Ciekawostki

Isuzu Caro to połączenie Złomnika z Motobiedą. Możemy się na nie złożyć po 652 zł

Ciekawostki 07.07.2019 75 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 07.07.2019

Isuzu Caro to połączenie Złomnika z Motobiedą. Możemy się na nie złożyć po 652 zł

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski07.07.2019
75 interakcji Dołącz do dyskusji

Znowu wypłynęło Isuzu z frontem od Poloneza Caro. Ten samochód wielokrotnie był w ogłoszeniach za mojej pamięci. Za każdym razem drożej. Tym razem cena to 10 tys. zł. 

Dziesięć tysięcy złotych: tyle życzy sobie właściciel za starego sedana opartego na Kadetcie C i z klekoczącym dieslem pod maską. Pan Józef z Kalwarii Zebrzydowskiej twierdzi, że jest jego jedynym właścicielem od 1983 r. – możliwe, nie śmiem zaprzeczyć. Zasadniczo jest to absolutnie idealny samochód dla naszej redakcji. Mamy u nas fanatyka starych, kanciastych aut japońskich (nie będę pokazywał palcem, ale jak w ten sepleniący pysk…) oraz trudny przypadek nieodwzajemnionej miłości do patologicznych produktów FSO, które tak kocha redaktor Michał. Moglibyśmy kupić ten wóz i jeździć nim jako służbowym na imprezy motoryzacyjne – jeśli o mnie chodzi, to ja z przyjemnością. Michał też mógłby czuć się usatysfakcjonowany, bo po pierwsze jest front z Poloneza, po drugie – jest klekoczący diesel napędzający tylne koła. Właściwie to takie Atu w dieslu, tyle że zamiast Citroena pod maską jest Isuzu.

Zrzut ekranu z ogłoszenia. Autor zdjęcia: Józef. Źródło: otomoto.pl

„Unikatowy egzemplarz na skalę całej Polski”

Poza tymi dwoma w Warszawie które znam (kto pamięta WSS-a z Chomiczówki? On nadal żyje), to może i unikatowy – i to nie tylko w skali Polski, a całej galaktyki. Nie sądzę bowiem, żeby ktokolwiek na jakiejkolwiek innej planecie Drogi Mlecznej zdecydował się na przełożenie frontu od Poloneza Caro po tym, jak zaliczył stłuczkę przodem swoim Isuzu Gemini. Myślę, że to naprawdę „jedyny taki”. Można się z tym zgodzić. Gorzej, że sprzedający pisze „stan kolekcjonerski”, a także „Aktualnie założony jest zderzak i lampy z innego modelu, ale posiadam wszystkie części oryginalne i w każdej chwili mogę je przełożyć”. Chciałbym to zobaczyć. Nakręciłbym z tego film. To byłoby połączenie filmu dokumentalnego z horrorem: sprzedający na życzenie kupującego próbuje przerobić polepione Isuzu Gemini z powrotem na oryginał. Obstawiam nawet, że wiem jak wyglądałby wynik takiej operacji.

Isuzu Gemini z frontem od Caro kosztuje 10 tys. zł

I to jest problem. Wartość użytkowa tego pojazdu jest bardzo niska – to wolny, głośny, ciasny sedan z dieslem zrobiony z patentów i klejony z czego popadnie, więc obstawiam że nie jest też jakoś super niezawodny. Wartość zabytkowo-kolekcjonerska jest ujemna, ponieważ wóz jedynie częściowo przypomina oryginał, tzn. w swojej centralnej części, reszta to radosna twórczość (której absolutnie nie ganię, bo wiem jak było, ale klasyczna materia została zniszczona). Wartość memiczno-hecowo-bekowa jest bardzo wysoka, ale ma ona znikome przełożenie na pieniądze. Z przyjemnością kupuję wozy dla beki, jeśli kosztują tak do 2000 zł. Jeśli mówimy o kwotach 5-cyfrowych, odechciewa mi się rechotać na widok mojego zakupu i polewać z niego za każdym razem jak go widzę, a zaczynam oczekiwać takich idiotycznych cech jak niezawodność czy jakaś wartość zabytkowa. Po prostu im więcej pieniędzy, tym mniej śmichów-chichów. Obawiam się, że nie jestem odosobniony w tym poglądzie, więc sprzedaż Isuzu Caro za 10 tys. zł może być dość trudna. Choć może znajdzie się ktoś z takim poczuciem humoru i grubym portfelem, że 10 tys. zł to dla niego zakup dla hecy. Tego nie mogę wykluczyć. Ale jeśli by do tego doszło, to proszę o kontakt na naszego redakcyjnego maila: redakcja@autoblog.pl.

Zdjęcie główne: autowp.ru

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać