Relacje

Walka z wtryskiem Fiata Argenty cz. 3: nowa nadzieja z Ameryki

Relacje 04.07.2020 935 interakcji
Michał Koziar
Michał Koziar 04.07.2020

Walka z wtryskiem Fiata Argenty cz. 3: nowa nadzieja z Ameryki

Michał Koziar
Michał Koziar04.07.2020
935 interakcji Dołącz do dyskusji

Dotychczasowe opowieści o tym, jak mój Fiat Argenta utrudnia mi życie spotkały się z ciepłym przyjęciem, więc kontynuuję serię. Tym razem opowiem wam o tym, jak to do włoskiego samochodu, unikatowych części i instrukcji najlepiej szukać w Ameryce.

W poprzednich częściach mogliście już przeczytać o moich polowaniach na części oraz dziwnej usterce wtrysku. Chciałbym napisać, że udało się ją już usunąć, ale nie może być tak łatwo. Niestety Fiat Argenta to nie bus, nie musi latać, a dostawcy części albo pochodzą z Włoch lub Wielkiej Brytanii, albo nadmiernie się nie spieszą ze znajdowaniem podzespołu, o który prosisz. Tak było też tym razem. Lista podejrzanych o zniknięcie mocy w Fiacie została już ograniczona do sterownika wtrysku, wiązki elektrycznej i samych wtryskiwaczy. Diagnozę postanowiłem zacząć od najprostszego – ukrytego pod deską rozdzielczą, prymitywnego ECU. To taka czarna skrzyneczka, chyba nawet bez procesora, od której zależy kiedy i jak dużo paliwa trafi do cylindrów.

O odnalezienie takiego ustrojstwa na podmianę poprosiłem wspominanego już starszego pana, który ma każdą część do Fiatów z silnikami DOHC. Powiedział, że oczywiście ma takie, tylko musi poszukać w magazynie i oddzwoni. Zajęło mu to zaledwie ponad tydzień, przypominanie w niczym nie pomogło, ponieważ wiekowy mechanik przy okazji burz miał mały potop w składziku i to go z oczywistych względów pochłonęło bardziej niż szukanie sterownika. Na szczęście od znanego Fiaciarza, Bartka z Krakowa, dostałem kontakt do Rafała, który prowadzi w Warszawie serwis zajmujący się starymi Fiatami i ma osprzęt do Argenty.

Świeży umysł czasami się przydaje.

Nie wiem czy znacie ten moment, kiedy siedzicie we dwie czy trzy osoby próbując rozwiązać jakiś problem i nic nie wychodzi. Wtedy jakimś cudem pojawia się ktoś z zewnątrz, ze świeżym umysłem i okazuje się, że z marszu dostrzega szczegół, który całą ekipą pomijaliście. Tak było też w tym przypadku. Szybka podmiana sterownika u Rafała nic nie dała, ale on postanowił jeszcze sprawdzić silnik po swojemu. Niektóre czynności pokrywały się z tym co robiliśmy już wcześniej, ale od początku zwrócił uwagę na kwestię przez nas nieco pomijaną – silnik ewidentnie na wolnych obrotach nie chodził na wszystkich cylindrach. Niby oczywiste, ale jakimś cudem to pominęliśmy.

Zaczął oczywiście od zapłonu, ale tu byłem pewien diagnozy. Sprawdzaliśmy go dziesięć razy, wszystko było w porządku. Ale jak się okazało – finalnie to był dobry trop. Wypinając po kolei przewody zapłonowe doszedł do tego, że trzeci i czwarty cylinder w zasadzie nie pracują. Dobre z nas lamy, że zapomnieliśmy to zrobić. Rafał dla pewności podmienił na nich świece na inne, ale niczego to nie poprawiło. Czyli wiedzieliśmy już cztery rzeczy: dwa cylindry nie pracują, kompresja jest, paliwo dociera do listwy wtryskowej, iskra również się pojawia w odpowiednim momencie. Co jest nie tak?

Wykręcenie i powąchanie świec przyniosło olśnienie. Pomimo tego, że silnik chwilę z nimi popracował, były zupełnie suche i nawet nie pachniały benzyną. Coś pięknego, zamiast zaawansowanych chińskich testerów ciśnienia i innych bajerów starczyły dwie świece oraz węch.

volkswagen e-up
W logistyce pomagał Volkswagen e-Up, którego test niedługo będziecie mogli przeczytać.

Regeneracja listwy wtryskowej? To na pewno proste!

Tym sposobem można powiedzieć, że już witałem się z gąską. Fiat Argenta, który normalnie jeździ, stał się trochę realniejszą wizją. Udało się ustalić co dokładnie nie działa, lista podejrzanych została ograniczona do dwóch wtryskiwaczy lub kabli odpowiadających za ich otwarcie. W kolejny dzień roboczy radośnie pojechałem oddać do czyszczenia moją zapasową listwę wtryskową i zaplanowałem już sobie, że akurat jak będzie gotowa, to wezmę się za demontaż rzeczy pod maską i sprawdzanie elektryki. Znowu byłem naiwny.

Po kilku dniach dostałem telefon z informacją, że może i moje rezerwowe wtryskiwacze zdjęto z jeżdżącego auta, ale to było dawno i nieprawda. Trzy nadają się co najwyżej do gry w bierki, czwarty można by było zamontować pod warunkiem, że byłbym gdzieś pośrodku Sahary i od sprawności auta zależałoby moje życie. Korozja poczyniła w tym wtryskiwaczu duże zniszczenia, ale ma szansę chwilę podziałać.

Pomyślałem sobie, że trudno, skoro tak wyglądają zbyt długo leżące używane wtryskiwacze, to lepiej kupię nowe i pozbędę się problemu na długo. Założę je, listwę z auta oddam do czyszczenia i wymiany przewodów, zostanie jako rezerwa. Plan doskonały, prawda?

fiat argenta
Jeszcze sobie tam postoisz, wredna włoska lafiryndo. Zwracam uwagę na taktyczny karton na wypadek, gdyby Fiat Argenta miał ochotę oznaczyć teren. Zdjęcie robiłem modułem zapłonowym Digiplex.

Oczywiście, że nie. Przecież to Fiat Argenta.

Otóż nie ma czegoś takiego jak nowy wtryskiwacz do przedliftowej Argenty. Z nowszej wersji nie można przekładać, dawki się nie będą zgadzać. Serwisy aukcyjne? Puste. Jeden niemiecki sklep oferuje paskudnie brudne używane wtryskiwacze za jedyne 150 euro od sztuki. Postanowiłem zapytać starszego pana, który podobno ma wszystko. Dowiedziałem się, że też ma same używane. Zdjęte z jeżdżących samochodów ładnych parę lat temu, czyli potencjalnie zniszczone przez ząb czasu – tak jak moje. Najbardziej przeraziło mnie stwierdzenie, że podobno dziadek od DOHC-ów nigdy nie widział nowych. Rewelacja. Czy się poddałem? Nie. Nie będę jak debil przewalał dziesięciu używanych listw wtryskowych żeby złożyć jedną w miarę dobrą. Zamiast tego użyłem magii internetu oraz żonglowania różnymi numerami części by wreszcie złapać trop w Stanach Zjednoczonych.

Fiat Argenta nigdy tam nie dotarł, ale już 124 Spider z takim samym silnikiem i wtryskiem – jak najbardziej. Dzięki temu zresztą mam jedną bardzo dobrą instrukcję naprawczą układu Bosch L-Jetronic – napisał ją Amerykanin naprawiający Fiaty. Tym razem również graciarze zza wielkiej wody okazali się niezastąpieni. Natrafiłem na jeden amerykański internetowy sklep z częściami do Fiatów, który rzekomo ma nowe wtryskiwacze do Argenty. Niestety, strona wygląda na martwą od wielu lat, na maile nikt nie odpisuje. To jednak nie koniec walki.

Dostawy przez Atlantyk szybsze niż z Włoch.

Otóż w Stanach Zjednoczonych trafił się warsztat, który nie tylko naprawia i tuninguje włoskie auta, ale jeszcze dorabia do nich części. Jak się okazało – wytwarzają też zamienniki wtrysków, takich jak w moim Fiacie Argenta. Dla pewności wysłałem maila z numerem producenta moich wtryskiwaczy i zapytaniem, czy dorobiona część będzie pasować. Kiedy dostałem odpowiedź miałem ochotę zaśpiewać „Łąka na niebie się kończy/ Ja tańczę, tańczę na słońcu/ Słowo, na które czekałem/ Padło z twoich ust w końcu”.

fiat argenta
Jedno zdanie potwierdzające, że wtryskiwacze będą pasować wystarczy, by cieszyć się przez resztę dnia. Oby Amerykanin się nie mylił.

Oczywiście, że od razu zamówiłem cały zestaw. Żeby było śmieszniej, zamówione części według zapewnień firmy kurierskiej mają być u mnie szybciej, niż kiedy kupuję coś we Włoszech.

fiat argenta
Tak, wysyłka kurierem przez ocean kosztuje krocie, ale przynajmniej jest szybka. Zresztą nie miałem wyboru, tą kasę zmarnowałbym na niedziałające używane wtryskiwacze.

Jak to jest, że graty do europejskiego auta muszę kupować w Ameryce?

To zdarzenie sprawiło, że na chwilę musiałem się zatrzymać w mojej euforii i zadać sobie pytanie: co do kroćset butelek włoskiego wina poszło nie tak, że części do Fiata muszą dorabiać Amerykanie? Jak to możliwe, że nie Włosi, nie Niemcy, nawet nie Brytyjczycy, tylko ludzie z kraju, do którego trafiła bardzo ograniczona liczba Fiatów?

Mam pewną teorię, na którą składają się dwa wątki. Pierwszy to europejski stosunek do nieekskluzywnych włoskich aut pokroju Fiatów. Dla Niemców czy Brytyjczyków to zawsze były tylko tanie, nieźle wyposażone wózki, których nikt nie darzył jakimś specjalnym szacunkiem. Natomiast sami Włosi niby są motoryzacyjnymi patriotami, ale to wcale nie przeszkadza im w kultywowaniu narodowych przywar. Np. wiecie co stało się w 2005 r. po zakończeniu produkcji silnika Busso 3.2 Alfy Romeo? Wyprzedaż nadwyżek części? Gdzie tam. Nowe bloki i kolektory wywalono na złom, tworząc z nich wielką hałdę. To tyle jeśli chodzi o Włochów i zachowywanie części do krajowych aut. W takim bałaganie nie mają szans przetrwać.

Drugi wątek to amerykańska kultura motoryzacyjna. Stany Zjednoczone to kraj, w którym czymś zupełnie normalnym jest wytwarzanie silników stricte pod swapy. Firmy produkujące nowe części do starych krajowych aut bardzo dobrze prosperują. Tymczasem Fiaty i ogólnie włoskie samochody są w Ameryce pewną egzotyką, można nawet mówić o jakiejś modzie. Koncern z Turynu nie miał tam szans zyskać łatki producenta nudnych pudeł typu Uno, czy inna Siena. Fiat za wielką wodą to 124 Spider i wiatr we włosach. Dlatego skoro inni zarabiają na częściach do starych Chevroletów i Fordów, to czemu przysłowiowy John miałby nie zacząć wytwarzać i sprzedawać gratów do starych Fiatów? Po prostu w tamtejszej kulturze motoryzacyjnej jest to popularne. I chwała Amerykanom za to, bo dzięki nim mogę kupić nowe wtryskiwacze do Argenty. Popłaczę tylko trochę nad ceną dostawy.

Mój Fiat Argenta wkrótce znowu się tu pojawi. Wierzę, że kolejną część przygód będę już mógł nazwać „Przebudzenie Mocy”.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać