Wiadomości

W przyszłym roku powstanie Formuła 1 dla kobiet. Tylko po co?

Wiadomości 11.10.2018 27 interakcji
Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz 11.10.2018

W przyszłym roku powstanie Formuła 1 dla kobiet. Tylko po co?

Marta Daszkiewicz
Marta Daszkiewicz11.10.2018
27 interakcji Dołącz do dyskusji

Kobiety od dawna chciały jeździć w Formule 1. Prawdziwej Formule 1. Przy pełnych kibiców trybunach. Być w gronie najlepszych na świecie. Tymczasem zaoferowano im kobiecą wersję tych najbardziej chyba prestiżowych wyścigów. Tylko po co?

W historii były już kobiety, które miały okazję startować w Formule 1. Pierwszą panią zgłoszoną do wyścigu, która wystartowała i ukończyła wyścig była Maria Teresa de Filippis. Zgłoszona została w sumie do 5 wyścigów, z czego ukończyła trzy, w tym Grand Prix Belgii w 1958 roku na 10. Pozycji.

Leila Lombardi była pierwszą kobietą, która zdobyła punkty w wyścigu Formuły 1 podczas Grand Prix Hiszpanii w 1975 r. Rok później, podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii, wystartowały nawet dwie panie.

Obecnie kobiety coraz częściej pełnią rolę kierowców testowych (Maria de Villota czy Susie Wolf, Tatiana Calderon).

Teraz zaproponowano paniom kobiecą Formułę 1.

Seria W, bo tak został nazwany cykl, ma zostać zainaugurowana już w 2019 roku. Wśród osób, które doprowadziły do jej powstania jest m.in. wielokrotny zwycięzca wyścigów Formuły 1 David Coulthard i inżynier Red Bulla Adrian Newey.

Budżet przeznaczony na nagrody ma wynosić 1,5 miliona dolarów, z czego zwyciężczyni otrzyma pół miliona. Aby zachęcić kobiety do udziału w cyklu, udział w nim jest bezpłatny – 18-20 zawodniczek zostanie wyłonionych w testach.

Organizatorzy planują zorganizować sześć 30-minutowych wyścigów na torach w Europie, a w przyszłości rozszerzyć serię na Amerykę, Azję i Australię. Czyli – mniej wyścigów i w dodatku krótszych.

Niby dobre chęci, ale…

Jak organizatorzy tłumaczą decyzję o powstaniu kobiecego cyklu?

Wierzymy, że kobiety mogą konkurować na równi z mężczyznami w sportach motorowych, jednak seria całkowicie kobieca jest niezbędna, aby zachęcić większą liczbę pań do Formuły 1 – czytamy w komunikacie prasowym.

Podobnie myśli David Coulthard.

Aby odnieść sukces jako kierowca wyścigowy nie trzeba być mężczyzną– twierdzi.

Czyli – niby wierzymy, że panie mają podobne umiejętności, ale ich miejsce jest w kobiecej serii, a nie w wyścigach z panami. Niech tam się uczą. Tylko czy naprawdę w efekcie te najlepsze trafią do „właściwej” Formuły 1? Szczerze w to wątpię.

Zwłaszcza że do tej pory panie miały okazję startować w Formule 3, nazywanej zapleczem F1, tam zdobywać umiejętności, ale niewiele to zmieniło.

A kobiety całkiem nieźle radzą sobie w świecie motorsportu.

Ana Carrasco została mistrzynią motocyklowego cyklu World Supersport 300, Julia Landauer świetnie radzi sobie w serii NASCAR, swoje miejsce w zespołach mają też m.in. Simona de Silvestro, Sarah Fisher, Aurora Straus, Christina Nielsen i wiele innych.

Najbardziej rozpoznawalną i najbardziej utytułowaną kobietą w motorsporcie nadal jest Danica Partick. Do tej pory pozostaje ona jedyną kobietą, która wygrała wyścig z serii IndyCar.

Wśród Polek, które dają czadu za kółkiem, wspomnijmy Gosię Rdest czy Klaudię Podkalicką. A jest ich o wiele więcej. Można? Można!

No dobra, są jakieś pozytywy.

Żeby nie wyjść na totalną pieniaczkę, doceniam chęć zainteresowania większej ilości kobiet wyścigami Formuły 1. I to się może udać. Jednak wszystkim startującym w F1 do tej pory paniom chodziło o to, żeby mierzyć się na równi z mężczyznami. I tu właśnie odczuwam zgrzyt.

Pozostaje już tylko czekać, aż powstanie kobieca liga żużlowa.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać