Felietony

Co, kluczyk w smartfonie? Ja Wam opowiem jak to kiedyś było

Felietony 23.06.2020 348 interakcji

Co, kluczyk w smartfonie? Ja Wam opowiem jak to kiedyś było

Piotr Barycki
Piotr Barycki23.06.2020
348 interakcji Dołącz do dyskusji

Chodź wnuczku, dziadek ci opowie, jakie to kiedyś robili kluczyki samochodowe. Nie to takie badziewie jak teraz.

Trochę szacunku, młody człowieku, odłóż ten telefon wreszcie. Nic tylko te ekrany i ekrany. Zobacz lepiej na to.

Widzisz to? To jest prawdziwy kluczyk samochodowy. Taki prawdziwy, fizyczny, nie to, co masz teraz, jakieś durne obrazki w telefonie. To tu to jest klasyka i elegancja. Widzisz te precyzyjnie kreślone linie? Ja ci zaraz dam mydelniczkę. To jest kształt, który dopracowywano przez dekady. No, łap, widzisz, jak perfekcyjnie wyważony? Czujesz, jak zaczyna budować twoją więź z samochodem, zanim go jeszcze w ogóle zobaczysz? No i jak gdzieś wchodziłeś i kładłeś kluczyki, to wszyscy wiedzieli, że masz samochód, nie musiałeś o tym nikomu mówić. A jeszcze większość miała wielkie logo, więc też było od razu wiadomo, czym jeździsz. I co ty masz? No nic. Nikt nawet nie wie, że jeździsz autem.

Co? Jaki tandetny plastik? Nie przerywaj, jak mówi ktoś starszy. Po pierwsze, to nie jest plastik tylko tworzywo sztuczne. Po drugie – to jest fizyczne. Rozumiesz? FI-ZYCZ-NE. A wiesz co to znaczy? Że to jest lepsze. Co dlaczego? Po prostu jest, nie interesuj się. Ci młodzi to już żadnych wartości nie znają.

A te przyciski tu widzisz? O, to jak się nacisnęło, to się otwierały zamki w samochodzie. Klik i otwarte. Kunsztowna robota, zegarmistrzowska precyzja. Teraz uważaj – tutaj jest taki przycisk, naciskasz go i hop – to się nazywa grot. I to jest mechaniczne. ME-CHA-NICZ-NE. Teraz już takich nie robią, bo to za drogie jest. Kiedyś producentom zależało, samochody robili pasjonaci dla pasjonatów, teraz je robią księgowi dla ludzi, którzy chcą dojechać z punktu A do B. Takich czasów dożyliśmy. A pomyśl sobie, że kiedyś jak producent naprawdę chciał, to robił kluczyk w kształcie samochodu. Rozumiesz? Kluczyk w kształcie samochodu. To jest dopiero coś. Ludzie szaleli, robili nawet listy najładniejszych kluczyków, a inni im przyklaskiwali, że genialne, no ale ich kluczyk to jest ładniejszy. Takie to były czasy.

Co mówisz? Że bez sensu jest podchodzić do samochodu, szukać pilota i klikać albo przekręcać kluczyk, skoro można nie mieć kluczyka i podejść z telefonem w kieszeni albo w torbie? Ech, niczego was nie nauczyli. Nawet nie wiesz, jaka to przyjemność, samemu przekręcić klucz w zamku. Takie mechaniczne. Takie… tworzące więź. Zupełnie jak zapach książki. Ale co ty możesz wiedzieć, w życiu prawdziwej książki nie widziałeś.

A jak się takie kluczyki udostępniało innym osobom, żeby mogły jeździć naszym autem? Normalnie, jak człowiek – szedłeś do kogoś albo ten ktoś do ciebie, no i mu ten kluczyk dawałeś. Normalny kontakt człowieka z człowiekiem, a nie jakieś ajmesydże twoje, klikasz sobie i nagle do pięciu osób może sobie jeździć twoim autem. I jeszcze możesz im ograniczyć moc silnika czy głośność radia. Nie do pomyślenia. Za moich czasów, jak komuś dawałeś klucze do auta, to mu ufałeś, to był twój człowiek. Ci młodzi, zero kontaktu z człowiekiem, tylko te ekrany.

Że co? Że takie coś pewnie łatwo uszkodzić albo zgubić? Ano pewnie! Jeden swój kluczyk wyprałem kiedyś i nie nadawał się do niczego. Z drugiego schodził trochę lakier i trochę guma. A jak dziadek był młody i po górach biegał, to kiedyś mu klucz trochę zawilgotniał w biegu, trochę się powytrząsał, no i potem jak dotarł do auta, to to przez kilka minut spontanicznie samo się zamykało i otwierało.

Ale to też była nauczka! To była nauczka, że trzeba rzeczy szanować. Że jak jesteś człowiek aktywny, no to kluczyk musisz w coś pozawijać, pozamykać, bo inaczej go zniszczysz i tyle będzie. Że jak go zgubisz, to jakbyś samochód zgubił. Że jak przed wyjściem nie będziesz go szukał 15 minut, to jakby tego wyjścia nie było. To budowało charakter.

A teraz? A teraz to masz ten swój wodoodporny telefon, pójdziesz sobie z nim pływać, biegać, jeździć na rowerze i co? Złapie cię deszcz i nic. Zgubić go nie zgubisz, bo prędzej byś dziadka zgubił niż telefon. Szukać go też nie musisz, bo masz go przyklejonego do ręki. A ja musiałem myśleć. Musiałem o niego dbać. Widzisz, ty to już nic nie musisz.

Tyle przynajmniej dobrze, że kiedyś ci się pewnie ten telefon rozładuje i nie będziesz mógł nim niczego otworzyć. Wtedy zatęsknisz za takimi porządnymi, fizycznymi kluczami, jakie kiedyś były.

Co? Że po rozładowaniu telefonu masz jeszcze pięć godzin, żeby spokojnie otworzyć nim samochód, a poza tym nie pamiętasz, kiedy ostatnio rozładował ci się smartfon?

Nie pyskuj gówniarzu, bo pogadamy inaczej.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać