Ciekawostki

Kamera cofania to wyposażenie obowiązkowe w Stanach. Ile płaci się za nią w Polsce?

Ciekawostki 09.05.2018 165 interakcji

Kamera cofania to wyposażenie obowiązkowe w Stanach. Ile płaci się za nią w Polsce?

Piotr Barycki
Piotr Barycki09.05.2018
165 interakcji Dołącz do dyskusji

Co łączy wszystkie samochody sprzedawane w Stanach Zjednoczonych od tego miesiąca? Każdy z nich, nawet najtańszy, jest wyposażony od teraz obowiązkowo w kamerę cofania. Co na to Europa?

Od 1 maja 2018 producenci sprzedający swoje pojazdy na terenie Stanów Zjednoczonych nie mają wyboru – jeśli oferowane przez nich auto ma masę mniejszą niż ok. 4500 kg, musi mieć na pokładzie kamerę cofania w wyposażeniu standardowym. Czy więc chodzi o miniaturowego Smarta, czy o monstrualnego Suburbana – pod tym względem wyposażone będą identycznie.

Nie jest to przy tym zaskakująca zmiana. NHTSA zapowiedziała ją już w 2014 r., a od 2013 r. zalecała przy kupowaniu nowego samochodu dokupienie tylnej kamery. Szacowano przy tym, że nawet bez najnowszej zmiany prawnej i tak więcej niż dwie trzecie samochodów w Stanach Zjednoczonych wyjeżdża z salonów z tym dodatkiem, a niemal połowa ma już kamery w wyposażeniu standardowym.

Teraz jednak wyboru po prostu nie będzie.

I po co to wszystko?

Dla zwiększenia bezpieczeństwa, oczywiście. Według statystyk NHTS każdego roku w Stanach ma miejsce 500 tys. wypadków przy cofaniu, w wyniku których ginie 210 osób, a 15 tys. odnosi obrażenia. Szczególnie narażone mają być dzieci, których z nowych samochodów, często SUV-ów, z ograniczoną widocznością z wewnątrz, w wielu sytuacjach po prostu nie widać.

Obowiązkowe kamery cofania nie sprowadzą wprawdzie śmiertelnego wyniku do zera, ale szacuje się, że mogą pomóc ograniczyć liczbę wypadków śmiertelnych o około 28 proc.

Co ciekawe, NTHSA nie podaje, o ile zmaleje liczba tego rodzaju wypadków w ogóle. I nic dziwnego – według danych tej organizacji w 2008 r. w Stanach 32 proc. nowych samochodów miało kamery cofania, natomiast w 2011 r. – już 68 proc. Liczba kolizji i wypadków przy cofaniu zmalała w tym okresie o zaledwie 8 proc. Nie brzmi to przesadnie imponująco, choć niektórzy szacują, że obecność kamery cofania zmniejsza prawdopodobieństwo kolizji o niemal połowę.

Sami przedstawiciele NTHSA przyznają, że obowiązkowe kamery cofania nie są uniwersalnym lekarstwem na wszystkie problemy. Tym bardziej, że część kierowców przy manewrowaniu polega wyłącznie na nich, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się poza ich polem widzenia. Część natomiast ignoruje ich obecność, więc sam obowiązek ich montowania nie zmienia tak naprawdę niczego.

Kto za to zapłaci?

Klienci, tutaj nikt nie próbuje nawet nikomu mydlić oczu. Przynajmniej dopóki nie przechodzimy do kosztów takiej instalacji.

Według wstępnych szacunków, takie wyposażenie podniesie koszt każdego nowego samochodu o kwotę od 40 dol. (jeśli pojazd standardowo ma już ekran) do 140 dol. (jeśli pojazd nie ma ekranu). Bardzo optymistycznie, jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasowe ceny kamer w formie wyposażenia dodatkowego.

Na korzyść (finansową) mieszkańców Stanów Zjednoczonych może przemawiać fakt, że większość nowych samochodów ma już w standardzie jakiś ekran systemu multimedialnego. Ogranicza to konieczność dokupienia go osobno (co znacząco podnosi koszt) i zwalnia producentów z konieczności… kombinowania.

Swego czasu, m.in. po to, aby ograniczyć koszty instalacji dużych wyświetlaczy, niektórzy producenci oferowali malutkie ekrany montowane we we wstecznym lusterku. Takie rozwiązanie stosowała między innymi Kia (w modelu Sorento) czy Toyota.

Jak nowe prawo wygląda w praktyce? Patrząc na strony producentów… różnie. 3-drzwiowy Yaris za 15,6 tys. dol. faktycznie ma w standardzie kamerę cofania z wyświetlaczem. Chevrolet Spark za 13 050 dol., również chwali się oferowaniem tej opcji bez dopłaty. Hyundai Elantra 2018 w bazowej wersji takiego dodatku natomiast nie oferuje. Podobnie najtańsza odmiana Kii Rio – przynajmniej według cennika.

A jak jest w Polsce?

W Europie nie zdecydowano się jeszcze na włączenie kamery cofania na listę obowiązkowego wyposażenia. I choć wydawałoby się, że pojedyncza kamera o niepowalającej jakości nie jest czymś, za co można sobie liczyć tysiące złotych, to spora część producentów – nawet z półki premium – tak właśnie robi. Czasem nawet kamery nie znajdziemy na liście wyposażenia dodatkowego.

W kwestii kosztu zakupu tego dodatku marki premium wypadają wręcz najgorzej, nie stosując przeważnie standardowych pakietów wyposażenia.

I tak np. u Audi za kamerę trzeba dopłacić przeważnie około 6 tys. zł. Przykładowo w A3 kamera cofania pojawia się na liście opcji i wymaga dopłaty 1990 zł, ale to tylko część ceny, jaką trzeba za nią zapłacić. Obecność kamery wymusza dodanie całego pakietu Audi Parking System Plus, więc łączny koszt kamerki wynosi… 5780 zł. Podobnie jest z A4 i A5 (kamera 2190 zł, cały obowiązkowy pakiet 5980 zł) oraz A7 (2630 zł za kamerę, 6990 zł za cały pakiet). Nawet luksusowa A8 wymaga w kwestii kamery dopłaty. Na szczęście tylko 2740 zł, bo Audi parking system plus jest tutaj w standardzie.

BMW również idzie drogą nakłaniania kupujących do dopłat, choć nieco mniejszych.

W serii 1 kamera z obowiązkowymi czujnikami parkowania z tyłu to wydatek rzędu 2014 zł. W popularnej Trójce za taki sam zestaw trzeba zapłacić z jakiegoś powodu trochę więcej, bo 2193 zł. W serii 5 czujniki parkowania z tyłu mamy w standardzie, więc wydatek ogranicza się do 2014 zł. W schodzącej 6-tce dopłacić trzeba 2523 zł. Od serii 7 dopłacać już na szczęście nie musimy. Za to możemy wydać 3811 zł na kamerę 360 stopni.

Nawet Lexus nie wypada tutaj przesadnie dobrze. W modelu IS kamera cofania jest standardem dopiero w wersji Prestige. W innych musimy dopłacić 2600 zł.

Także w Volvo trzeba trochę dopłacić. W bazowym V90 kamera wspomagająca parkowanie tyłem to wydatek 2270 zł. W podstawowym V60 dopłata jest nieco mniejsza i wynosi 2160 zł.

W markach popularnych często kamera cofania jest tańsza, ale producenci przyjmują wtedy inną taktykę – nie oferują jej w najtańszych wariantach swoich samochodów. Przykładowo w gamie Citroena kamera cofania dostępna jest teoretycznie we wszystkich modelach, ale np. w C1 problem jest taki, że nie jest dostępna dla bazowej wersji. W wyższej natomiast kosztuje aż 3000 zł. W Cactusie jest już dużo lepiej. Trzeba wprawdzie wybrać co najmniej środkową wersję wyposażenia, ale za kamerę z radarem parkowania zapłacimy już tylko 1100 zł.

Dacia w nowym Dusterze kamerę oferuje natomiast w standardzie, ale tylko pod warunkiem wyboru wersji Prestige (zmowa z Lexusem?). W wersji Comfort trzeba już dokupić pakiet za 1800 zł, a poniżej tej wersji kamery nie dokupimy w ogóle.

W popularnej Fabii kamera dostępna jest teoretycznie w każdej wersji wyposażenia i kosztuje 1100 zł. Do tej ceny trzeba jednak doliczyć koszt zakupu co najmniej radia Swing (2000 zł w wersji Active, potem w standardzie).

Kompaktowy Golf z tego samego koncernu wymaga natomiast dopłaty 960 zł za kamerę, 1550 zł za Instalację telefoniczna Komfort i 1710 zł za System radiowy Composition Media. Kamery nie można przy tym dobrać do wersji City i Trendline.

Podobnie jest w przypadku większego Passata, gdzie podstawowa dopłata wynosi 1890 zł, ale dla City i Trendline’a nie jest w ogóle przewidziana.

Daleko nam więc do Stanów Zjednoczonych.

Jeśli chcemy mieć kamerę – musimy dopłacić. Wyjątkiem są przeważnie jedynie najbardziej luksusowe samochody albo wysokie wersje wyposażenia pojazdów z niższych półek cenowych.

Choć może to i dobrze? Nie każdy w końcu do sprawnego parkowania (i wyparkowywania) potrzebuje dodatkowych gadżetów. A jeśli Unia Europejska nakaże kiedyś producentom montowanie kamer cofania w standardzie, wiadomo dokładnie, kto poniesie związane z tym koszty. I na powyższych kilkunastu przykładach dokładnie widać, ile one wyniosą i o ile mogą skoczyć w górę ceny nowych samochodów.

Dla naszego dobra, oczywiście.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać