F1

Grand Prix Holandii wraca do Formuły 1 po trzydziestu pięciu latach

F1 19.05.2019 129 interakcji
Łukasz Kifer
Łukasz Kifer 19.05.2019
F1

Grand Prix Holandii wraca do Formuły 1 po trzydziestu pięciu latach

Łukasz Kifer
Łukasz Kifer19.05.2019
129 interakcji Dołącz do dyskusji

Kiedy szefostwo Formuły 1 oficjalnie ogłosiło, że do kalendarza wraca rozgrywane na torze Zandvoort GP Holandii, Max Verstappen z teamu Red Bulla z pewnością bardzo się ucieszył.

Młody kierowca identyfikujący się z krajem tulipanów ma kilka powodów do radości. Po pierwsze, w czasie GP Holandii będą mu kibicować liczne rzesze fanów. To będzie już drugi taki tor w kalendarzu F1, bo tysiące osób wiwatują na jego cześć co roku w Spa (Max urodził się w Belgii). Po drugie, zna go dosyć dobrze – dzierży nieoficjalny rekord najszybszego przejazdu jednego okrążenia (1:19,511 s). Ustanowił go w trakcie odbywającej się w 2018 r. imprezy Jumbo Racing Days. Wreszcie po trzecie, to bardzo fajny tor.

Holandia wraca, i to wraca w wielkim stylu

Tor Zandvoort powstał po II Wojnie Światowej, ale pierwszy, uliczny wyścig odbył się tam już czerwcu 1939 r. Na autentyczną wyścigową premierę trzeba było poczekać do 1948 r., kiedy została zakończona budowa toru. Przy jego projektowaniu wykorzystano nawierzchnię dróg komunikacyjnych zbudowanych przez Niemców w czasie okupacji.

W 1955 r. odbyło się pierwsze prawdziwe Gran Prix, którego wyniki zostały zaliczone do punktacji kierowców rywalizujących w Formule 1. Wygrał je Juan Manuel Fangio w Mercedesie. GP Holandii trafiło na stałe do kalendarza Formuły 1 w 1958 roku, a zniknęło z niego dopiero w 1985 r.

Zakręt Tarzana czeka na dżentelmenów w ryczących maszynach

Obecnie tor Zandvoort mierzy 4307 m długości. To efekt ostatniej przebudowy wykonanej w latach 1995-2001. Jeszcze wcześniej jego kształt został zmieniony z luźno zbliżonego do okręgu, na projekt w stylu popularnym w drugiej połowie XX w. Jest na nim jedna prosta – startowa oraz dużo zamaszyście zaprojektowanych zakrętów o najróżniejszej konfiguracji. Najsłynniejszy z nich znajdziemy na końcu prostej startowej. To nachylony do wewnętrznej Tarzanbocht (zakręt Tarzana), na temat którego krąży wiele opowieści.

GP Holandii Zandvoort Formuła 1

Zandvoort ma zalety i wady

Tor jest położony bardzo malowniczo, nad samym brzegiem Morza Północnego i nieopodal miasta, od którego wziął swoją nazwę. Już na pierwszy rzut oka budzi wyścigowe sentymenty. Wygląda zdecydowanie „oldskulowo”, co zresztą wytykają mu jego krytycy. Twierdzą (i słusznie), że nie będzie na nim wielu szans na wyprzedzanie rywali oraz, że jego infrastruktura, włącznie z dojazdem, nie jest dostosowana do współczesnych realiów. Mnie się podoba i mam nadzieję, że GP Holandii stanie się interesującym widowiskiem.

Zmian w kalendarzu będzie więcej

Oprócz „Formula 1 Heineken Dutch Grand Prix”, otwierającego przyszłoroczne starty na Starym Kontynencie (prawdopodobnie 10 maja 2020 r.), nowością jest uliczny tor w Hanoi. Mówi się też o powrocie F1 do Afryki. Największą chrapkę na organizację wyścigu ma Maroko, ale w kolejce stoi jeszcze jeden kandydat do powrotu – RPA. To oczywiste, że inne tory będą musiały ustąpić im miejsca w kalendarzu. Najbardziej prawdopodobne, że padnie na Barcelonę i Meksyk. W 2020 r. wygasają umowy podpisane także z torami: Monza, Silverstone i Hockenheim, ale trudno sobie wyobrazić bez nich serię wyścigową nazywającą się Formuła 1. Tak naprawdę w tej chwili możliwe jest wszystko. Jak faktycznie będzie wyglądał kalendarz Formuły na rok 2020, dowiemy się jesienią.

GP Holandii Zandvoort Formuła 1 Red Bull

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać