Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Wszystko powinno być rowerem. To pozwoli uniknąć problemu emerytów na motorowerach

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 29.09.2022 64 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 29.09.2022

Wszystko powinno być rowerem. To pozwoli uniknąć problemu emerytów na motorowerach

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz29.09.2022
64 interakcje Dołącz do dyskusji

Wygoda strąca na margines prawa. Hulajnogi elektryczne z siodełkiem wymykają się przepisom i tworzą absurdalne sytuacje. Powinno być prościej.

Przepisy w sprawie elektrycznych pojazdów są zbyt skomplikowane. Dobrze że w ogóle powstały, ale życie pokazuje, że nie są zbyt proste. Potrąceni przez samochody ludzie nagle odkrywają, że jechali niezarejestrowanym motorowerem i mają dzięki temu kłopoty. Może czas na wnioski i zmiany. Zamiast kolejnych definicji, sprawy trzeba uprościć.

Emeryci na motorowerach

Smartride przywołuje dwie historie, obie dotyczą wypadków z udziałem hulajnogi. W obu przypadkach pokrzywdzonymi były osoby poruszające się na hulajnogach elektrycznych. Obie miały też problem, gdyż pojazd nie wypełniał definicji zawartej w prawie o ruchu drogowym.

Emeryta w Sopocie potrącił samochód, gdy poruszał się elektryczną hulajnogą. Od policji dowiedział się, że jego pojazd to formalnie motorower, gdyż ma siodełko. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny poprosił go zaś o przedstawienia potwierdzenia ubezpieczenia OC na tenże motorower. A hulajnogi elektrycznej w ten sposób ubezpieczyć się nie da.

hulajnoga elektryczna motorower
Typowy motorower.

Potrącono również panią Barbarę poruszającą się na hulajnodze Frugal Spirit, również z siodełkiem. Pani Barbara także została poinformowana przez policję, że poruszała się motorowerem. UFG poprosił ją o polisę OC. Nie może jej przedłożyć, więc czeka ją kara za brak OC, nawet 1 tys. zł.

Damian Ziąber, rzecznik UFG, podkreśla, że Fundusz nie zna okoliczności każdej sytuacji drogowej i siłą rzeczy musi opierać się na notatkach służb upoważnionych do kontroli pojazdów na drogach.

Naszym ustawowym obowiązkiem jest kontakt z posiadaczem pojazdu wskazanym przez upoważnioną służbę. Jeśli zaś służba ta twierdzi, że na posiadaczu ciążył obowiązek ubezpieczenia tego pojazdu, to oczywiście kierujemy do tej osoby korespondencję. W tym jednak przypadku zachęcamy do kontaktu, bo warto to wyjaśnić. – dodaje Ziąber.

Hulajnoga elektryczna z siodełkiem to motorower

Ta sytuacja jest formalnie w porządku, gdyż prawo o ruchu drogowym stwierdza, że hulajnogą elektryczną jest:

pojazd napędzany elektrycznie, dwuosiowy, z kierownicą, bez siedzenia i pedałów, konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe;

Hulajnoga elektryczna z siodełkiem to nie hulajnoga elektryczna w myśl przepisów. Nie jest również urządzeniem transportu osobistego, bo UTO to:

urządzenie transportu osobistego – pojazd napędzany elektrycznie, z wyłączeniem hulajnogi elektrycznej, bez siedzenia i pedałów, konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe;

Za to pasuje do definicji motoroweru:

motorower – pojazd dwu- lub trójkołowy zaopatrzony w silnik spalinowy o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h;

Dlatego policja uznaje hulajnogi elektryczne z siodełkiem za niezarejestrowany motorower. Dowcip jest taki, że większości z nich zarejestrować się nie da, a tym samym wykupić ubezpieczenia OC. Można skorzystać z rynkowej oferty ubezpieczeń, czasami nawet nazywanych OC na hulajnogę, ale zakres ochrony nie jest taki sam, jak w przypadku obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego.

Niezarejestrowanym i nieubezpieczonym motorowerem poruszać się po drogach nie wolno. Może to właścicieli narazić na wysokie mandaty. Absurd w tej sytuacji dotyka najbardziej starsze osoby, którym z siodełkami jest się poruszać wygodniej niż na stojąco.

Definicje są czytelne, ale to nie czyni spraw prostymi

Doczekaliśmy się przepisów regulujących poruszanie pojazdami z napędem elektrycznym, ale ludzie się w nich gubią, podobnie jak w rynkowej ofercie takich pojazdów. Skontrolowanie tego na czym faktycznie poruszają się ludzie, też nie jest specjalnie proste.

Jak do 45 km/h, to jednak motorower, ale szanuje, że nie nazwano tego hulajnogą, choć w myśl przepisów nie różni się to od pojazdu na poprzednim zdjęciu. Autor: od love color. Zrzut ekranu zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu.

Można mieć elektryczny rower, ale nie można używać manetki, trzeba pedałować, żeby mieć wsparcie. Można jechać elektryczną hulajnogą, która może mieć manetkę, ale nie może mieć siodełka. Obie te rzeczy mieli poszkodowani w wypadkach, ale nie mieli hulajnóg, tylko motorowery. Jak dorzucimy do tego jeszcze pojazdy z jednym kołem, deskorolki elektryczne, ograniczenia prędkości, to robi się niezłe formalne zamieszanie. Te same pojazdy potrafią być oferowane jako hulajnoga elektryczna i motorower z prawem do rejestracji. Czy nie powinno być prościej?

hulajnoga elektryczna z siodełkiem co to
Do tej tabelki dodałbym jeszcze kolumnę na pedały, żyroskop i oświetlenie, żeby już wszystkich zmylić.

Wszystko jest rowerem

Siodełko wykluczające ułatwia eliminowanie z drogi osób, które faktycznie jeżdżą elektrycznymi motorowerami o dużej mocy po drogach dla rowerów. Niestety, wylewa dziecko z kąpielą. Jak Pani Barbara ma szanować przepisy, gdy nie może sobie usiąść? Teoretycznie definicję hulajnogi trzeba podzielić i ująć w niej ograniczenie mocy.  Tylko że absurdalne jest też definiowanie w kodeksie każdego elektrycznego pojazdu. W końcu będziemy mieli 100 definicji w podziale na pojazdy bezmanetkowe, bezsiodełkowe i bez pedałów. Może trzeba sytuację uprościć?

Każdy pojazd elektryczny, którego prędkość maksymalna kończy się na 25 km/h powinien być formalnie traktowany jak rower. Mieć takie same prawe i obowiązki. To oczywiście rodzi inne problemy, związane ze specyfiką poruszania się na różnych typach pojazdów, ale może łatwiej je przewalczyć niż definiować ponad miarę. W tej chwili potrzebna jest regulacja, które nie wsadza emerytów na motorowery, bo wolą sobie przysiąść niż stać. Osłabione są ich prawa w przypadku zdarzeń komunikacyjnych, bo zostają na marginesie przepisów. W kłopocie znajdą się też turyści, którzy latem tak naprawdę nie wiedzą, co wypożyczają i jakie nabywają obowiązki. Nikt w nadmorskiej wypożyczalni nie będzie porównywał specyfikacji pojazdu z kodeksem. Im prościej tym lepiej, a jak widać, teraz wcale nie jest prosto.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać