Klasyki

Jeśli ten Ford Model A nie jest najciekawszym restomodem na świecie, to nie wiem co nim jest

Klasyki 30.11.2020 207 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 30.11.2020

Jeśli ten Ford Model A nie jest najciekawszym restomodem na świecie, to nie wiem co nim jest

Piotr Szary
Piotr Szary30.11.2020
207 interakcji Dołącz do dyskusji

Mamy dopiero poniedziałek, a ja chyba mogę już spokojnie uznać, że do końca tygodnia nic ciekawszego nie zobaczę. Oto Ford Model A, a raczej restomod na jego bazie.

Na Autoblogu stosunkowo często opisujemy różne restomody. Jedne lepsze, inne gorsze – ale chyba nawet BMW E9 Roberta Downeya Jr. nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia jak ten starusieńki Ford Model A należący do anonimowego kierowcy rajdowego z Finlandii. Gdy człowiek ten brał udział w Rajdzie Argentyny w 1993 r., w wolnej chwili znalazł na lokalnym rynku dwa klasyki Forda: Model A i Model T. Kupił oba i sprowadził je do Finlandii. Na temat Modelu T informacji nie mamy, ale to nic nie szkodzi – skupmy się na drugim pojeździe, który dzięki firmie Maekelae Auto Tuning sieje postrach na fińskich drogach już od kilkunastu lat.

Ford Model A
fot. Maekelae Auto Tuning

Auto wygląda jak zupełnie seryjny Ford Model A z 1929 r. Tylko że wcale nie

We wnętrzu uwagę zwracają szelkowe pasy bezpieczeństwa, które wyglądają zresztą dość oryginalnie w zestawieniu z niewielkimi fotelami, wyglądającymi trochę jak kinowe. Miłym dodatkiem są poduszki na tylnej kanapie, służące do… ukrywania wspomnianych pasów. Uważni dostrzegą także klapkę, pod którą znajduje się komputer pokładowy z cyfrowym wyświetlaczem.

fot. Maekelae Auto Tuning

A z zewnątrz? Weźmy choćby felgi. Wyglądają jak drewniane obręcze z epoki, prawda? No więc pudło – to felgi aluminiowe, jedynie ucharakteryzowane w taki sposób, by przypominać elementy oryginalne. Założono na nie opony Dunlop 500-19, przeznaczone do klasycznych samochodów sportowych i wyścigowych.

Ford Model A
fot. Maekelae Auto Tuning

Podwozie? Zmodyfikowane i wzmocnione, a jakże – choć żeby to dojrzeć, trzeba albo bardzo długo się wpatrywać, albo być specjalistą od Modelu A. Przednia oś zyskała drążek Panharda i amortyzatory z Astona Martina, podczas gdy oś tylną wymieniono – „nowa” pochodzi z vana Toyoty z 1985 r. Zmodyfikowane (choć nadal bębnowe) są hamulce.

fot. Maekelae Auto Tuning

Po co to wszystko? Z powodu silnika, oczywiście

Seryjna jednostka napędowa Forda Model A miała 3,3 l pojemności skokowej, 4 cylindry i 41 KM, co pozwalało na rozpędzenie się do ok. 105 km/h. Na niektórych rynkach, gdzie wysokość podatku za samochód zależała od wielkości silnika, stosowano też mniejsze motory – np. w Wielkiej Brytanii pod maskę Modelu A wkładano 28-konne silniki 2.0. Napęd na tylną oś przekazywała niesynchronizowana skrzynia 3-biegowa.

fot. Maekelae Auto Tuning

Kilka cech wspólnych z oryginałem w opisywanym restomodzie zachowano. Nadal mamy manualną skrzynię biegów, nadal mamy napęd na tył. Nadal mamy także „brytyjskie” 2 litry pojemności i 4 cylindry.

Ford Model A
fot. Maekelae Auto Tuning

Na tym podobieństwa się kończą

Do napędu restomoda zastosowano silnik… Ford-Cosworth BDA o mocy wynoszącej ok. 250 KM (przy 8100 obr./min.). Oczywiście odpowiednio ucharakteryzowany, dzięki czemu na pierwszy rzut oka wygląda jak jednostka z epoki.

fot. Maekelae Auto Tuning

Współpracuje on z 5-biegową skrzynią ZF, do której obsługi służy seryjny drążek zmiany biegów. Auto podobno jest w stanie rozpędzić się do 100 km/h w 5 s i osiągnąć 200 km/h. Matko jedyna. Nie zdziwiłbym się, gdyby rozpędzenie się takim autem do 200 km/h było bardziej przerażające niż przekroczenie 400 km/h Bugatti Veyronem. Zresztą, nawet przy niższych prędkościach byłbym pewnie blady jak ściana.

Ale jest jeszcze coś

Diabeł tkwi w szczegółach. Gdyby prace zakończyły się na opisanym powyżej etapie, nikt by nie miał tego twórcom auta za złe, bo i tak wykonali fantastyczną robotę.

Ford Model A
fot. Maekelae Auto Tuning

Ale nie, jest jeszcze wisienka na czubku tortu. Pewien przycisk. Ów przycisk służy do… zaburzania płynności pracy silnika. Mówiąc konkretniej, po użyciu tej opcji wyrzucany jest co 3. zapłon, dzięki czemu całość zaczyna brzmieć podobnie do klasycznych fordowskich silników dolnozaworowych („L-head”). Jeśli to nie jest perfekcyjne dopracowanie projektu, to nie wiem co nim jest.

Ford Model A
fot. Maekelae Auto Tuning

No dobrze, a gdzie tym jeździć?

Wszędzie. Najlepiej po autostradzie, żeby poganiać kierowców Audi i BMW okupujących lewy pas.

Ferrari też może być. / fot. Maekelae Auto Tuning

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać