Lokowanie produktu

Zapomnij o płytach CD. Tak dziś słucha się muzyki w samochodzie

Lokowanie produktu 29.11.2018 167 interakcji

Zapomnij o płytach CD. Tak dziś słucha się muzyki w samochodzie

Piotr Barycki
Piotr Barycki29.11.2018
167 interakcji Dołącz do dyskusji

Wsiadasz do auta, wyjmujesz płytę, wkładasz ją do… nie, moment, stop. Mamy już 2018 r. i prawie nikt nie kupuje płyt, a w wielu nowych autach nie ma ich odtwarzaczy. Jak więc słuchać ulubionych utworów w trakcie podróży?

Można oczywiście dalej lubić płyty kompaktowe, można też mieć w domu całą ich kolekcję. Nie zmienia to jednak faktu, że świat poszedł do przodu – prawa jazdy dawno już zrobiły osoby, które w życiu nie kupiły i może nawet nie miały w ręku ani jednego CD. I do nich właśnie dostosowuje się rynek – w tym i ten motoryzacyjny.

Na szczęście nie ma w tym nic złego. Zamiast pojedynczego, fizycznego nośnika, o którym zawsze trzeba było pamiętać, mamy teraz do dyspozycji cały szereg alternatywnych rozwiązań.

Jakich? Mieliśmy to okazję ostatnio sprawdzić przy okazji jazd Mitsubishi Eclipse Cross, który był o tyle wdzięcznym narzędziem do tego materiału, że oferował niemal wszystkie znane ludzkości współczesne metody słuchania muzyki. I to prawie w standardzie – wszystkie wersje wyposażenia od Invite Plus w górę oferują bowiem system SDA (Smartphone Link Display Audio). Oto, co w nim znajdziemy i jak słuchaliśmy muzyki podczas jazd testowych:

Bluetooth

Rozwiązanie najlepsze, bo uniwersalne. W niemal każdym współczesnym samochodzie znajdziemy dzisiaj moduł Bluetooth obsługujący profil A2DP. A właśnie tyle wystarczy, żeby cieszyć się bezprzewodowym strumieniowaniem muzyki z telefonu na samochodowy zestaw audio.

Nie ma przy tym większego znaczenia to, z jakiego smartfona korzystamy. Musielibyśmy od długich lat nie wymieniać go na nowszy model, żeby mieć jakiekolwiek problemy z podłączeniem się do samochodu. W skrócie: jeśli telefon ma dotykowy ekran – nie musimy się niczym przejmować. Jeśli nie ma – prawdopodobnie też wszystko zadziała jak należy.

Odtwarzanie muzyki przez Bluetooth nie różni się przy tym specjalnie od odtwarzania z wbudowanego napędu. Ba – jest nawet lepsze. Nie dość, że możemy obsługiwać całość np. z poziomu przycisków na kierownicy, to jeszcze zyskujemy dostęp do niemal nieograniczonych bibliotek usług streamingowych. Owszem, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy w ten sposób słuchali muzyki przechowywanej lokalnie na telefonie. Możemy jednak uruchomić np. Spotify czy Apple Music i w ten sposób rozbudować naszą muzyczną bibliotekę.

Połączenie przez Bluetooth ma jeszcze dwie zalety. Po pierwsze, możemy np. przekazać nasz telefon pasażerowi i to on będzie decydował o tym, co będzie odtwarzane – bez gmerania przy ekranie nawigacji czy ciągłych próśb o zmianę utworu. Po drugie połączenie przez Bluetooth połączy nasz telefon z zestawem głośnomówiącym, więc będziemy mogli jeździć i rozmawiać legalnie, a do tego wygodniej – muzyka przy połączeniu przychodzącym zatrzyma się, a po jego zakończeniu – wznowi.

Pamięć przenośna

Odrobinę archaiczne rozwiązanie w czasach powszechnego streamingu, ale jeśli ktoś skopiował swoją ogromną kolekcję płyt do formatu cyfrowego, to rozwiązanie wydaje się idealne. Jest też dobre w sytuacjach, kiedy nie słuchamy muzyki z telefonu i nie chcemy tracić na nim miejsca – pendrive’y w obecnych czasach są tanie i pojemne, a do tego zajmują niewiele miejsca. Dlaczego więc nie?

Taki sposób słuchania muzyki ma przy tym kilka przewag nad streamingiem przez Bluetooth. Przede wszystkim nie rozładowujemy akumulatora naszego telefonu. Do tego cała konfiguracja jest jeszcze prostsza, niż parowanie Bluetooth.

Wystarczy włożyć nośnik do odpowiedniego portu w samochodzie, przełączyć źródło muzyki na USB i to tyle. Możemy do woli wybierać, w jaki sposób chcemy odtwarzać nasze foldery, nawigować pomiędzy nimi i oczywiście sterować z poziomu kierownicy.

Prawie jak CD, tylko w nieco bardziej kompaktowej formie.

Android Auto i CarPlay

Moi absolutni faworyci. Żaden z nich nie jest w jakiś zdecydowany sposób lepszy od drugiego – ten pierwszy sprawdzi się oczywiście najlepiej u posiadaczy Androida (5.0 lub nowszego), ten drugi u posiadaczy iPhone’a (5S lub nowszego). Warto więc upewnić się, że samochód, który planujemy kupić, wspiera oba te rozwiązania (jak np. nasze testowe Mitsubishi Eclipse Cross). W przeciwnym przypadku przy zmianie telefonu może okazać się, że będziemy musieli… zmienić również auto.

Jeśli jednak wybierzemy dobrze, jest spora szansa, że to właśnie z jednego z tych dwóch systemów korzystać będziemy najczęściej. Po pierwsze ich konfiguracja jest niemal całkowicie bezproblemowa. W przypadku iPhone’a nie trzeba nawet instalować żadnych dodatkowych aplikacji – wystarczy podłączyć telefon za pomocą kabla Lightning. Użytkownicy Androida nie mają niestety aż tyle szczęścia – Android Auto teoretycznie nie jest dostępne w Polsce, więc konieczne jest pobranie i instalacja odpowiedniej aplikacji na smartfonie. Nie powinno to jednak nikomu sprawić większych problemów. 

Po drugie rozwiązania te dają nam pełen dostęp do systemowych (i nie tylko) aplikacji do odtwarzania muzyki. Z kompletnym dostępem do biblioteki muzycznej, naszych list odtwarzania czy np. polecanych utworów.

Całość jest przy tym tak zaprojektowana, żeby wygodnie dało się ją obsługiwać z poziomu nie tylko dotykowego ekranu systemu nawigacyjnego, ale też np. dodatkowego gładzika. I właśnie w ten sposób najchętniej obsługiwałem system CarPlay w Mitsubishi Eclipse Cross – bez sięgania do ekranu, bez brudzenia wyświetlacza palcami. Prosto i wygodnie.

Posiadacze Android Auto mają zresztą do wyboru również opcję głosowej obsługi całego systemu. W CarPlay rozwiązanie to wprawdzie działa, ale niestety tylko po angielsku.

Poza tym CarPlay i Android Auto to też wejście do świata aplikacji przystosowanych właśnie do używania w trakcie jazdy. Wliczając w to również nawigację za pomocą kilku zewnętrznych aplikacji.

Swoją drogą w Eclipse Cross nie da się dokupić wbudowanej nawigacji – jedyna opcja to właśnie SDA i podłączenie do niego smartfona. Fantastyczne rozwiązanie w momencie, kiedy większość dedykowanych systemów nawigacyjnych przeważnie ma przestarzałe mapy i niezbyt oczywisty interfejs. A na końcu i tak najczęściej nawigujemy z pomocą np. Google Maps czy podobnego programu, mając do dyspozycji zawsze aktualne mapy i dane na temat ruchu drogowego.

DAB

Tutaj na zdjęciu akurat radio FM, ale DAB również jest dostępne.

Nie jest to wprawdzie system pozwalający nam słuchać muzyki z telefonu, ale też warto upewnić się, że mamy go na pokładzie. Czym jest DAB? To po prostu cyfrowa wersja standardowego radia FM, zapewniająca wielokrotnie lepszą jakość dźwięku.

W tej chwili w Polsce wprawdzie nie znajdziemy aż tak wielu stacji nadających w cyfrowym formacie, co za pośrednictwem klasycznego FM, ale jeśli kupujemy auto na dłużej, dobrze jest pomyśleć o tym dodatku. Niektóre kraje już powoli wycofują się z FM, więc w końcu i w Polsce zapewne przyjdzie na nie czas.

Na co zwrócić największą uwagę?

To proste – na to, żeby w naszym samochodzie nie zabrakło żadnej z tych opcji, bo dla każdej z nich znajdzie się zastosowanie. Strumieniowanie przez Bluetooth przyda się, gdy np. któryś z pasażerów będzie chciał odtworzyć nam naszą playlistę. Obsługa muzyki z USB będzie przydatna, kiedy ktoś stworzy np. listę na dłuższy wyjazd ze swojej dotychczasowej kolekcji plików.

Android Auto i CarPlay to natomiast rozwiązania, z których będzie się chciało korzystać codziennie – są po prostu najlepszymi dostępnymi na rynku systemami nie tylko w kwestii muzyki, ale ogólnie pojętych systemów multimedialno-rozrywkowych. I w 2018 r. po prostu wypada, żeby producenci samochodów oferowali te rozwiązania w parze. Sam nie wyobrażam sobie, żeby mój kolejny samochód nie był w stanie porozumieć się z telefonem właśnie na takim poziomie.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać