Wiadomości

Ford Maverick był już samochodem kompaktowym, terenówką i SUV-em. Pora na pick-upa

Wiadomości 02.04.2021 30 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 02.04.2021

Ford Maverick był już samochodem kompaktowym, terenówką i SUV-em. Pora na pick-upa

Piotr Szary
Piotr Szary02.04.2021
30 interakcji Dołącz do dyskusji

Ford Maverick to nowy, mały pick-up Niebieskiego Owalu. Ponad miesiąc temu z meksykańskiej linii produkcyjnej zjechały pierwsze egzemplarze, ale na obecność auta w salonach trzeba będzie jeszcze poczekać. Aha, chyba że mowa o Europie – my czekać nie musimy.

Spytajcie kogoś na ulicy, jakie samochody kojarzą mu się ze Stanami Zjednoczonymi, a zapewne odpowie – o ile nie zacznie uciekać od wariata zadającego dziwne pytania – że na myśl przychodzą mu żółte taksówki, Ford Mustang, ciągniki siodłowe wielkości bloku mieszkalnego i inne drogowe behemoty.

Ale nawet w USA sprzedają się też mniejsze auta. Co więcej, ponieważ Ford na tamtejszym rynku wyciął w pień niemal całą gamę spalinowych modeli stricte osobowych niebędących SUV-ami (tylko wspomniany Mustang uniknął tego losu), to musi jednocześnie szukać nowych źródeł zarobku. I takim właśnie źródłem ma być nowy Ford Maverick, czyli najmniejszy pick-up w gamie, plasujący się poniżej Rangera.

Co oni odwalają z tą nazwą?

Nazwę Maverick nosiło już w historii Forda kilka modeli – pierwszym było kompaktowe auto produkowane w latach 70., dostępne z silnikami R6 i V8. W Australii nazywano tak Nissana Patrola Y60, później był jeszcze kolejny Nissan ze zmienionym logo – Terrano II. A jeszcze później Mavericka po raz drugi doczekała się Europa – pod tą nazwą sprzedawano u nas SUV-a znanego w Ameryce Północnej jako Ford Escape. Ale oczywiście tutaj większość ludzi ma to gdzieś, bo nazwa Maverick nie niesie ze sobą takiego ładunku emocjonalnego jak Mustang (jak mogli to elektryczne badziewie nazwać Mustang Mach-E, hurr durr).

o, Ford Maverick

Zostawmy historię w spokoju. Ford Maverick pick-up – co to jest?

Auto powstało na bazie fordowskiej platformy C2. To ta sama, którą wykorzystują nie tylko nowy Ford Bronco Sport czy Lincoln Corsair, ale również modele doskonale u nas znane – Focus czy Kuga. Oznacza to tym samym, że nowy Maverick będzie dostępny w dwóch wersjach – bazowa będzie miała napęd na przednią oś, a za dopłatą będzie dostępny napęd na cztery koła (zapewne dołączany). W wersjach przednionapędowych z tyłu ma być stosowana belka skrętna, a w 4×4 – zawieszenie wielowahaczowe.

Pod maską prawdopodobnie będzie można znaleźć 3-cylindrowy silnik 1.5 EcoBoost lub 4-cylindrowy 2.0 EB – oba łączone z automatyczną skrzynią biegów. Podobno jest także możliwość, że na niektórych rynkach wersja bazowa będzie dysponować wolnossącym silnikiem 4-cylindrowym, ale nie jest to jeszcze potwierdzone. O dieslach ani wariantach hybrydowych nikt nic nie mówi, ale nie zdziwiłbym się, gdyby prędzej czy później w gamie pojawił się jakiś napęd z tzw. miękką hybrydą (mild hybrid).

W ofercie ma się znaleźć wyłącznie wariant z podwójną kabiną – co osobiście uważam za dość dziwne zagranie, ale może to jest ten powód, dla którego nie zasiadam w zarządzie Ford Motor Company. W każdym razie wyprodukowano już co najmniej 21 przedseryjnych egzemplarzy, a w sieci pojawia się coraz więcej zdjęć aut, które są zamaskowane tylko w niewielkim stopniu lub wręcz wcale.

Kiedy auto trafi do sprzedaży?

Być może jeszcze w tym roku, ale raczej w jego końcówce. Serwis Ford Authority zwraca bowiem uwagę, że od wyprodukowania przedseryjnych egzemplarzy danego auta do uruchomienia właściwej produkcji może minąć sporo czasu – w przypadku modelu Bronco Sport było to ok. 9 miesięcy.

My w Europie czekać jednak nie musimy. Konkretniej rzecz ujmując, nie mamy na co, bo do nas Maverick najprawdopodobniej po prostu nie trafi – auto powstało z myślą o sprzedaży w obu Amerykach. W Stanach Zjednoczonych ma mieć nadzwyczaj atrakcyjną cenę, wynoszącą w podstawowej wersji mniej niż 20 tys. dol. netto – co oznacza, że pojazd będzie tańszy od bazowego Forda Ranger o jakieś 5 tys. dol., a od F-150 – o 9 tys. dol.

Swoją drogą, nawet gdyby Ford Maverick do nas trafił, to nie wróżyłbym mu jakiejś świetlanej przyszłości. I nawet nie chodzi o brak diesla czy tylko jedną wersję nadwozia – w Polsce oprócz ludzi, którzy pick-upy kupują po prostu do pracy, liczną grupę kupujących auta tego typu stanowią osoby, dla których pick-up wygląda spoko i zapewnia specyficzny rodzaj prestiżu (a przynajmniej takie odnoszę wrażenie). Nowemu Maverickowi stylem bliżej chyba do Dacii Logan Pick-up, niż choćby do bazowych Rangerów. To żaden problem w aucie roboczym, ale jeśli ktoś miałby to kupić zamiast Focusa…

Ale mam pomysł. Niech zrobią wersję ST-Line lub wręcz pełne ST (2.3 EcoBoost na pewno się zmieści!), z pewnością będzie wyglądać lepiej w salonie. I tylko tam, bo takiej tym bardziej nikt poza mną by nie kupił. Chyba znowu zaprzepaściłem szansę na dostanie się do zarządu Forda…

 

Zdjęcie główne: kolesa.ru

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać