Wiadomości

Infiniti wyszło z Europy, ale zostało w 2010 r. Tak wygląda wnętrze ich najnowszego modelu

Wiadomości 18.11.2020 342 interakcje

Infiniti wyszło z Europy, ale zostało w 2010 r. Tak wygląda wnętrze ich najnowszego modelu

Piotr Barycki
Piotr Barycki18.11.2020
342 interakcje Dołącz do dyskusji

Podobno w odpowiedzi na ten tekst Infiniti szykuje już kampanię reklamową pod roboczą nazwą Ok, Millenials.

Nawet w sumie nie musi odpowiadać konkretnie na ten tekst – może, podobnie jak BMW, sięgnąć po wypowiedzi np. z Twittera. Chociażby takie:

Albo takie:

I może jeszcze takie:

Chociaż w sumie skorzystanie z Twittera słabo pasuje do kontekstu, grupy docelowej i tak dalej. W reklamie Inifiniti powinny to być wpisy z MySpace, wyświetlane na ekranie komputera stacjonarnego.

O co chodzi? O to wnętrze:

Jest nawet kapelusik!

Nie, to nie jest wnętrze jakiegoś obecnego modelu. Nie jest to też wnętrze jakiegoś obecnego modelu po liftingu. To wnętrze teoretycznie zupełnie nowego auta, zaprezentowanego dziś w nocy, pod koniec 2020 r. Które zresztą Infiniti już w tytule komunikatu prasowego określa mianem:

Provocative all-new SUV with daring style, rich interior

Chodzi oczywiście o QX55, czyli lajfstajlowego SUV-a ze ściętym dachem.

Tak, wiem, to cudownie, że nie ma ekranu-nagrobka na szczycie deski rozdzielczej.

Ale mam wrażenie, że nawet motoryzacyjni konserwatyści będą mieli problemy z wybronieniem tego wnętrza. Którego historia sięga nawet jeszcze dalej niż ten 2010 r. z tytułu. Na upartego można nawet uznać, że to po prostu rozwinięcie projektu wnętrza Infiniti FX produkowanego i przed 2010 r., gdzie po prostu duży panel fizycznych przycisków od klimatyzacji zastąpiono ekranem dotykowym. Co zresztą sprawia, że we wnętrzu QX55 mamy trzy wyświetlacze – od klimatyzacji i multimediów, od nawigacji i ten wciśnięty między analogowe zegary.

Mało konserwatywne, chociaż po bliższym przyjrzeniu się można przyznać jednak plusa – wygląda na to, że regulacja klimatyzacji dalej realizowana jest fizycznymi przyciskami.

Po co więc ten ekran pod ekranem? Nie mam pojęcia. Chyba głównie po to, żeby pokazać, jak bardzo przestarzale wygląda interfejs obsługi w Infiniti, co jednak udało się sprytnie zamaskować na zdjęciach prasowych. Przykładowo tutaj moglibyśmy bezpośrednio porównać estetykę tego systemu i CarPlaya…

Ale na wszelki wypadek zdecydowano się złapać ostrość na rękaw marynarki. Ładny kolor, tak swoją drogą. Niestety w żaden sposób nie odpowiada to na pytanie: co chciało zrobić Infiniti? Jeśli chciało zrobić wnętrze dla klientów, którzy nie lubią ekranów, to po co dało ich aż trzy? A jeśli chciało zrobić nowoczesne, bogate, prowokacyjne wnętrze, to dlaczego mam wrażenie, jakby dzisiaj na moją skrzynkę mailową trafiły zdjęcia z premiery auta z okolic 2010 r.?

Ale spokojnie, są też i dobre informacje.

Na przykład takie, że auto nie trafi do sprzedaży w Polsce. Na przykład takie, że pod względem silnikowym auto będzie wyposażone w pierwszy na świecie 2-litrowy, turbodoładowany silnik o zmiennej kompresji (pomiędzy 14:1 a 8:1) – VC-Turbo. Nie jest to wprawdzie pierwsze auto z takim silnikiem (był już chociażby Nissan Altima czy Infiniti Q50), ale to zawsze coś.

Jak to działa? Oddaję na chwilę głos Piotrowi Szaremu:

Sercem całego układu jest przekładnia harmoniczna napędzana silnikiem elektrycznym. Za pośrednictwem ramienia sterującego i specjalnej konstrukcji wału korbowego, pozwala ona na zmianę położenia tłoka i korbowodu. (…) Efektem jest (…) zdolność do zmiany stopnia sprężania w zakresie od 8 do 14. Parametry pracy mogą być zmieniane na bieżąco, uwzględniając oczywiście dane z szeregu czujników – zarówno tych monitorujących sam silnik, jak i tych czuwających na przykład nad stopniem wciśnięcia pedału gazu. Oczywiście, skoro zmienia się stopień sprężania, to zmienia się też pojemność silnika. Nie są to jednak wielkie zmiany. Dla stopnia sprężania równego 8 pojemność jednostki napędowej wynosi 1997 centymetrów sześciennych, a dla stopnia sprężania równego 14 – 1970 centymetrów sześciennych.

Więcej na temat tego silnika znajdziecie tutaj.

Mamy więc w Infiniti QX55 do czynienia z naprawdę intrygującą mieszanką.

Z jednej strony kosmiczna i raczej niespotykana w skali rynku technologia silnikowa, z drugiej – wnętrze jak z poprzedniej epoki. Chociaż może akurat niektórym takie połączenie będzie pasować, bo trochę wpisuje się w schemat, w którym innowacje działy się pod maską, a nie na niezliczonych ekranach w kokpicie.

Teraz tylko trzeba jakoś przełknąć fakt, że to SUV, do tego ze ściętym dachem, i jeszcze wypełniony w środku kolekcją wyświetlaczy.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać