Porady

Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego po podwyżkach cen prądu? Niektóre taryfy powalają

Porady 03.09.2022 232 interakcje

Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego po podwyżkach cen prądu? Niektóre taryfy powalają

Piotr Barycki
Piotr Barycki03.09.2022
232 interakcje Dołącz do dyskusji

Samochód elektryczny miał kusić niskimi kosztami eskploatacji – regularne podwyżki cen prądu sprawiają jednak, że koszt ładowania z roku na rok staje się coraz wyższy. W niektórych przypadkach różnice są ekstremalne. Czy to wszystko dalej się opłaca?

Oczywiście w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi też nie jest pięknie – może nawet jest gorzej. Jednego dnia przyjeżdżamy na stację, żeby zatankować względnie tanie paliwo, a za tydzień za pełny bak zapłacimy zdecydowanie więcej. Tutaj jednak wzrost kosztów każdy może sobie łatwo policzyć – jak jest natomiast z samochodami elektrycznymi i jak zmieniła się sytuacja w ciągu roku? Czy dalej jazda na prądzie jest dobrym biznesem?

Dla ułatwienia przyjmijmy, że ładujemy nasz samochód elektryczny zawsze w jednym miejscu, żeby ograniczyć koszt ładowania, nie korzystamy z publicznych stacji, nakręcamy na koła rocznie 10 000 km (średnie zużycie: 19 kWh / 100 km) i mamy taryfę G11 (standardowa), G12 (tańszy prąd w wybranych godzinach) albo C11 (firmowa). W obliczeniach uwzględniony jest całkowity koszt 1 kWh (brutto), dla roku 2021 i 2022.

Klienci biznesowi muszą niestety zacisnąć pasa. Podwyżka rok do roku to prawie 1800 zł

audi rs e-tron gt

Najboleśniejszy przypadek. Ceny w tym przypadku pochodzą z faktur z taryfy C11 z sierpnia 2021 r. oraz sierpnia 2022 r. A teraz zapnijcie pasy i usiądźcie (może być w odwrotnej kolejności, nawet lepiej).

Rok temu za 1 kWh adresat tej faktury musiał zapłacić 0,66 zł. Gdyby miał samochód elektryczny ze spalaniem 19 kWh / 100 km, na dystansie 10 000 km potrzebowałby 1900 kWh. Roczne ładowanie samochodu kosztowałoby go więc 1254 zł.

Obecna stawka z faktury to jednak aż 1,59 zł za każdą kWh. Gdyby więc cały rok ładował auto według cen z ostatniej faktury, za przyjemność elektrycznej jazdy zapłaciłby… 3021 zł. W jego przypadku podwyżka wyniosłaby więc 1767 zł – w zeszłym roku mógłby za to naładować drugi samochód i jeszcze zostałoby mu na doładowanie trzeciego.

Tyle dobrze, że kolega od faktury ma auto spalinowe, więc na dobrą sprawę nie ma pojęcia, ile będzie go kosztowało napełnienie kolejnego baku.

Taryfa G11 – tutaj samochód elektryczny podczas ładowania wygeneruje koszt zbliżony do zeszłorocznego

Według danych URE, w 2021 r. średni koszt 1 kWh dla gospodarstwa domowego w Polsce wyniósł ok. 0,59 zł. Przy zachowaniu poprzednich parametrów oznacza to, że roczny koszt ładowania samochodu elektrycznego z gniazdka to 1121 zł.

W 2022 r. za 1 kWh trzeba natomiast średnio zapłacić mniej więcej 0,67 zł, czyli o 8 gr więcej. Przy takich samych parametrach oznacza to wzrost kosztu ładowania samochodu elektrycznego o 152 zł w skali roku – nasz rachunek zamknie się więc w 1273 zł. Oczywiście znajdą się miejsca w Polsce, gdzie 1 kWh będzie trochę droższa albo trochę tańsza, ale póki co dramatu jeszcze nie ma. Podejrzewam, że więcej można było stracić na zatankowaniu pełnego baku w złym momencie.

Taryfa G12, ale ładujemy bez sensu. Płaciliśmy dużo i dużo też zapłacimy w tym roku

Taryfa G12 pozwala nam skorzystać w wybranych godzinach nocnych oraz pojedynczych godzinach w ciągu dnia z tańszego prądu. W zamian za to jednak w pozostałych godzinach płacimy za prąd o wiele więcej. Ile płacilibyśmy za ładowanie elektryka, gdyby nagle okazało się, że możemy go ładować tylko drogim prądem?

W 2021 r. za 1 kWh w drogich godzinach płaciliśmy ok. 0,74 zł, czyli cały rok ładowania oznaczał wydatek rzędu 1406 zł i był zdecydowanie najwyższy w całym zestawieniu kosztów ładowania za 2021 r. Jest też prawie najwyższy nawet przy uwzględnieniu podwyżek w 2022 r. Tak, to się zdecydowanie nie opłacało.

Ile zapłacimy za taki sam zły plan w 2022 r.? Niewiele więcej. Opłaty w dziennej części taryfy G12 nie wzrosły znacząco, a nawet jeśli przyjmiemy, że za 1 kWh w ciągu dnia zapłacimy 0,8 zł (a raczej tyle nie zapłacimy), to wzrost kosztu ładowania wyniesie 114 zł w skali roku (1520 zł). Dalej się nie opłaca na mniej więcej takim samym poziomie.

Taryfa G12, ale ładujemy z głową

Aż musiałem sprawdzić, czy się nie pomyliłem, ale chyba nie. Przy ładowaniu wyłącznie w ciągu tanich godzin, koszt ładowania w zeszłym roku (0,29 zł) wynosił zaledwie 551 zł. W tym roku, przy cenach w okolicach 0,39 zł, to samo będzie nas kosztować 665 zł.

Mamy więc do czynienia z całkiem sporym wzrostem procentowym, ale nadal koszt pokonania tych 10 000 km jest ekstremalnie niski.

To ja biegnę po samochód elektryczny!

W sumie to dlaczego nie – fajne są. Niestety, szczególnie w przypadku tej ostatniej kalkulacji, trzeba pamiętać o kilku rzeczach. Po pierwsze – przyjęte zostało założenie, że ładujemy auto wyłącznie w tanich godzinach i że przez ten czas uda nam się naładować akumulator do wystarczającego poziomu.

To natomiast nie zawsze musi być prawda, szczególnie przy założeniu, że będziemy ładować auto ze zwykłego gniazdka, które przepchnie do akumulatora w ciągu tych 8 godzin nocnych niespecjalnie wiele energii. W przypadku czegoś sprawniejszego, czyli np. wallboxa, możliwe jest uzupełnienie w tym czasie zasięgu w naprawdę dużym stopniu, ale takie wallboxy też nie są darmowe i przeważnie kosztują po kilka tysięcy złotych, a jeszcze trzeba mieć pod nie odpowiednia instalację i tak dalej.

Co i tak nie zmienia faktu, że przy odpowiednim przygotowaniu da się jeździć elektrykiem naprawdę tanio

W końcu ile baków zalejecie do pełna w samochodzie spalinowym za 700 zł? Dwa? I nawet jeśli prąd będzie w przyszłym roku jeszcze droższy (a będzie), to dalej samo jeżdżenie autem elektrycznym ładowanym w domu będzie wielokrotnie tańsze od jazdy autem spalinowym.

Co innego zakup auta elektrycznego, ale tutaj auta spalinowe robią już wszystko co w ich mocy, żeby i ta różnica została zatarta.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać