Wiadomości

W Austrii obydwa koła muszą być na ziemi. Inaczej kwota mandatu powędruje w kosmos

Wiadomości 26.05.2022 47 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 26.05.2022

W Austrii obydwa koła muszą być na ziemi. Inaczej kwota mandatu powędruje w kosmos

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk26.05.2022
47 interakcji Dołącz do dyskusji

Kara za jazdę na tylnym kole i inne triki na motocyklu może w Austrii sięgnąć nawet 10 tysięcy euro. Policja może też zarekwirować jednoślad. Czy to pora na takie rozwiązania również w Polsce?

Jest na świecie kilka rzeczy, które mnie denerwują, ale spośród nich niektóre irytują mnie wyjątkowo. Gdy to piszę, czuję się jak 70-latek, ale muszę się przyznać – nie znoszę głośnych, pędzących po mieście motocykli. Gdy taki mnie mija, mam ochotę wygrażać mu pięścią i rzucać klątwy. Gdybym rzeczywiście miał swoje lata, unosiłbym laskę ku niebu i nią wymachiwał.

Gdy motocyklista robi „triki”, jest jeszcze gorzej

Hasło „droga to nie tor wyścigowy” jest oklepane, ale przecież prawdziwe. Droga nie jest również pustym placem, na którym od biedy tego typu manewry uchodzą. Oczywiście o ile w okolicy nie ma domów, których mieszkańcom mógłby przeszkadzać hałas.

Jazda na tylnym kole, palenie gumy, stawanie na przednim kole – tych rzeczy na drodze publicznej wykonywać się nie powinno. Kto to zrobi, musi zostać ukarany.

Niektóre kary bywają surowe

dopłaty do zakupu elektrycznego motocykla we francji

Jeżeli czyta nas jakiś motocyklista, który lubi sobie czasami wznieść przednie koło do nieba, niech tego nie robi. To znaczy, niech nas czyta, ale niech nie jeździ na kole. I na pewno nie w Austrii, chyba że chce mocno zbiednieć.

Jak donosi portal scigacz.pl w ślad za informacjami Brytyjskiej Federacji Motocyklistów, w Austrii wprowadzono nowe prawo. Według niego, takie zachowania jak wspomniana jazda na tylnym kole, stoppie (czyli stawanie na przednim), kręcenie baczków czy palenie gumy mogą spotkać się z karą nie tylko wtedy, gdy są wykonywane na terenie publicznym, ale również prywatnym.

Jak surowa może być kara za jazdę na tylnym kole?

Minimalnie, policjant może wypisać kwit na zaledwie 300 euro. Najbardziej emocjonujące są jednak górne granice mandatów. Jak to wygląda w tym wypadku? 10 tysięcy euro, czyli – po dzisiejszym kursie – aż 46 tysięcy złotych. Tyle może wynosić kara za jazdę na tylnym kole i inne niebezpieczne manewry na motocyklu w Austrii. Przy tych mandatach, polski drift za 5000 zł wydaje się okazyjnie tani.

Co więcej, policjant może zarekwirować motocykl na maksymalnie 72 godziny, jeśli uzna, że jego właściciel może „chcieć powtórzyć wykroczenie”. Jak to ocenić? Trudno powiedzieć, ale gdy ktoś dostanie 10 tysięcy euro kary, raczej nie będzie miał już ochoty na dalszą przejażdżkę.

Czy tak wysoka kara za jazdę na tylnym kole to dobry pomysł?

Mój wewnętrzny, wściekły emeryt wymachujący laską twierdzi, że oczywiście, trzeba karać z całych sił. Dorzuciłbym do tego równie drakońskie kary za zbyt głośne wydechy. Jasne, ratują życie. Słyszałem, że przepisowa jazda też.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać