Wiadomości

Oto Estrema Fulminea. Ma 2068 napędzanych prądem koni. Czy to szaleństwo ma kres?

Wiadomości 13.05.2021 156 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 13.05.2021

Oto Estrema Fulminea. Ma 2068 napędzanych prądem koni. Czy to szaleństwo ma kres?

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk13.05.2021
156 interakcji Dołącz do dyskusji

Ferrari, Lamborghini i inne marki z historią mogą sobie powoli pracować nad hybrydami, ale młode firmy nie bawią się w półśrodki. Estrema Fulminea ma ponad dwa tysiące koni mechanicznych i jest elektrycznym supersamochodem.

Elektryfikacja motoryzacji to wielka szansa na wpuszczenie odrobiny świeżego powietrza na rynek. Całkiem możliwe, że dzięki niej większą szansę na obecność na europejskim rynku dostaną producenci z Chin… o ile tylko zechcą, bo może się okazać, że wcale im się to nie opłaca.

Mała rewolucja może się odbyć również w świecie supersamochodów

estrema fulminea

Zbudowanie niesamowicie szybkiego auta jest teraz trochę łatwiejsze niż przedtem, bo samochód elektryczny ma o wiele mniej części niż spalinowy. Mówiąc prościej – producent ma tu mniej okazji, by coś spektakularnie popsuć. Silniki elektryczne mogą też oferować absurdalną moc i gigantyczny moment obrotowy, więc wcale nie trzeba inwestować tryliardów sekstylionów dogecoinów, by rywalizować z największymi tego świata. Próbują nawet firmy z Polski, Bułgarii czy Meksyku.

Przykładem takiego auta jest Estrema Fulminea

Automobili Estrema to włoska firma, która określa się jako „nowy gracz w świecie high-endowych aut elektrycznych”. Mimo krótkiej historii (a może właśnie dzięki niej?), nie bawi się w półśrodki. Jej pierwszy model, Fulminea, ma – a raczej będzie mieć – 2068 KM. Póki co, żaden egzemplarz nie wyjechał jeszcze na drogi, ale plany są ambitne.

Estrema Fulminea (Fulminea znaczy „błyskawica” po włosku, ale i tak nie mogę zapamiętać tej nazwy) będzie podobno osiągać 100 km/h w dwie sekundy, a 200 km/h pojawi się na liczniku po dziesięciu. Waga całego wozu nie przekroczy 1500 kilogramów.

estrema fulminea

Estrema Fulminea: zasięg

Między ładowaniami, włoski wóz ma pokonać ok. 517 km. Samo ładowanie też nie będzie długie. Jak mówi prezes firmy Estrema, celem inżynierów jest skrócenie czasu uzupełniania energii od 10 do 80 proc. do 15 minut. Oczywiście pod warunkiem dostępu do odpowiednio szybkiej ładowarki.

Wszystkie te potencjalne cuda techniki przykryto nadwoziem, które – owszem – wygląda intersująco i przyciąga wzrok, ale i prezentuje się trochę jak z gry komputerowej albo z generatora losowych kształtów supersamochodów. Słyszę tu echa m.in. McLarena Longtail (zwłaszcza gdy bierzemy pod uwagę tył i felgi), Maserati MC20 czy nowych Ferrari.

Estrema Fulminea ma kosztować ok. 2 miliony euro

Pierwsze pytanie, które mi się nasuwa, jest dość oczywiste przy wpisach o tak mocnych autach: czy jakieś opony będą w stanie skutecznie przenieść na asfalt ponad dwa tysiące koni mechanicznych i gigantyczny moment obrotowy?

Drugie: czy Ferrari, Lamborghini, Pagani inne „zasłużone” marki mogą się bać fali nowych producentów, czy raczej obserwują to wszystko z cygarem w ręku i z uśmiechem? Stawiam na to drugie. Od „oficjalnej zapowiedzi” modelu do jego realnych testów droga jest daleka, a przecież to i tak nie koniec, bo auto trzeba jeszcze sprzedawać.

No i trzecie: gdzie leży granica mocy dla elektrycznych aut? Pewnie wyznacza ją z jednej strony granica możliwości opon, a z drugiej – granica bólu kierowcy, wywoływanego przez przeciążenia. Żyjemy w ciekawych czasach!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać