Samochody używane / Przegląd rynku

Pomyłkowy przegląd ofert: najlepsze samochody używane za 300 tys. zł i więcej

Samochody używane / Przegląd rynku 21.09.2020 367 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 21.09.2020

Pomyłkowy przegląd ofert: najlepsze samochody używane za 300 tys. zł i więcej

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski21.09.2020
367 interakcji Dołącz do dyskusji

Jaki samochód używany kupić za 30 tys. zł – zapytał mnie znajomy na messengerze. Najpierw napisał jednak „300 tys. zł”, a ja uznałem że to świetny temat na przegląd. 

To pomyłkowy przegląd. Oto zrzut ekranu z pomyłki.

Ale zacząłem go pisać od działu „limuzyny” i szkoda było mi to wyrzucić, więc postanowiłem dokończyć przegląd „jaki samochód używany kupić za 300 tys. zł lub więcej”. To całkiem realny problem, niektórzy mają 300 tysięcy złotych do wydania, ale niekoniecznie chcą się pokazywać w salonie, jak zatrzymani ostatnio w Hiszpanii gangsterzy o pseudonimach „Gruby” i „Bandziorek”. Wtedy pozostaje udać się na OLX i zobaczyć, co oferuje nam rynek w cenie przekraczającej wartość średniego mieszkania w średniej wielkości mieście. Oferty za 300 i więcej tysięcy złotych podzieliłem na trzy działy: limuzyny, SUV-y i samochody sportowe. W każdej z nich wybrałem po 3 wozy. Teraz możecie zacząć czytać i naszykować te drobniaki, w razie jakby coś Wam wpadło w oko.

Na początek samochody sportowe. Jaki samochód sportowy kupić za 300 tys. zł?

Pierwsza propozycja jest bardziej oczywista niż oczywista oczywistość: Porsche 911. Ani sekundy nie zastanawiałbym się nad zakupem tego egzemplarza. Właściwie można na nim zakończyć ten przegląd. Ma czerwone wnętrze. CZERWONE WNĘTRZE. To zawsze bije wszystko inne. Nie chce mi się nawet wgłębiać w to czy jest to Carrera 2 czy 4, S czy GTS, patrzcie na moje usta, CZER-WO-NE-WNĘ-TRZE. Oczywiście są i inne 911-tki, warte zainteresowania jeśli nie dostajesz obłędu z ekscytacji na widok bur….owej tapicerki (chodzi o słowo „buraczkowej”).

Ten samochód ma niezłą cenę, ale nie ma zdjęć wnętrza. A tę 911-tkę sprzedaje pani Iza. Czarny na czarnym, napęd na tył – auto może nie wygląda aż tak szokująco jak jakieś kolorowe zestawienia, ale chyba też bym wolał 2WD w takim wozie. Atrakcyjne wydaje się Porsche wystawiane przez autoryzowanego dealera – to zapewne gwarantuje prawdziwą przeszłość z historią serwisu itp. No i co z tego, skoro to cabriolet? I zostają nam te dwa, to jest takie czerwone – trochę drogie jak na 2012 r. – i czarne z 2015 r., które jest targane od Niemca, a cenę ma jak salon Polska serwis zobacz. Ogólnie za 300 tys. z okładem można kupić 911-tkę w wieku 5 lat, z napędem na 4 koła i skrzynią PDK, od polskiego właściciela. Tylko trzeba się postarać. A potem ją sprzedać i kupić coś uczciwego z chłodzeniem powietrzem.

jaki samochód za 30 tys. zł
Czerwone wnętrze.

To może Nissan GT-R

Alternatywą dla 911-tki jest Nissan GT-R. Potwornie szybki i podobno dość łatwy do opanowania, ale niektóre roczniki były trapione problemami ze skrzynią biegów i paroma innymi drobiazgami. Wybór nie jest duży, choć wystarczy żeby kupić coś sensownego. Na przykład ten ma ładny kolor, i jest od znanej firmy Kimbex. Dla odmiany ten biały ma ponoć przebieg 7000 km, nigdy nie był na torze i nigdy nie była uruchamiana procedura startu. Jezus Maria człowieku, to po co go kupiłeś? Jedź go trochę poupalać. Od tego jest. Dla odmiany tym ktoś przejechał 68 tys. km w trzy lata. Tak trzeba żyć. Wolałbym takiego rozjeżdżonego niż tego zastanego. I to już koniec wyboru GT-Rów za nieco ponad 300 kafli. Można mieć i droższego, ale wtedy wchodzimy w pułap aut nowych.

jaki samochód za 30 tys. zł
Oferta od Kimbex Dream Cars

To może tanie Ferrari

No i coś z zupełnie innej beczki. Tanie Ferrari. Tanie, bo Ferrari realnie zaczynają się od 350 tys. zł. Z pewnością wóz za 300-400 kafli nie będzie idealny i nie będzie to najrzadsze Ferrari, ale umówmy się, że Ferrari to jest inna liga niż GT-R. Taki GT-R objedzie je w każdych warunkach, a i tak wszyscy będą się gapić na typa w cavallino rampante. Nawet jeśli osiągi jego auta pozwolą na nawiązanie walki tylko z Superbem 2.0 TSI.

I tak wśród tanich Ferrari mamy przede wszystkim nieco wiekowy już model 308. Tego trzeba przytargać z Danii, ale ma dobrą cenę. Tego pana możecie kojarzyć z warszawskiego Rembertowa, szkoda że nie napisał opisu. Ale spoko, pan Krzysztof nie jest jedyny, najdroższe 308 w ogłoszeniach też nie ma opisu. Dawaj pieniądze i nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz.

Inne tanie Ferrari na OLX to 348-mka (też z Danii), 360-tka od pana Sławka z ładną kolekcją samochodów w tle, oraz 430-tka w rozsądnej cenie, od prywatnego właściciela, choć jako sprzedający widnieje GRUPA ETNA. Z tych trzech najbardziej podoba mi się 348, a najwięcej sensu ma ta California. I nie chodzi o kampera od VW.

To ten z Danii od firmy Uniloop

Jaki samochód za 300 tys. zł i więcej? AUTA LUKSUSOWE I LIMUZYNY

Ze smutkiem skonstatowałem, że nie ma żadnego Rolls-Royce’a w cenie 300-400 tys. zł. Zdarzają się Wraithy za dwa razy tyle, ale to rzadkość. Zobaczmy więc Bentleye – i tu też chudawo, ale jednak trochę lepiej, bo znalazłem dwa Continentale Flying Spur w cenie ok. 380 tys. zeta. Ten skradł me serce, trzeba mieć dużo dystansu do siebie, żeby kupić Benka w kolorze teutońskiej taryfy. Z czarnymi felgami wygląda wspaniale, a do tego pod maską pracuje W12 o mocy 625 KM. Tak to można. Ten jest trochę tańszy, ale amerykańskie pochodzenie nie przekonuje mnie. Moim zdaniem sprzedający powinien od razu dorzucać zdjęcia raportu Carfax albo auta przed naprawą (w opisie nie ma nic o bezwypadkowej historii). No i to niestety na tyle z Bentleyów. Ale może uda się jednak za te pieniądze wyrwać coś równie dwunastocylindrowego.

Tak trzeba żyć

Będzie trudno, bo popatrzyłem na klasy S

S-ka z V12 z generacji W222 to rzecz prawie niemożliwa. Jeśli chodzi o S63 AMG (czyli V8), to proszę bardzo, tu jest egzemplarz z Japonii. Czterolitrowe S560L w wieku zaledwie 3 lat też można dostać za niewiele ponad 300 tys. zł, utrata wartości musiała tu być bolesna. Ta ślicznotka (za stosowanie tego słowa w motoryzacji powinny być kary więzienia) ma cudowne jasne wnętrze, ale na dwanaście garnków pod klapą też nie mamy co liczyć. Moi sąsiedzi z VCentrum postarali się bardzo nad zdjęciami tego AMG S63, i być może warto się nim zainteresować, bo nie jest z żadnej Japonii, Stanów, ani od Niemca, tylko z polskiego salonu. Ciekawe, czemu ten salon go nie odkupił. A jak ktoś uważa, że W222 w wersji zwykłej, czy nawet Long, wciąż ma za mało miejsca, to do kupienia jest też S Maybach. To auto bardzo mi się podoba z zewnątrz, jest tak nienachalnie wydłużone, w taki sposób który nie krzyczy „kurka wodna, musieliśmy to jakoś wydłużyć”, tylko tak jakby od początku projektowano je także pod taką wersję (tzn. tak po prostu było). Poza tym kocham te felgi.

ALE na szczęście na samym końcu listy czeka na nas to, na co liczyliśmy od samego początku. W222 V12, szejseta, pogromca autostrad. Dwanaście cylindrów teutońskiej siły. To jest to.

Maserati, czyli mem z piesełem

Niestety, jak widzę Maserati Quattroporte w cenie S-klasy z V-dwunastką, to na myśl przychodzi mi tylko to:

jaki samochód za 30 tys. zł

Nie zmienia to faktu, że są ludzie, którzy nie chcą być widziani w aucie z Niemiec i z premedytacją wybierają niszowe marki w segmencie luksusowym. I na nich właśnie czeka Quattroporte. Nie jest ono nawet takie złe, szkoda tylko że w kabinie tak dużo elementów kojarzy się z Dodge’em. Można też obdarzyć swoją uwagą ten egzemplarz (czerwone wnętrze!). Pod maską V6 z podwójnym doładowaniem, niestety nie V8.

SUV-y za 300 tys. zł i więcej

Kiedyś rzecz niewyobrażalna, teraz najczęściej pierwszy wybór za gruby pieniądz – czyli SUV. Zacznijmy od czegoś odjechanego, tj. od Tesli Model X. Nie do końca jestem pewien, czy spełnia ona założenia SUV-a, bo ma podwyższone nadwozie, ale nie zawieszenie. W każdym razie jest ogromna (ponad 5 m), elektryczna, i rozwala system swoimi podnoszonymi drzwiami. Ludzie się tak gapią, jakby właśnie lądowało UFO. Na inną planetę też trzeba często udać się w celu serwisowania tego przejawu geniuszu Elona Muska, chyba że mieszkasz w aglomeracji warszawskiej albo blisko granicy niemieckiej.

Teslę Model X warto kupić z jednego powodu. Ten samochód w swojej 772-konnej wersji rozpędza się do setki w 2,9 sekundy – ten gigantyczny kloc na kołach łoi motocykle ze startu zatrzymanego. Zapewne nigdy bym tego nie spróbował, bojąc się że przy takim przyspieszeniu w coś wywalę, ale sprzedający obszernie się tym chwalą w ogłoszeniach. Biedacka wersja 525 KM jest przy tym zupełnie nieakceptowalna. Sprzedający wspomina o darmowym ładowaniu na Superchargerach i to dożywotnim, ale byłbym ostrożny z wiarą w to. Tesla potrafi zmienić zasady z dnia na dzień i możesz jedynie płakać i płacić. Są też jednak inne korzyści poza darmowym (póki co) ładowaniem, jak brak akcyzy przy konieczności rejestracji z zagranicy oraz zielone tablice pozwalające na jazdę buspasem i darmowe parkowanie.

Może jednak Range Rover

Owszem tak, ale musi mieć dużo cylindrów, ponieważ dużo cylindrów = luksus. No chyba, że Tesla, ale to osobny rozdział. I proszę, czeka na nas coś wyjątkowego: diesel 4.4 V8. Ktoś jeszcze robi taką konfigurację w ogóle poza Audi? Już samo wnętrze Range Rovera ze swoją bardzo niską linią okien i gigantyczną konsolą środkową jest trochę z innej planety, a jeśli do tego dodamy jeszcze bulgot ośmiu cylindrów, planeta staje się nawet odleglejsza.

Wszystko fajnie, ale jest przecież jeszcze mocniejsza wersja. Z początku znalazłem tylko wariant Sport, a nie „dużego” Rendża, nie zmienia to faktu że 5.0 V8 510 KM to jest coś, czym warto się zainteresować. Takich już nie będzie. Za słabo? Dobra. To uważajcie teraz. Pięć zero fał osiem, pińcet dziesięć kunia, DUŻY RANGE ale nie ten zwykły, tylko LWB. Ultymatywny luksus w klasie aut uterenowionych. Rzeczywiście wnętrze wbija w fotel. Taki wóz za niecałe 400 kafli, podczas gdy jakieś BMW potrafi kosztować drożej?

jaki samochód za 30 tys. zł
Whoa

Może chcesz jechać na wschód

Jeśli tak, to twoim luksusowym samochodem powinna zostać Toyota Land Cruiser V8, czyli seria J20. Auto nadal produkowane z paroma zmianami, w ofercie pozostaje od 12 lat. Ma ramę, V8, doskonałe zdolności terenowe i na wschodzie stanowi synonim luksusowego auta terenowego. Im większy ruski gangus, tym ma większego Land Cruisera.

Trochę nie kumam treści tego ogłoszenia, niby to jest cesja leasingu ale płaci się całość, czy co, jak do tego doszło – nie wiem. Zastanawia mnie też prześmiesznie mały przebieg. Ktoś kręcił się tylko po mieście swoim LC V8? Bardziej przekonuje mnie egzemplarz od W&J Wiśniewski. I ten przebieg bardziej realistyczny, i po prostu kupuje się to co jest – ale też kosztuje to odpowiednio więcej. A za prawie 400 000 zł czeka na nas wersja EXTREME przystosowana do jazdy po pustynnych wydmach. Na razie takich w Polsce nie mamy, ale to kwestia czasu. Problem w tym, że to cena netto, auto jest nowe, a ponadto raczej nie stoi w powiecie czarnkowsko-trzcianeckim tylko w którymś z Emiratów Arabskich wchodzących w skład ZEA. Spoko że sprzedający nie podał jak ma zamiar to przytransportować i zarejestrować. Oj tam takie szczegóły przy małym miejskim autku za jedyne pół bańki…

I INNE PROPOZYCJE

Nie brakuje naprawdę szalonych pomysłów na wydanie ponad 300 tys. zł. Supra JZA80 za 399? No jest. Ogromny pickup marki RAM, osiągający wielkość przeciętnego domu jednorodzinnego w Japonii? No jest. Dopasiony Escalade? Już po niego jadę. Wynalazków nie brakuje, jest i Radical, i Morgan, a nawet Aston Martin. I to czterodrzwiowy. Jest nawet Ford Model T w cenie 399 tys. zł, nieco odrealnionej jak za ten model z opisem „wiem, zdjęcia kiepskie, ale nie chce mi się robić lepszych”. Plus za szczerość, minus za skuteczność.

A co ja bym wybrał? Zasadniczo to za te pieniądze mógłbym mieć 30 Kangoo i 30 Berlingo jedynek, byłbym wówczas bardzo zadowolony. Ale gdybym musiał już wydać tak horrendalne pieniądze na samochód używany, zaskoczeń nie będzie, kupiłbym sobie lochę. Choć za dużo kosztuje trochę. Basse-hohen, basse-hohen.

Tego Mercedesa sprzedaje Duda-Cars

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać