Ciekawostki

Honda Z to najdziwniejszy kei-car. Spróbuj znaleźć w nim silnik

Ciekawostki 17.04.2020 95 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 17.04.2020

Honda Z to najdziwniejszy kei-car. Spróbuj znaleźć w nim silnik

Piotr Szary
Piotr Szary17.04.2020
95 interakcji Dołącz do dyskusji

Japoński rynek to kopalnia ciekawych kei-carów. Jednym z nich jest Honda Z – auto niemal nieznane poza Japonią, ale nadal dostępne na wewnętrznym rynku pojazdów używanych.

Japonia to ciekawy, ale i specyficzny kraj. Z racji różnych czynników (głównie ogromnych opłat za miejsca parkingowe i zwyczajnie braku miejsca), ogromnie popularne są tam kei-cary, czyli niewielkie samochody, które ze względu na liczne bonusy (np. podatkowe) nie są tak drogie w eksploatacji.

Wybierać można w nich do woli.

Większość to oczywiście względnie normalnie wyglądające 3- lub 5-drzwiowe hatchbacki – tyle że o odpowiednio mniejszych wymiarach (długość kei-cara nie może przekraczać 3,4 m). Ale są i alternatywy – przykładowo jeśli ktoś chciałby jeździć autem posiadającym jakiekolwiek sportowe aspiracje choćby w stylistyce, to mógłby kupić np. Hondę S660, a kilka-kilkanaście lat temu – przykładowo model Beat tej samej marki lub Suzuki Cappuccino.

Dostawczak? Proszę bardzo: wszelkie wariacje nt. Suzuki Carry, Subaru Sambar, Daihatsu Hijet… No dobrze, a coś w stylu SUV-a? Klient nasz pan! Do tej kategorii wpada chociażby auto, które widzicie na zdjęciach: Honda Z.

Honda Z kei car

Honda Z 1. generacji została zaprezentowana już w 1970 r., ale był to względnie normalny (choć niewielki) hatchback. Silnik o pojemności 354, 356 lub 598 cm3 (31-36 KM) znajdował się z przodu i napędzał przednie koła za pośrednictwem skrzyni manualnej lub 2-biegowego automatu Hondamatic.

Nas interesuje dziś 2. generacja Hondy Z.

Nie była ona bezpośrednim następcą auta opisanego wyżej, choćby z tego względu, że na rynek zawitała dopiero w 1998 r. Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek, jak wyglądałby SUV, który skurczył się w praniu – nie szukajcie dalej. Macie go przed sobą.

Honda Z kei car

Ale to bynajmniej nie stylistyka (choć udana) jest najbardziej interesującym elementem tego auta – choć na uwagę zasługują reflektory przednie pod osłonami z perspeksu i koła montowane na 5 śrub. Podobnie jak wiele innych kei-carów, także i Hondę Z wyposażano w napęd na obie osie, realizowany przy pomocy sprzęgła wiskotycznego. Tyle tylko, że jeśli otworzylibyście maskę, to nie znaleźlibyście tam silnika. Lokalizację 3-cylindrowej, niespełna 660-centymetrowej jednostki zdradzają wloty powietrza umieszczone po bokach nadwozia.

Honda Z kei car

Silnik umieszczono centralnie.

Nie chodzi tu jednak o umieszczenie go pod jednym z przednich foteli (jak choćby w Suzuki Carry), ale nieco dalej – pod tylną kanapą. Honda Z występowała w dwóch wersjach: wolnossącej (52 KM przy 7 tys. obr./min.) lub turbodoładowanej, która przy 6 tys. obr./min. osiągała 64 KM – dopuszczalne maksimum w segmencie kei-carów. Choć dziś większość pojazdów tej klasy kojarzy się z przekładniami bezstopniowymi (CVT), to w Hondzie Z jedynym wyborem był klasyczny, hydrokinetyczny automat o 4 przełożeniach.

Wnętrze nie było już tak oryginalne.

To kei-carowa klasyka – wąska kabina, sporo szarości… i obrotomierz wyskalowany do 9 tys. obr./min., z czerwonym polem startującym przy 7 tys. obrotów. Ze względnie ciekawych elementów widać jeszcze 2-ramienną kierownicę (oczywiście po prawej stronie) i odtwarzacz nośników Minidisc, ale to w zasadzie tyle.

Honda Z kei car

Oczywiście nikt nie będzie tutaj sprowadzać z Japonii takiego kei-cara…

No niby nie, ale wiecie, nigdy nie wiadomo. Szlak został przetarty. Same auta potrafią być bardzo tanie – kei cara Hondy można sobie kupić już za jakieś 1200-1400 dol. (5000-5800 zł), choć można wydać i kilka razy więcej. Tyle tylko, że potem trzeba doliczyć jeszcze wszystkie koszty związane ze sprowadzeniem autka do Polski, a to już stawiałoby cały pomysł pod dużym znakiem zapytania.

Szkoda, bo nie miałbym nic przeciwko jeżdżeniu od czasu do czasu takim pudełkiem. Zwłaszcza że reklamowali je muzycy z ZZ Top.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać