Przegląd rynku

Małe crossovery odbiją się najszybciej. Sprawdzamy realne oferty do 80 tys. zł

Przegląd rynku 18.05.2020 272 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 18.05.2020

Małe crossovery odbiją się najszybciej. Sprawdzamy realne oferty do 80 tys. zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski18.05.2020
272 interakcje Dołącz do dyskusji

Podobno segmentem, który najszybciej wyjdzie na prostą, będą małe SUV-y i crossovery. Sprawdziłem te z niższej półki cenowej, żeby odpowiedzieć na pytanie: jaki SUV do 80 tys. zł?

80 tys. zł to niewiele jak za nowy samochód. Powinienem był ustawić limit na poziomie 100 tys. zł, ale uznałem, że czasy są trudne, a ludzie nieskorzy do dużych wydatków i że w obecnej rzeczywistości uboższe, ale tańsze w utrzymaniu odmiany będą się cieszyły większym wzięciem. Stąd dość niska cena maksymalna. Nie znaczy to, że nie da się za nią nic kupić, bo naliczyłem aż 12 crossoverów, które można „zabrać ze stoku” w cenie do 80 tys. zł. Powstaje tylko jedno pytanie: czy można liczyć na coś więcej niż silnik 1.0 i manualna skrzynia biegów? No to zobaczmy.

Na początek obowiązkowe elementy wyposażenia:

  • tempomat
  • skórzana kierownica
  • czujniki parkowania

Fajnie jakby były też:

  • klimatyzacja automatyczna
  • kamera cofania
  • dostęp bezkluczykowy
  • Android Auto i Apple CarPlay
  • automatyczna skrzynia biegów

Citroen C3 Aircross

Nie wiem dlaczego ten samochód jest tak mało popularny. Czy to tylko francuskie pochodzenie? Wątpię, bo przecież Renault sprzedają się jak oszalałe. Nieważne, zobaczmy co oferuje w cenie do 80 tys. zł. Przeważają wersje 1.2 110 KM w wariancie wyposażenia Feel, ale jak się dobrze poszuka, to trafi się na bogatszą odmianę Shine. Są więc czujniki parkowania, tempomat, klimatyzacja automatyczna, a nawet nawigacja na ekranie centralnym. Jest nawet kamera cofania, której nie znajdziemy na liście wyposażenia. Auto z prezentowanej oferty ma komunikaty komputera w języku francuskim, więc może trafiło do Polski jako niesprzedane we Francji. Zaskakująco dobrze wyglądają te czerwone akcenty. No i silnik, choć 3-cylindrowy, ma 1,2 litra pojemności, a nie 1.0 jak w pozostałych autach (z jednym wyjątkiem, do czego jeszcze dojdziemy).

jaki suv za 80 tys. zł
Fot. Citroen Auto Gazda Gliwice

Ford Puma

Już za 69-73 tys. zł można kupić wersję Trend 1.0 M6, czyli trzy cylindry, turbo i manualna skrzynia biegów. Auto jest totalną świeżynką rynkową, my właśnie je przetestowaliśmy (czytaj tutaj), więc póki co nie ma co liczyć na jakieś rabaty albo większe zniżki. Wyposażenie? Szału nie ma, ale za to cena jest dobra, więc narzekanie byłoby nie na miejscu. Na miejscu jest za to klimatyzacja automatyczna, czujniki parkowania, Android Auto i Apple CarPlay, dużo elementów z dziedziny bezpieczeństwa, są nawet trzy tryby jazdy.

jaki suv za 80 tys. zł
Fot. Ford Pol Motors

Hyundai Kona

Bardzo lubię to auto, świetnie się nim jeździ. Zwłaszcza hybrydowym. Niestety, za osiem dych o hybrydzie nawet nie ma co marzyć, trzeba się zadowolić 1.0 T-GDI 120 KM z sześciobiegową skrzynią ręczną. Warto natomiast poszukać egzemplarza z pakietem „7 LCD”, czyli z dużym ekranem centralnym, który przy okazji wyświetla obraz z kamery cofania. Auto ma też klimatyzację sterowaną elektronicznie, tempomat i kierownicę obszytą skórą. Wszystko fajnie, ale jeśli dołożymy któryś z atrakcyjnych wizualnie lakierów, to przebijemy już 80 tys. zł, więc pozostaje albo negocjować dalej (a to już i tak ponoć cena ze zniżką), albo zostać przy równie atrakcyjnej barwie śnieżnobiałej.

Fot. MK Centrum

Jeep Renegade

Można go kupić stosunkowo tanio, zdarzają się nawet oferty poniżej 70 tys. zł. Średnio kosztuje ok. 73-74 tys. zł za 120-konną wersję 1.0 Turbo Sport z manualną skrzynią biegów. Wszystko byłoby fajnie, ale w tej cenie nie ma żadnego rozsądnego wyposażenia. Klimatyzacja manualna, monochromatyczny wyświetlacz i tempomat. Tak po amerykańsku. Ale zupełnie nie po amerykańsku trzeba zmieniać biegi z ręki. Podziękuję. I to mimo wizualnych zalet Renegade – ten samochód niesłychanie podoba mi się z wyglądu. Szczególnie na tych 16-calowych stalakach.

jaki suv za 80 tys. zł
Fot. Jeep ADF Auto

Kia Stonic

Tak jak w wielu innych przypadkach, mamy tu do czynienia z ceną podawaną po zniżce dla grup zawodowych (na liście m.in. pracownicy sklepów Biedronka) albo dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Nie zmienia to faktu, że niecałe 80 tys. zł za Stonica 1.0 T-GDI 120 KM z automatem (!) i w wersji L to oferta trudna do pobicia. Zgadzam się, że konkurenci są przestronniejsi i bardziej „w terenowym stylu”, ale kwestie stylistyczne to rzecz indywidualna, a Stonic punktuje za wyposażenie. Kamera cofania + czujniki, siedmiocalowy ekran z nawigacją, skórzana kierownica, podgrzewane siedzenia. Apple CarPlay i Android Auto też są na miejscu. Nawet kierownica się podgrzewa – ficzur typowy dla aut koreańskich. Nie ma tylko bezkluczykowego dostępu. Ale jest automat i to jest bardzo mocny punkt tej oferty.

Fot. Kia Toruń

Nissan Juke

Nissan stawia nas przed trudnym wyborem. Czy kupić 1.0 czy 1.0? Haha, to nie tak. Do 80 tys. zł mamy do wyboru – albo uboższą odmianę Acenta, ale z automatyczną skrzynią biegów, albo bogatszą N-Conecta, ale z koniecznością zmiany biegów z łapy. Moim zdaniem sprawa jest jasna: parę gadżetów więcej w N-Conecta czy dwukolorowe nadwozie nijak nie rekompensują machania lewarkiem od biegów, zwłaszcza że jak miałem okazję to sprawdzić, nie jest to najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Dlatego Acenta z automatem zdecydowanie wygrywa. Ma automatyczną klimę, tempomat i kamerę cofania. Są podgrzewane fotele, Android Auto i Apple CarPlay. Wygląda to zaskakująco atrakcyjnie. A jeśli chcesz dowiedzieć się szczegółowo, co sądzę o nowym Juke’u, to tu jest jego test, w ramach którego przejechałem prawie 1000 km. 

Fot. Nissan Superauto

Peugeot 2008

Nie było go jeszcze nawet w naszym teście, a już stoi u dilera w Bydgoszczy, świeżutki 2008 w wersji „AVTIVE” (pewnie chodziło o Active), z trzycylindrowym silnikiem 1.2, manualną skrzynią i mocą 100 dzikich koni mechanicznych. Pachnące nowością auto ma zupełnie niezłe wyposażenie. Na przykład stalowe felgi z kołpakami. No dobrze, to akurat nie najlepszy przykład, ale z drugiej strony, co w tym złego? Wolałbym sto razy mieć auto na stalowych felgach, ale przynajmniej z tempomatem i kamerą cofania. Niestety z tych dwóch rzeczy 2008 za 80 tys. zł ma tylko tempomat. Jeśli dobrze widzę, to na liście wyposażenia zabrakło też czujników cofania, a klimatyzacja jest manualna. No cóż, taki efekt nowości, chcemy mieć najnowszy model, to trzeba płacić. 

jaki suv za 80 tys. zł
Fot. Novum Motors

Renault Captur

Za niecałe 80 tys. zł można trafić Captura w wersji Intens, czyli tej bogatszej. Bazowa nazywa się Zen. Niestety, nie daje to możliwości wyboru wersji układu napędowego. Jest tylko 3-cylindrowy, 100-konny 1.0 ze skrzynią manualną, czyli już na tym etapie Captur dostaje bęcki od siostrzanego Juke’a. 

W wyposażeniu Captura Intens mamy tempomat, automatyczną klimatyzację oraz, co ciekawe, nawigację z mapą Europy. Nie wiedziałem, że w 2020 r. to jeszcze jest istotne. Ważny dodatek to karta Hands Free, czyli nie musimy wyjmować jej z kieszeni żeby otworzyć i uruchomić samochód. Wydawałoby się, że to oczywista rzecz w nowych autach, ale wcale nie, tradycyjne kluczyki wciąż trzymają się nieźle. Captur Intens ma też skórzaną kierownicę, a to jeden z punktów na który zdecydowanie zwracam uwagę. Gniecenie porowatej gumy skutecznie psuje uczucie prestiżu płynącego z posiadania nowego wozu. Nie ma jednak kamery cofania. Ogólnie pod względem układu napędowego i wyposażenia Captur wypada średnio.

Fot. AMS Chróścicki

Seat Arona

Arona za 8 dych czeka na nas w wersji FR z pakietem Full LED, co oznacza że ma światła diodowe z przodu i z tyłu. Czy to aż takie ważne – dyskutowałbym, chyba że ktoś kupuje litrowego, miejskiego pomykacza do gniecenia po autostradzie. Pod maską 1.0 TSI 115 KM, wśród wyposażenia – skórzana kierownica, tempomat i manualna klimatyzacja Climatic. Są czujniki parkowania, o kamerze niestety nie ma mowy, podobnie jak o bezkluczykowym systemie dostępu. A jeszcze nie doszliśmy do tego, że za 79 800 zł można kupić ten wóz, pod warunkiem że mowa o leasingu na firmę bądź zniżce dla grup zawodowych. Trochę nie rozumiem polityki cenowej Seata i tego w jaki sposób ma się on pozycjonować na tle pozostałych marek VW, ale nie jestem tu od rozumienia, tylko od napisania ile co kosztuje, i co dają w wypasie. Ale uwaga – jeśli nie przeszkadza nam rocznik 2019, to można kupić dużo lepiej wyposażoną Aronę FR

Fot. Seat Autorud Rzeszów

Skoda Kamiq

Wcale jeszcze nie ma tak wielu Kamiqów w ogłoszeniach z nowymi samochodami. Można przebierać w Scalach, Kamiqi albo schodzą szybciej, albo dealerzy mniej ich zamawiają. Znalazłem jednego za 79 900 zł, podobno ze zniżką 4100 zł. To wersja Ambition 1.0 TSI 115 z manualną skrzynią biegów. Z początku nie byłem przekonany, ale potem zacząłem przeglądać zdjęcia, na których pokazano wyposażenie. I proszę: Android Auto/Apple CarPlay – jest. Tempomat – jest. Skórzana kierownica – jest. Climatronic – tak. Czujniki parkowania – są. Kamera cofania – nieźle, jest nawet kamera. Jestem trochę pod wrażeniem. Seat Arona może iść płakać w kącie. 

Szkoda tylko, że Kamiq jest palony z kluczyka. Ale nie można mieć wszystkiego. 

Fot. Skoda Wątarski

Suzuki Vitara

W niespodziewany sposób ten nienowy już model zyskuje na atrakcyjności, ponieważ jako jedyny w zestawieniu ma silnik 1.4 Turbo – największy spośród opisywanych aut. Rozwija on 140 KM i łączy się z układem mild hybrid oraz manualną skrzynią biegów z 6 przełożeniami. 79 900 zł kosztuje Vitara w wersji Premium, czyli całkiem dobrze wyposażonej, trik polega na tym, że jeśli dołożymy lakier metalizowany to znajdziemy się powyżej 80 tys. zł. Trzeba będzie jeździć białym i często go myć. Vitara w wersji Premium ma kamerę cofania, adaptacyjny tempomat, automatyczną klimatyzację i oczywiście układy z dziedziny bezpieczeństwa, jak alert zjazdu z pasa ruchu. Nie znalazłem na liście wyposażenia Android Auto ani Apple CarPlay. Vitara będzie odpowiadać klientom, którzy chcą tym autem jeździć w trasy (większy silnik), a na radykalnie nowoczesnej stylizacji nieszczególnie im zależy.

Fot. Suzuki Matsuoka Poznań

Volkswagen T-Cross

Nie wiem po co kupować T-Crossa, skoro za te same pieniądze dostępny jest większy i wygodniejszy Golf Sportsvan. No ale skoro miało być o crossoverach, to niech będzie. T-Cross w okolicach 80 tys. zł trafia się w dwóch wersjach: 1.0 TSI 95 albo 1.0 TSI 115 KM. Polecam oczywiście tę drugą, bo ma 6 biegów. Nie jest jednak łatwo znaleźć takie auto, bo one są droższe niż 80 tys. zł, tyle że salony wystawiają je za mniejszą cenę z gwiazdką. Owszem, sprzedamy ci T-Crossa za niecałe osiem dych, ale pod warunkiem że w leasingu na firmę bądź ze zniżką dla grup zawodowych.

T-Crossa chwaliliśmy w teście jako auto bardzo przestronne i wygodne, jednak w wersji Life nie można liczyć na przebogate wyposażenie. Są czujniki parkowania i podgrzewane fotele, kierownica wielofunkcyjna i to całe bezpieczeństwo. Nie ma tempomatu – przynajmniej nie widzę go na liście. To byłby dla mnie problem. 

Fot. Volkswagen Bednarek

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać