Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony

Jak media społecznościowe wpływają na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Studium przypadku

Bezpieczeństwo ruchu drogowego / Felietony 23.06.2022 52 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 23.06.2022

Jak media społecznościowe wpływają na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Studium przypadku

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski23.06.2022
52 interakcje Dołącz do dyskusji

Dealer znanej marki urządził dla klientów „jazdy pokazowe” po górskiej drodze. Jeden z potencjalnych klientów upalał, poszedł bokiem i prawie zdjął rowerzystów. 

Czasy nie są łatwe jeśli chodzi o rynek motoryzacyjny, więc każdy sposób na przyciągnięcie klientów jest na wagę złota. Tym razem dealer marki premium postanowił urządzić „roadshow” swojego szybkiego modelu po drodze z Katowic do Szczyrku. Uczestnikom imprezy udostępniono możliwość „indywidualnych przejazdów rekreacyjnych”.

Jeden z uczestników myślał chyba, że gra w filmie o Jamesie Bondzie

Ponoć szedł bokiem jak opętany, problem w tym że iść bokiem dobrze jest bardzo trudno – powstał nawet o tym film „Fast & Furious: Tokyo Drift” (najlepszy z serii). Słabe pójście bokiem kończy się spinem (obrotem) i wtedy lecimy bez kontroli gdzie popadnie, na przykład w grupę rowerzystów. Oczywiście tak stało się i tym razem. Inni poszkodowani zeznają, że tego samego dnia, na tej samej drodze odbywały się również ujęcia filmowe z udziałem samochodów tegoż dealera, a polegały one na tym, że auto filmujące jechało obok filmowanego po przeciwległym pasie ruchu, spychając innych uczestników z drogi. Słowem, wszyscy świetnie się bawili i dokazywali. Niech ten, kto nigdy nie poszedł srogim boczurem na przełęczy Salmopolskiej, niech pierwszy rzuci klockiem hamulcowym.

Wszystko byłoby świetnie, impreza byłaby wielkim sukcesem

To znaczy prawie, bo ostatecznie do kierowcy, który zepchnął rowerzystów do rowu, wezwano policję i został on ukarany mandatem. Tak bywa, jakoś trudno mi się z nim solidaryzować. W każdym razie gdyby cała ta rzecz działa się 20 lat temu, to odtrąbiono by sukces, problem zamieciono pod dywan, a rowerzyści mogliby co najwyżej krzyczeć w powietrze ze złości.

Ale teraz mamy media społecznościowe i oto nagle pod relacją zdjęciową z imprezy zaczęły pojawiać się komentarze wściekłych ludzi na temat tego, co na imprezie się działo. Z jakiegoś powodu dealer nie usunął ich, więc można sobie wszystkie przeczytać – włos jeży się na głowie, oczywiście o ile to faktycznie prawda. Jednak wyłaniający się z komentarzy obraz jest na tyle spójny i pochodzi od tak wielu osób, że jestem gotów w niego uwierzyć. Cała sytuacja skłoniła dealera do opublikowania oświadczenia, w którym odcina się od działań swoich klientów:

Szanowni Państwo, poniżej zamieszczamy oświadczenie Jaguar Land Rover Gazda Group Katowice, dotyczące Roadshow z dnia 18.06.2022r.

Posted by Jaguar Land Rover Gazda Group Katowice on Tuesday, June 21, 2022

Są tu dwa wątki

Jeden jest taki, że dzięki mediom społecznościowym dowiedzieliśmy się jak było naprawdę i społeczeństwo przemówiło, wypowiadając się jednoznacznie przeciw niebezpiecznej jeździe. Kiedyś byłaby ona tolerowana na zasadzie „no jak ma samochód, to gdzieś musi sobie poszaleć”, dziś jest ona piętnowana głosem opinii publicznej. Dealer pewnie wyciągnął z tego cenną lekcję, żeby swoich klientów nie bardzo puszczać za kierownicę bez instruktora, który w razie potrzeby zdzieli klienta w baniak i powie mu żeby się uspokoił.

Drugi wątek jest taki, że ludzie w komentarzach w pierwszej kolejności obwiniają organizatora, a nie sprawcę zdarzenia. Tak jakby organizator kazał lub zachęcał go do takiej jazdy. Nie sądzę żeby tak było. Co więcej, jestem absolutnie pewien, że zawinił tu wyłącznie kierowca. Nie wierzę, żeby dealer zorganizował jazdy, podczas których powiedział, że tym razem przepisy ruchu drogowego nie obowiązują i można robić co się chce. To byłoby samobójstwo z półobrotu. Każdy może zorganizować przejazd z A do B po drodze publicznej, nakazując uczestnikom trzymać się przepisów, i w żaden sposób nie ponosi odpowiedzialności za ich zachowanie. Tłum chciałby linczować na wszelki wypadek wszystkich – kierowcę, przedstawicieli dealera, polską centralę marki, najlepiej jeszcze prezesa całego koncernu. Wszyscy oni są przecież w umysłach tłumu „współodpowiedzialni”. Jeśli tak, to każdy dealer, który sprzedał komuś samochód, jest odpowiedzialny za wszystkie wypadki, jakie tym samochodem spowodowano.

Media społecznościowe mają więc dwie strony

Jasną – służącą nagłośnieniu jakiejś sprawy i umożliwiającą promowanie konkretnych postaw społecznych, jak sprzeciw wobec niebezpiecznej jazdy. I ciemną – linczowanie byle kogo za nie wiadomo co, nieważne winny czy niewinnny – był „zamieszany w sprawę”. To wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie. Aha, nie próbujcie iść bokiem na żadnej drodze publicznej, zapewne nie umiecie i wpadniecie w grupę rowerzystów, a potem dealer który sprzedał Wasz samochód, oberwie w socjalach.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać