Wiadomości

Hyundai sprząta bałagan – 4200 aut na złom. I cały statek też

Wiadomości 02.12.2020 137 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 02.12.2020

Hyundai sprząta bałagan – 4200 aut na złom. I cały statek też

Adam Majcherek
Adam Majcherek02.12.2020
137 interakcji Dołącz do dyskusji

Jeśli martwiliście się o los tysięcy Kii i Hyundaiów, które ugrzęzły na pokładzie zatopionego statku Golden Ray, to spieszymy z wyjaśnieniem: nic z nich nie będzie.

Tym wprowadzeniem moglibyśmy zakończyć ten tekst, ale akcja związana ze sprzątaniem tego bałaganu jest na tyle ciekawa, że zachęcam do poświęcenia jej kilku minut.

Dla przypomnienia – mowa o transportowcu Golden Ray, który we wrześniu ubiegłego roku miał przewieźć z amerykańskiego portu w Saint Simons Sound 4200 samochodów, głównie marek Hyundai i Kia, na Bliski Wschód. Niestety – statek przewrócił się na lewą burtę i utkwił chwilę po wypłynięciu z portu. Jeszcze miesiąc temu wyglądało to tak:

Tak, ponad rok po wypadku, wypchany samochodami transportowiec wciąż znajdował się w miejscu wypadku

Bo i co z nim zrobić – jak dźwignąć te tysiące ton, które utknęły w słonej wodzie, zatapiając się w podłożu?

Jak każdego słonia – trzeba ten problem zjeść po kawałeczku. W tym przypadku zaczęto od przygotowania zabezpieczeń, które ograniczą możliwość rozprzestrzeniania się szczątków, czy wycieku płynów z transportowca.

Golden Ray demontaż

Potem w wybranych miejscach kadłuba przytwierdzono stalowe elementy, które mogłyby posłużyć do poderwania Golden Ray z dna.

Golden Ray demontaż

Następnie na miejscu pojawił się VB 10 000

To ogromny, pływający dźwig, którego zadaniem było pocięcie wraku na 8 części i przeniesienie ich na barki, które miałyby przetransportować statek do demontażu.

Golden Ray demontaż

Do pocięcia wykorzystano stalowe łańcuchy o długości 120 metrów. Każde ogniwo miało ok 50 cm długości i ważyło niemal 40 kg.

Łańcuch najpierw wprowadzono pod wrak, a potem przesuwając go mozolnie unoszono do góry, by przecinał kolejne elementy wraku.

Poszatkowany kadłub wygląda tak:

Na kolejnych piętrach stłoczyły się wraki samochodów, które po pożarze i 13 miesiącach w słonej wodzie nie nadają się do niczego innego, niż przetopienie.

Kolejne segmenty po odcięciu od kadłuba są unoszone do góry, by mogła pod nie wpłynąć ogromna barka, wyposażona w specjalnie przygotowane rusztowanie, o które można je bezpiecznie oprzeć.

Według symulacji wygląda to tak:

Tak osadzone elementy z prędkością 2-3 węzłów transportowane są do miejsca demontażu.

Piszę w czasie teraźniejszym, bo akcja wciąż trwa. 2 dni temu ruszył transport pierwszego elementu.

Tym, co imponuje mi najbardziej, to przejrzystość, z jaką przeprowadzana jest cała akcja

Na stronie internetowej stsimonssoundincidentresponse.com od chwili wypadku cały czas publikowane są informacje o postępach akcji. Działa odpowiednia infolinia zbierająca informacje o ewentualnych szczątkach znalezionych w okolicy. Jest nawet ekipa zbierająca informację o hałasie towarzyszącym procesowi demontażu statku i dbająca o to, by proces nie był zbyt uciążliwy dla lokalnej społeczności.

Takimi transporterami podróżują regularnie samochody eksportowane między kontynentami. A same statki transportowe należą do największych trucicieli na świecie. I dopóki tak to wygląda, trudno będzie mówić o trosce o środowisko naturalne. Może by się tak nie spieszyć z wymianą samochodu?

fot. St. Simons Sound Incident response

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać