie złodzieje dysponują urządzeniem, które – raz wpięte w CAN – może otworzyć drzwi, uruchomić silnik i tak dalej. Oczywiście muszą jeszcze jakoś zdezaktywować lokalizator.

Niestety, bardzo trudno jest się zabezpieczyć przed takim rodzajem kradzieży. Ekspert wskazywał, że konieczne byłoby szyfrowanie komunikacji, ale to raczej szybko się nie wydarzy. Po prostu nie jest konieczne szyfrowanie poleceń typu zamknij okno. Nawet jak się wydarzy, to na każde zabezpieczenie znajdzie się metoda. Jak już coraz trudniej będzie kraść metodą na walizkę, potem kierowcy zaczną zabezpieczać się przed borowaniem dziur w celu dotarcia do CAN, to na koniec złodzieje po prostu wsadzą auto na lawetę. A potem już w spokoju będą się do niego włamywać w jakiejś wyłożonej od środka folią szopie.

Można się pocieszać tym, że liczba kradzieży aut w ostatnich latach spadała. Nie spadała jednak dlatego, że ludzie lepiej zabezpieczali samochody. Dopóki da się wywieźć za granicę kradzione auto albo bez problemu w kraju sprzedać je na części, to samochody będą kradzione. Najlepszym zabezpieczeniem kradzieżowym jest sprawienie, żeby kraść się nie opłacało. Niestety, to nie zależy od kierowców.

Czytaj dalej:

Chodzili z walizką, odjechali cudzym samochodem. Jak działa kradzież „na walizkę”?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać