Felietony

Hurtowa rezygnacja z diesli nabiera znamion paniki

Felietony 28.02.2018 19 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 28.02.2018

Hurtowa rezygnacja z diesli nabiera znamion paniki

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski28.02.2018
19 interakcji Dołącz do dyskusji

Fiat rezygnuje z diesli… na razie „podobno”. Kto następny? Gdzie koniec tego szaleństwa? Czy producenci nie są zbyt pochopni w okrawaniu dostępnych źródeł zasilania?

Niedawno giełdą zatrzęsła wieść – póki co niepotwierdzona – że grupa Fiat-Chrysler Automobiles ma zamiar zrezygnować z silników Diesla w ciągu najbliższych 4 lat. Akcje FCA na przemian taniały i drożały, nikt bowiem nie wie, czy rzeczywiście tak będzie, a po drugie – jak się do takiej nowości odnieść.

Nie dziwi szczególnie, gdy rezygnację z diesli zapowiada Porsche, specjalizujące się w markach sportowych. Jest to raczej akceptowalne w przypadku Volvo, które produkuje tylko samochody osobowe. Można zrozumieć odejście od diesli Toyoty, która przecież koncentruje się na tym co wychodzi jej najlepiej, czyli hybrydach. Ale Fiat?

Fiat ma dwa duże rynki: europejski i brazylijski. W Brazylii diesle nie istnieją, więc nie ma problemu. W Europie – wręcz przeciwnie, odpowiadają łącznie za ponad 43% sprzedaży aut osobowych na naszym kontynencie (dane JATO Dynamics), a dla najważniejszym dla Fiata rynku włoskim aż za 56% całej sprzedaży.

Ponadto Fiat produkuje bardzo dużo samochodów dostawczych i użytkowych – tu rezygnacja z diesli byłaby wręcz ekonomicznym samobójstwem, bo nie bardzo jest je czym zastąpić, przynajmniej na dziś. Auta dostawcze z hybrydą plug-in byłyby bardzo drogie i miałyby nędzną ładowność. W Stanach Zjednoczonych, gdzie dla Fiata najważniejszymi markami są RAM i Jeep, diesle nie są istotne, ale lubią je nabywcy mocnych pick-upów.

RAM 1500 Laramie

Wydaje się, że producenci popadli w jakąś panikę.

Oczywiście, że gusta kupujących się zmieniają i zainteresowanie dieslami spada. Spada – bo stały się zbyt skomplikowane i zbyt trudne w serwisowaniu. Nikt raczej nie przestał interesować się dieslami, bo mało palą, a niewiele osób zaprząta sobie głowę kwestiami ekologicznymi.

Chodzi też oczywiście o to, że w krajach Europy Zachodniej właściciele diesli traktowani są coraz gorzej. Nakłada się na nich kolejne opłaty, czasem wręcz wyglądające jak represje. I to tylko dlatego, że przez wiele lat wcześniej ci sami nabywcy kupowali diesle, bo były one wspierane przez te same państwa, które liczyły stawkę podatku do emisji CO2. Spadające zainteresowanie dieslami to fakt, ale nie jest ono tak szybkie, jak szybkie jest odchodzenie producentów od tego typu zasilania.

Producenci po aferze spalinowej Volkswagena hurtowo zapowiadają zaprzestanie produkcji diesli, tak jakby sami z własnej woli chcieli odciąć sobie dużą część rynku. Z jednej strony stoją za tym  wyższe koszty opracowania naprawdę czystych silników wysokoprężnych, których nikt za bardzo nie chce ponosić, z drugiej – tempo jest chyba zbyt szybkie.

Klienci bardzo nie lubią, jak ogranicza im się wybór. W szczególności dotyczy to marek, które w Europie sprzedają dużo samochodów do flot. Dlaczego niemalże z dnia na dzień menedżerowie flot mieliby rezygnować z diesli, które palą 5-6 l/100 km i przejść na auta benzynowe, zużywające nawet 2 litry więcej? Czy zwiększone koszty paliwa mają przerzucić na swoich klientów?

Drodzy producenci, zainwestowaliście miliardy w diesle. Te, które są, są całkiem niezłe…

…i wbrew temu co krzyczą ekolodzy, emitują naprawdę mało trujących substancji. Zapowiedzi o wyrzucaniu ich z gamy raczej się wam nie przysłużą, bo klienci nie przepadają za pozbawianiem ich wyboru. Oczywiście rynek nie znosi próżni i może się okazać, że tych, którzy porzucili diesle zastąpią inni, nadal wierzący w sens tego rodzaju zasilania.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać