Wiadomości / Felietony

Kradzież Audi, której nie było, czyli jak się nie powinno robić marketingu

Wiadomości / Felietony 18.11.2018 128 interakcji
Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz 18.11.2018

Kradzież Audi, której nie było, czyli jak się nie powinno robić marketingu

Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz18.11.2018
128 interakcji Dołącz do dyskusji

W sobotni wieczór na facebookowym fanpage’u Warsaw Motor Show pojawiła się informacja, że Audi R8 LMS Gosi Rdest zostało skradzione. Wkrótce potem okazało się, że jest to akcja marketingowa. Dodam, że bardzo słaba.

Cała sytuacja wydawała się być prawdziwa. I dość kuriozalna. Bo kto by przypuszczał, że można ukraść samochód z terenu targów motoryzacyjnych? Ale ponieważ nie takie nieprzewidywalne sytuacje miały już miejsce, na początku nikt nie zwęszył podstępu.

Najpierw sama Gosia Rdest, polski kierowca wyścigowy, określająca siebie jako „the fastest woman in Poland”, umieściła na swoi profilu ogłoszenie:

Czy ktoś mi może powiedzieć co się stało z moim autem?😱 Czemu nie ma go na miejscu? Kto widział?! Ktoś coś wie?!😰 Piszcie do mnie w DM albo do FUN and DRIVE.🙏🏻

Opublikowany przez Gosia Rdest – Life is a Race Sobota, 17 listopada 2018

Informacja o kradzieży samochodu pojawiła się też na fanpage Warsaw Motor Show oraz Fun and Drive. W komentarzach rozpoczęły się dywagacje. Jedni uważali, że to skandal, że to niemożliwe, zrzucali winę na organizatorów.

Inni pisali, że w sumie nie jest trudno wyjechać samochodem z terenu takiej imprezy, bo nikt nie będzie nic podejrzewał.

Było też sporo głosów sugerujących, że cała akcja to chwyt marketingowy. Tylko czy ktoś naprawdę chciałby się wypromować na kradzieży samochodu? Wychodzi na to, że jak najbardziej.

Tak wyglądało ogłoszenie o kradzieży auta, które już zniknęło z oficjalnego fanpage’a Warsaw Motor Show

Wszystko okazało się akcją marketingową.

Część komentujących posty o kradzieży miała rację. Wszystko okazało się być dość słabą akcją marketingową, we współpracy Gosi Rdest z Fun and Drive oraz Warsaw Motor Show. Nie wiem, kto pierwszy wpadł na ten pomysł i zaprojektował ogłoszenie, ale wiem jedno – całość wyszła naprawdę źle.

Najwyraźniej osoby prowadzące „kanał motoryzacyjno-rozywkowy” na YouTube postanowiły się w ten sposób wypromować. Szkoda tylko, że za pomocą takiego wprowadzania odbiorców w błąd. Zapewne w założeniu miał to być ciekawy viral, ale nie wyszło. Nawet bardzo nie wyszło.

Dla tych paru chwil z tym autem warto było upozorować jego zaginięcie! – czytamy na fanpage Fun and Drive.

Tylko czy aby na pewno efekt będzie taki, jaki zamierzano? Czytając oburzone komentarze internautów śmiem w to wątpić. Wystarczyło wypuścić wideo i nie bawić się w ogłoszenia o kradzieży. Wystarczyło wszystko przemyśleć. Wystarczyło po prostu pomyśleć.

Przeprosiła też i Gosia Rdest.

W wideo zamieszczonym na swoim fanpage’u Gosia Rdest tłumaczy, że nie sądziła, że cała sprawa tak się rozniesie po sieci. Przeprosiła za zamieszanie, ale jednocześnie przyznała, że przecież nic takiego się nie stało.

Stało się. Ludzie, którzy udostępniali ogłoszenie chcąc pomóc, zostali po prostu okłamani.

Dlaczego uważam, że akcja była zła?

Przede wszystkim ze względu na oszukiwanie ludzi, którym tak naprawdę cała ta akcja była. Nie tak planuje się virale i akcje zasięgowe. Celem nie jest przecież wkurzenie internetowej społeczności, a zdobycie jej sympatii. Promowanie się na kradzieży nie może się udać.

Po drugie – znacie bajkę Ezopa o chłopcu, który wołał pomocy? Pasał on owce i krzyczał, że jedną z nich porwał wilk. Ludzie przybiegali na pomoc, a on się śmiał ze swojego żartu. Aż wreszcie kiedy naprawdę potrzebował pomocy, nikt się nie zjawił.

I tak cała akcja może się skończyć. Jeszcze kilka takich słabych numerów, a internet przestanie zauważać ogłoszenia o skradzionych samochodach. Bo znów mogą okazać się kłamstwem.

Naszą relację z Warsaw Motor Show możecie przeczytać tutaj.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać