Felietony / Wiadomości

Ford GT sprzedany przed upływem 2 lat? Właściciela czeka proces

Felietony / Wiadomości 23.05.2018 168 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 23.05.2018

Ford GT sprzedany przed upływem 2 lat? Właściciela czeka proces

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski23.05.2018
168 interakcji Dołącz do dyskusji

Tak już było za komuny. Jak kupowało się samochód, to nie można było sprzedać przed upływem „ustawowego terminu”, który z tego co pamiętam wynosił 3 lata. Było to zabezpieczenie przed spekulantami. Teraz też takie rzeczy się zdarzają, zwłaszcza jeśli chodzi o samochody sprzedawane w niewielkich seriach i to niekoniecznie luksusowych marek.

Nie jestem fanem supersamochodów. Zasypiam na widok McLarena i nie odróżniam Koenigsegga od Pagani. Podoba mi się jednak Ford GT obecnej generacji i to, jaki jest surowy, nieprzesadzony. A przy tym jak dobrze nawiązuje do poprzednich modeli z tej serii. Popatrzcie sami:

Ford GT
Rok 1967…
Ford GT
…rok 2004…
Ford GT
…i rok 2017.

Doceniam, że te wozy wyglądają bardziej jak wyścigowe bolidy, a nie jak zabawki dla arabskich szejków i sułtana Brunei. Można nimi wyjechać na tor i wygrać jakiś wyścig tak jak stoją. Aktualna generacja, produkowana w liczbie 250 aut na rok, ma 3,5-litrowy silnik Ecoboost V6 z dwiema turbosprężarkami, rozwija 640-650 KM w zależności od rodzaju paliwa oraz paru innych czynników i rozpędza się do 100 km/h w trzy sekundy. Zdaje się, że te trzy sekundy to już nie jest teraz jakiś wynik robiący wrażenie, w czasach Tesl i temu podobnych potworności, jednak obstawiam, że Fordem GT można powtarzać ten wyczyn w nieskończoność, albo przynajmniej do zdarcia opon i samochód dalej będzie sprawny.

Ford przyjmuje zgłoszenia od klientów na zasadzie „proszę przysłać CV i list motywacyjny, a my zastanowimy się, czy zbudować dla pana/pani GT”.

Jeśli aplikacja zostanie przyjęta, pozostaje już tylko wpłacić z góry połowę wartości pojazdu (220-250 tys. dolarów), podpisać kontrakt w którym zobowiązujemy się do niesprzedawania auta w okresie 2 lat i czekać, aż dział zamówień specjalnych zrealizuje nasze żądanie. Trzeba się ogarniać, bo Ford nie planuje wyjść z liczebnością produkcji powyżej 500 aut. Potem możemy już kruzować swoim GT po ulicach nawet tak antysamochodowego miasta jak Amsterdam, wzorem niejakiego Afrojacka, holenderskiego DJ-a (nie jest Afrykańczykiem wbrew swojej ksywce).

Nie wszyscy jednak mają takie plany. Niektórzy kupili Forda GT po to, by go dalej sprzedać i zarobić. Producenci nienawidzą takich spekulantów, bo nie po to czynią ten samochód tak elitarnym i niedostępnym, żeby teraz byle kto mógł sobie go kupić na licytacji (bez rozpatrywania aplikacji). Nie wspominając już o tym, że gdyby producent zrobił licytację zamiast bawić się w rozpatrywanie aplikacji, to pewnie mógłby za każdy egzemplarz GT zgarnąć więcej niż cena katalogowa. Tyle, że tu nie chodziło o forsę, a o zachowanie wyjątkowego charakteru.

Swojego Forda GT sprzedał już amerykański zapaśnik John Cena.

Stało się to oczywiście przed upłynięciem dwuletniego okresu „zakazanego”. Ford pozwał „celebrytę”, domagając się zapłaty kary w wysokości pół miliona dolarów, czyli wartość samochodu x 110%. John Cena odpowiedział pozwem przeciwko Fordowi o stosowanie niedozwolonych klauzul i zapisów w umowach. Szykuje się ciekawy bój między prawnikami.

John Cena dowiaduje się, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za przedwczesną sprzedaż Forda.

Inny, tym razem anonimowy właściciel, wpadł na podobny pomysł.

I tak nowiutki Ford GT z przebiegiem zaledwie siedmiu mil trafił na aukcję Mecum. Ford protestował, ale nic się nie dawało zrobić, bo chęć sprzedaży to jeszcze nie sprzedaż. Mimo wszystko licytacja się odbyła, i to zakończona została wynikiem aż 1,8 mln dolarów. Egzemplarz w najnudniejszej konfiguracji (srebrny na srebrnych felgach i z czarnym wnętrzem) i tak okazał się atrakcyjny dla nabywców. Auto miało numer 48 z 250 wyprodukowanych w 2017 r., a jego cena jako nowego zapewne oscylowała w granicach 450-480 tys. dolarów. Oznacza to, że na licytacji przebił on 4-krotnie swoją cenę wyjściową. Czyli rzeczywiście doszło do spekulacji! Ale skoro Ford za złamanie kontraktu pozywa tylko na 500 000 dolarów, to właściciel sprzedanego auta dalej jest osiemset kawałków zielonych do przodu. Chyba czas wysłać aplikację. Tylko muszę pożyczyć 250 000 dolarów na pierwszą wpłatę. Halo, babciu?

Ford GT
A gdzie V8? Aha, przecież mamy nowe czasy, dobrze że nie jest elektryczny jak Arrinera Hussarya EV…

Inna rzecz, że w mojej opinii Ford strzela sobie w drugą stopę, pozywając swoich klientów. Jeśli kupuję samochód od producenta, to jest on mój i guzik kogo obchodzi, co z nim zrobię. Może podaruję go księdzu Rydzykowi? To w końcu nadal tylko samochód, nawet jeśli jest rzadki czy bardzo szybki. A dlaczego w drugą stopę? Bo pierwszą już sobie przestrzelił.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać