Przegląd rynku

Od Niro po Panamerę. Oto hybrydy plug in, które możesz kupić w Polsce

Przegląd rynku 28.08.2019 91 interakcji

Od Niro po Panamerę. Oto hybrydy plug in, które możesz kupić w Polsce

Piotr Barycki
Piotr Barycki28.08.2019
91 interakcji Dołącz do dyskusji

Cisza i kop samochodu elektrycznego, zasięg auta spalinowego. Da się tak? Da, o ile wybierzemy hybrydę plug in. Czas więc sprawdzić, którzy producenci w Polsce oferują auta tego typu. Uwaga – to będzie całkiem długa lista. 

Na początek trudne pytanie – co jest do cholery z tym zasięgiem?

Kiedy kilka lat temu nastąpił wysyp hybryd, większość z nich mogła przejechać bez doładowywania ok. 50 km. Minęło kilka lat i… większość nowych modeli ma dokładnie taki sam zasięg. Jeśli zerknąć pobieżnie np. na komunikat prasowy dotyczący nowego Passata GTE, zasięg na prądzie zwiększył się może o kilka kilometrów. Czy więc nic się nie zmieniło?

Zmieniło się i to wiele. Przede wszystkim… procedura testowania zasięgu. Większość starszych hybryd była testowana w cyklu NEDC, który niestety nie miał wiele wspólnego z rzeczywistością. Obecnie standardem jest WLTP, więc nowe 50 km to coś zupełnie innego niż stare 50 km. A bazując na przykładach – według NEDC Passat GTE po liftingu miałby zasięg nie 50 czy 54 km, a aż 70. Czyli o 20 km więcej niż do tej pory.

Jakiś postęp więc jest, choć dalej nie są to auta, którymi można bez uruchamiania silnika spalinowego pojechać w jakąkolwiek dłuższą trasę. Nawet jeśli przez „długą” rozumiemy 60-80 km.

No to teraz można już przyjrzeć się propozycjom:

Kia Niro Plug-In Hybrid – 130 900 zł

Prawdopodobnie najtańsza hybryda typu plug in, jaką można obecnie znaleźć na polskim rynku. Do tego najtańsza nie oznacza, że ma wyjątkowo kiepski zasięg – wręcz przeciwnie. Hybrydowa Kia Niro potrafi przejechać 49 km bez ładowania i uruchamiania silnika spalinowego, czyli tyle, ile wiele wyraźnie droższych samochodów. Brawo.

Dodajmy do tego jeszcze układ napędowy generujący 141 KM i mamy całkiem przyzwoitego crossovera. Niezbyt szybkiego (10,8 s do setki), ale wciąż przyzwoitego. Z drugiej strony, hybrydowa (bez wtyczki) wersja Niro jest o ponad 30 tys. zł tańsza. Jest nad czym myśleć.

Zasięg: do 49 km

Mini Countryman Cooper S E All4 Hybrid – 145 300 zł

MINI-Countryman-Cooper-S-E-ALL4-11

Bezsensownie skomplikowana i długa nazwa – zupełnie w przeciwieństwie do samochodu.

Co tutaj mamy? Napęd na obie osie? Jest. Jazda do 125 km/h na samym prądzie? Jest. Silnik benzynowy o mocy 136 KM (przednia oś), wspierany przez silnik elektryczny (88 KM, tylna oś)? Są. W sumie mamy więc 224 KM i 385 Nm, a to w takim aucie zdecydowanie więcej niż wystarczająco. Szkoda tylko, że bagażnik jest o 45 l mniejszy od tego z wersji spalinowej, choć 405 l i tak jest ok.

Zasięg: 40 km

BMW 225xe Active Tourer – 155 500 zł

BMW 225xe Active Tourer

Jedyny w tym zestawieniu minivan, a żeby było zabawniej – jest od BMW. Ale poza tym powodów do śmiechu z tego modelu nie ma (może poza tym, że ma trzy cylindry i napęd na przód).

Chociażby dlatego, że do 100 km/h rozpędza się w zaledwie 6,7 s, a przy okazji łączna moc hybrydowego układu napędowego wynosi aż 224 KM. Zasięg? Nie powala, ale starczy w sam raz, żeby podrzucić dzieci do przedszkola, pojechać do pracy, a potem wrócić. Może nawet starczy na odebranie dzieci z przedszkola…

Zasięg: do 41 km

Toyota Prius Plug-in Hybrid – 159 900 zł

Jeszcze nie tak dawno temu wtyczkowy Prius był odrobinę absurdalny, oferując w swoim wnętrzu tylko 4 miejsca siedzące. Tak, dwa miejsca z tyłu były oddzielone od siebie podłokietnikiem, tak jak w luksusowych limuzynach z najwyższej półki. Tylko tutaj… nie miało to żadnego sensu.

Teraz, po skromnym liftingu, udało się ten problem rozwiązać, co sprawia, że jako rodzinne auto, dodatkowo z miejskim nastawieniem, Prius Plug-in zaczyna mieć sporo sensu. A i w trasę można nim pojechać, tym bardziej, że nawet i 135 km/h można jechać bez wspomagania się silnikiem spalinowym.

Zasięg: do 50 km

Volkswagen Passat GTE – 175 990 zł

Świeży, poliftowy Passat – któż o takim nie marzy? A tak na poważnie – całkiem rozsądna propozycja i cena, biorąc pod uwagę, że… to w końcu Passat. Czyli rozsądne auto, w tym przypadku dodatkowo nadające się do wygodnego przemieszczania po mieście (o ile nie przeszkadza nam rozmiar). Do tego rozsądne auto, którym można do 140 km/h jechać na samym prądzie. I rozsądne auto, w którym maksymalna moc zespołu napędowego wynosi aż 218 KM (i 400 Nm).

Poliftowego Passata GTE można kupić zarówno w wersji sedan, jak i kombi.

Zasięg: do 56 km

Opel Grandland X Hybrid4 – ok. 192 450 zł

Opel Grandland X Hybrid4

Ostatni model przed dobiciem do pułapu 200 000 zł to średniej wielkości SUV od Opla. Ale nie byle jaki, bo jego układ napędowy gwarantuje nam sumarycznie… aż 300 KM. Uzyskiwane z 1,6-litrowego, czterocylindrowego silnika benzynowego (200 KM) i dwóch silników elektrycznych.

Taka kombinacja pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 7 s i jest to najlepszy wynik w całej gamie Grandlanda.

Napęd ten zresztą trafi niedługo do kolejnych modeli PSA.

Zasięg: do 50 km

Mercedes klasy C 300 de – 200 000 zł

Dostępny w dwóch wersjach nadwoziowych – kombi oraz sedan, jest jednym z niewielu przedstawicieli segmentu łączącego silnik wysokoprężny i elektryczny. W tym przypadku mowa o czterocylindrowym silniku OM 654 i mocy 194 KM (400 Nm), uzupełnianym przez silnik elektryczny o mocy 122 KM (440 Nm). W sumie taki układ zapewnia 306 KM i 700 Nm, dostępnych od 1400 obr./min., a na samym prądzie możemy rozpędzić się (choć raczej nie wciskając pedału gazu do podłogi) do ponad 130 km/h. Nie brzmi to źle!

Dodatkowo zestaw akumulatorów nie jest zbyt wielki i ma pojemność 7,4 kWh, co przekłada się na ładowanie od 10 do 100 proc. w 1,5 godziny (dlaczego nikt nie może podać ładowania od 0 do 100 proc.?).

Zasięg: do 58 km 

BMW 330e – 202 300 zł

Minimalnie droższe od Mercedesa klasy C świeżutkie BMW serii 3 – z tą różnicą, że póki co seria 3 jako hybryda figuruje tylko w konfiguratorze dla wersji sedan (ale Touring też będzie, jest zresztą na stronie).

Co może nam zaoferować 330e? Przede wszystkim 4-cylindrowy silnik benzynowy (184 KM) i bonusowy silnik elektryczny (113 KM), dające w sumie aż 292 KM, co przekłada się na przyspieszenie do 100 km/h w 5,9 s oraz prędkość maksymalną równą 240 km/h.

Zasięg: do 59 km

Volvo XC40 T5 Twin Engine – 215 500 zł

Najtańsze hybrydowe Volvo, a przy okazji jedno z bardziej sensownych. XC40 to w końcu niewielki SUV, który głównie będzie krążył po mieście. Mocy ma aż nadto (180 KM z silnika benzynowego i 82 KM z elektrycznego), a 54 km zasięgu powinny wystarczyć na swobodne poruszanie się na co dzień po mieście.

O ile oczywiście będziemy pamiętać, żeby wcześniej samochód naładować. I mamy gdzie to zrobić.

Zasięg: do 54 km 

BMW 530e – 241 100 zł

Taniej niż Mercedes E (odrobinę) i taniej nawet… niż Volvo S60 (wyraźnie), a mowa przecież o pełnoprawnym przedstawicielu segmentu E.

Co znajdziemy w BMW serii 5 w wersji hybrydowej? Przede wszystkim 184-konny silnik benzynowy z czterema cylindrami, generujący 184 KM. Wspomaga go silnik elektryczny o mocy 95 KM, zasilany z energii gromadzonej w akumulatorze o pojemności 9,2 kWh. Maksymalnie bez udziału silnika spalinowego możemy jechać nawet 140 km/h. Choć przy takiej prędkości raczej na samym prądzie daleko nie zajedziemy…

Zasięg: do 45 km

Mercedes klasy E 300 e – 245 900 zł

Tym razem pod maską klasy E w wydaniu hybrydowym znajdziemy 2-litrową, czterocylindrową jednostkę benzynową o mocy 211 KM (350 Nm). Do pomocy jej oddelegowano 122-konny silnik elektryczny, co ostatecznie przekłada się na 320 KM mocy (700 Nm) i sprint do setki w zaledwie 5,7 s.

Uwaga: benzynowa hybryda dostępna jest wyłącznie z nadwoziem typu sedan. Kombi może być tylko dieslem-hybrydą.

Zasięg: do 50 km

Volvo XC60 T8 – 270 550 zł

Szwedzka rakieta – 303 KM z czterocylindrowego silnika benzynowego i 87 KM z silnika elektrycznego w średniej wielkości SUV-ie przekłada się na naprawdę dobre osiągi. Niestety nie ma szału, jeśli chodzi o zasięg – tak samo jak większość dostępnych na rynku hybryd, tak i XC60 pozwoli nam bez uruchamiania silnika spalinowego przejechać maksymalnie nieco ponad 50 km. Wystarczy do pracy, nie wystarczy raczej na weekendowy wypad poza miasto.

Chyba że miasto jest dość małe.

Zasięg: do 54 km 

Mercedes klasy E 300 de – 270 600 zł

Podobne podejście co w przypadku klasy C. Identyczny jest nie tylko silnik benzynowy, ale i wspomagający go układ elektryczny oraz sumaryczna moc tego układu. I tak samo jak klasa C, tak samo hybrydowa klasa E zdecydowanie nie jest powolna – sprint do 100 km/h zajmuje mu zaledwie 5,9 s., a maksymalnie można rozpędzić się aż do 250 km/h (do 130 km/h na prądzie).

Hybrydową klasę E z dieslem też można kupić jako sedana albo kombi.

Zasięg: do 54 km

Volvo S60 T8 – 290 000 zł

„Można powiedzieć, że T8 to nowe V8” – tak przynajmniej twierdzi podstrona Volvo na temat nowego S60 z najmocniejszą jednostką napędową. Czy to prawda? Pewnie wiele osób się nie zgodzi, ale jednak taka moc (405 KM) w takim samochodzie powinna dostarczyć sporo emocji. Choć z drugiej strony – już z T5 pod maską S60 jest naprawdę żwawym autem.

A dlaczego S60 T8 jest wyraźnie droższe od XC60 T8? Chociażby dlatego, że to wersja Polestar Engineered, z licznymi zmianami w stosunku do wersji cywilnej. No i nie jest SUV-em, więc to nawet lepiej.

PS. V60 w tej wersji też da się kupić w Polsce.

Zasięg: 48 km

Volvo S90 T8 – 327 300 zł

Kolejna wersja nadwoziowa Volvo wyposażona w silnik T8. Właściwie to dwie, bo T8 można zamówić zarówno do S90, jak i praktyczniejszego V90. Żeby nie było kolejnego nudnego opisu, warto wiedzieć, że T8 ma nie tylko silnik elektryczny, ale silnik spalinowy jest wspomagany zarówno turbosprężarką, jak i kompresorem. Elegancko.

Zasięg: do 53 km

Volvo XC90 T8 – 353 700 zł

Nie ma niespodzianki – za napęd tego sporego SUV-a odpowiada w dużej mierze czterocylindrowy silnik benzynowy o mocy 303 KM, wspierany przez 87-konny silnik elektryczny. Napęd – oczywiście na obie osie.

W to, że auto będzie palić średnio tylko 2,3 l / 100 km (tak podaje producent) trudno akurat uwierzyć, natomiast jeśli głównie jeździmy do pracy po mieście, to zasięg powinien być wystarczający, żeby w ciągu tygodnia pracującego w ogóle nie tankować – a tylko ładować – zużywając paliwo wyłącznie na weekendowe wypady.

Zasięg: do 47 km

BMW X5 xDrive45e – 377 396 zł

Trochę drożej niż Volvo XC90, ale za to z dużym plusem w postaci sześciocylindrowego, rzędowego silnika benzynowego pod maską, wspomaganego elektryczną jednostką o mocy 112 KM. W sumie taki zestaw daje 394 KM i sprint do 100 km/h w zaledwie 5,6 s.

Zasięg: do 54 km

Land Rover Range Rover Sport – 400 400 zł

Range Rover Sport P400e PHEV

Sportowy Range Rover ma wiele wspólnego z Volvo XC90, a dokładniej – czterocylindrowy silnik pod maską, który niestety ujmuje mu sporo uroku. Wynagradza to jednak kierowcy 404 KM mocy i przyspieszeniem do 100 km/h w 6,7 s – lepszym niż jest w stanie zaoferować nawet 8-cylindrowy diesel montowany w tym modelu.

Szkoda tylko, że zarówno BMW X5 (tańsze) jak i Cayenne E-Hybrid (droższe) oferują już 6 cylindrów pod maską – a to jednak wartość dużo lepiej pasująca do takiego samochodu za takie pieniądze.

Zasięg: do 51 km

Porsche Cayenne E-Hybrid – 440 000 zł

6 cylindrów, 462 KM (z czego 136 KM z silnika elektrycznego), 5 s do 100 km/h i maksymalnie 254 km/h, a do tego nadwozie SUV lub coupe. Można nie lubić Cayenne, ale to jednak świetne auto, a w wersji hybrydowej – podobnie jak Panamera – potrafi się na jedno wciśnięcie przycisku stać niemal bezszelestne. Co przy tym rozmiarze i masie robi wrażenie.

Zasięg: 43 km

BMW 745e – 479 900 zł

Dostępna w wersji długiej i standardowej, ale chyba najważniejsze jest to, że wreszcie sprzedawana jest z sześciocylindrowym (zamiast czterocylindrowym) silnikiem benzynowym. Jego moc to 286 KM, natomiast za wspomaganie go odpowiada silnik elektryczny o mocy 112 KM. W sumie BMW 745e ma oferować aż 394 KM i przyspieszać do 100 km/h w 5,2 s. Maksymalnie z pomocą prądu pojedziemy nawet 140 km/h.

Zasięg: do 58 km 

Porsche Panamera 4 E-Hybrid – 515 000 zł

Jeździłem tą wersją (w odmianie Sport Turismo, standardowa też jest dostępna) i trudno mi wyobrazić sobie lepsze auto. 6-cylindrowy silnik brzmi świetnie, elektryczna pomoc faktycznie daje kopa, a jazda na samym prądzie – choć wydaje się niestosowna – daje naprawdę sporo frajdy.

Gdybym miał wybrać jedno dowolne auto z tej listy, padłoby właśnie na to, bez wahania. Nawet kosztem Turbo S E-Hybrid.

Zasięg: do 51 km

Land Rover Range Rover – 556 800 zł

Tanio nie jest, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że pod maskę Range’a upchnięto… 4-cylindrowy silnik benzynowy wspomagany silnikiem elektrycznym. I niby 6,8 s do 100 km/h w takim kolosie to nie jest zły wynik (lepszy niż wszystkie diesle w ofercie RR), ale jednak pozostaje pewien niedosyt. Tym bardziej, że rywale z tego zestawienia w tej cenie oferują już raczej co najmniej 6 cylindrów.

Na pocieszenie trzeba przypomnieć, że jest takiego Range Rovera można jak najbardziej kupić w wersji przedłużonej. Więc można i mieć gigantyczny samochód, i – przynajmniej lokalnie – nie przyczyniać się do zanieczyszczenia powietrza. O ile pominąć ścierające się opony, klocki hamulcowe, tarcze… i tak dalej.

Zasięg: 51 km

Mercedes klasy S 560 e L – 557 000 zł

Trochę oszustwo, bo oznaczenie 560 sugerowałoby (ok, przez analogię, nie przez logikę), że pod maską drzemie 8-cylindrowe, 4-litrowe V8. W rzeczywistości jednak w hybrydzie znajdziemy 367-konne, benzynowe V6, wspomagane przez dokładnie ten sam silnik elektryczny, który trafił do E 300 e czy C 300 de. Mamy więc dodatkowe 122 KM i zestaw akumulatorów o pojemności 7,4 kWh.

Nikt jednak nie powinien lekceważyć S 560 e – nawet jeśli nie ma V8. Sumaryczna moc układu to aż 476 KM, a przyspieszenie do 100 km/h zajmuje zaledwie 5 sekund.

Zasięg: do 50 km

Porsche Cayenne Turbo S E-Hybrid – 843 000 zł

680 KM i 3,8 s do 100 km/h. Trzeba pisać coś więcej? Też jestem przekonany, że nie.

Może poza tym, że to najmocniejsza wersja Cayenne na rynku, do tego też dostępna jako SUV i coupe.

Zasięg: do 40 km

Porsche Panamera Turbo S E-Hybrid – 924 000 zł

Tak, też 680 KM, ale już tylko 3,4 s do 100 km/h. Można kupić w wersji standardowej, przedłużonej albo Sport Turismo.

Zasięg: do 50 km

Czego zabrakło?

  • Mitsubishi Outlander – bo nie jest już oficjalnie sprzedawany w Polsce
  • Kia Optima – bo tego modelu nie da się już zamówić
  • BMW X3 xDrive30e – bo nie ma cennika
  • Hyundai Ioniq – po liftingu wersja plug in nie wróciła jeszcze do cenników
  • DS 7 Crossback E-Tense 4×4 – brak cennika
  • hybrydowych Peugeotów – brak cennika
  • BMW X1 xDrive25e – nie ma w konfiguratorze

Czy to ma w ogóle sens?

Dyskusyjny.

Z jednej strony – super jest całą jazdę miejską zaliczyć każdego dnia bez uruchamiania silnika spalinowego. I mamy namiastkę jazdy samochodem elektrycznym (namiastkę, biorąc pod uwagę moc tych silników), i możemy sobie mówić, że jesteśmy eko. Do tego możemy sobie postawić na podjeździe słupek-ładowarkę i każdego dnia cieszyć się pełnym zasięgiem elektrycznym, a stacje odwiedzać bardzo, bardzo rzadko. Tym rzadziej, im rzadziej ruszamy w długą trasę.

Z drugiej strony – choć hybrydy plug in z czasem tanieją, to raczej trudno uznać je za wybitnie tanie, a choć modeli na liście jest sporo, to wybór wśród nich jest dość ograniczony. Dlaczego? Chociażby dlatego, że najtańszy samochód na tej drabince to malutki crossover, wyceniony na ponad 130 tys. zł. A jego klasycznie hybrydowy odpowiednik kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych mniej.

Do tego jest cała masa innych – mniejszych i większych problemów. Mieszkając w bloku wcale nie będzie łatwo ładować takiej hybrydy. Mając z kolei możliwość codziennego ładowania – trzeba o nim pamiętać. Niskie spalanie podawane przez producenta ma przełożenie głównie na procedury testowe, a nie na realną jazdę. Jeśli w trasie rozładujemy akumulatory – możemy spalić więcej, tylko przez to, że wozimy dodatkowo kupę niezbyt przydatnych w danym momencie kilogramów.

I na deser – dołożenie akumulatorów często wpływa na zmniejszenie pojemności przestrzeni bagażowej. Przykładowo w BMW X5 bagażnik jest mniejszy o 150 l, natomiast w Priusie Plug-in (przynajmniej tym przedliftowym), bagażnik był tak płytki, że gdyby podnieść go jeszcze kawałek w górę, jego podłoga mogłaby jednocześnie robić za półkę/roletę pod szybą.

No i są jeszcze dwie sprawy. Większość samochodów hybrydowych oferuje połączenie silnika benzynowego i elektrycznego. Ten drugi w dłuższej trasie przyda się głównie na początku, a potem wyczerpie energię i przestanie nam pomagać (choć oczywiście może się podładowywać w trasie). Zostanie głównie benzyniak, który najprawdopodobniej będzie pochłaniał paliwo w zawrotnym tempie, szczególnie biorąc pod uwagę, że większość aut z tego zestawienia to olbrzymy. I o ile w 680-konnej Panamerze za milion złotych idzie to przeżyć, o tyle w pozostałych samochodach… niekoniecznie.

Trochę ciekawiej w tym kontekście prezentuje się pomysł Mercedesa na hybrydę opartą na silniku wysokoprężnym. W trasie wspieramy się na świetnym OM 654 (w E 220 d na trasie Białystok – Warszawa – Wrocław udało mi się spalić nim średnio 5 l przy normalnej jeździe, tutaj będzie pewnie trochę więcej), a w mieście przechodzimy w tryb elektryczny. Brzmi całkiem sensownie.

Można jednak wrócić na chwilę do tego, że większość z tych aut to po prostu wielkie, masywne bestie. I kupowanie czegoś w rodzaju 530e, X5 czy klasy S z myślą o tym, żeby wygodnie poruszać się po mieście, jest… już zdecydowanie mniej rozsądne.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać