Felietony

Pean pod adresem Tesli zrobił furorę w polskim internecie. Pokazujemy drugą stronę medalu

Felietony 27.02.2019 534 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 27.02.2019

Pean pod adresem Tesli zrobił furorę w polskim internecie. Pokazujemy drugą stronę medalu

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz27.02.2019
534 interakcje Dołącz do dyskusji

Moto.pl opublikowało wyjątkowo obszerny artykuł, o tym czy Tesla zbankrutuje. Ta analiza wyszła trochę zbyt cukierkowa. Tesla radzi sobie wyjątkowo dobrze, ale nie jest wolna od wad, a takie wrażenie zostawia ten tekst.

Mało kto pisze jeszcze tak długie teksty jak ten napisany ostatnio przez Artura Włodarskiego. Szanuję nakład pracy i włożony wysiłek. Pan Artur, poruszając chyba wszystkie możliwe wątki z kilkunastoletniej historii Tesli, zastanawiał się, czy Tesla zbankrutuje. Oprócz sporej porcji wiedzy dostarczył zaskakującą laurkę dla Tesli i jej głównodowodzącego. Po lekturze można sądzić, że światu nie mogło się trafić nic lepszego niż Tesla i samochody elektryczne. Chyba nie do końca się z tym zgadzam. 

Nie tak dawno na Autoblogu, lekko ironicznie, zastanawiałem się, czy szef Tesli to geniusz czy geniusz zła. Tymczasem w artykule o rynkowej sytuacji Tesli Elon Musk został przedstawiony niemal jako Prometeusz. Sam, na przekór całemu światu, niesie zasilany prądem przemiennym oświaty kaganek. Ten obraz jest niepełny, kilka kwestii zostało pominiętych, a inne potraktowane po macoszemu.

Po lekturze tekstu można odnieść wrażenie, że:

Elon Musk i Tesla zbawią świat.

Wciąż nie mogę zrozumieć, skąd bierze się w ludziach wiara, że produkcja kolejnego samochodu rozwiąże jakiekolwiek problemy ludzkości, szczególnie te związane ze stanem środowiska naturalnego. Nabywcy i miłośnicy Tesli zdają się rozumieć to doskonale. Według nich Elon Musk ma taką wizję i nie waha się jej użyć. 

Raz na krawędzi bankructwa, a raz na wznoszącej fali, Elon Musk zrobi wszystko za dwóch, Elon Musk to prawdziwy zuch. Niestraszna mu płynność finansowa, nie boi się koncernów naftowych, za nic ma złoża kobaltu, a fabryki baterii wprost wysypują mu się z koszyka produktów.

Zawsze o pięć kroków przed konkurencją, wciąż niestrudzony w wymyślaniu kolejnych innowacji. Nigdy nie spocznie w działaniach na rzecz zrównoważonego rozwoju. Nierozumiany, niedoceniany, a wręcz wyśmiewany przez konkurencję. Taki jest nasz Prezes – Elon Musk, a inni jeszcze wbijają mu szpilki. To nie ludzie, to branży naftowej wilki.

Samochody elektryczne są ekologiczne.

Koniec kropka. A kto tego nie widzi, ten został zmanipulowany za pieniądze ze sprzedaży ropy naftowej.

Personalne ataki na Elona Muska i dyskusję na temat sensu produkowania samochodów elektrycznych wrzucono do jednego garnka. Jeśli przeczytałeś kiedykolwiek coś złego na temat aut elektrycznych, to tylko dzięki naftowej propagandzie. Tak instruują nas kolejne akapity. Problematyczna utylizacja baterii, ślad węglowy, zmniejszające się zasoby surowców, takie argumenty mają być dziełem opłaconych internetowych trolli.

Nie wierzę w spiskowe teorie i jestem pewien, że nie wszystkie głosy krytyczne wobec elektryków są produkowane za petrodolary. Można z rozsądkiem analizować sprawę nie będąc na usługach Donalda Trumpa i przemysłu naftowego.

Nie od dziś wiadomo, że popyt na auta elektryczne jest w większości wykreowany przez państwowe dopłaty i regulacje prawne. Prognoza, że za kilka lat ich sprzedaż przebije sprzedaż aut spalinowych, jest zbyt śmiała. To mało realne. Nikt silników spalinowych nie uśmiercił i nawet skazywane na wymarcie diesle wydają się skutecznie walczyć o życie.

Dyskusji o sensie samochodów elektrycznych nie można zamknąć trudną do udowodnienia tezą, że przed ich zakupem powstrzymuje nas tylko wroga propaganda koncernów naftowych. Nie zapominajmy, że kupując samochód elektryczny otrzymamy produkt o funkcjach ograniczonych przez zasięg, pogodę i długotrwałe ładowanie. To się szybko nie zmieni. Tesla nie jest wyjątkiem.

Tesla to technologiczny cud.

Dla psów może i tak. Te, dzięki ostatnio wprowadzonemu Dog Mode, na pewno mają się w Tesli dobrze. Gorzej z ludźmi – kolejna osoba spłonęła w tym tygodniu w Tesli. Podobno dlatego, że na czas nie otworzyły się klamki i pozostała uwięziona w środku. Te same chowające się klamki, na które uparł się Elon Musk i które miały przyczynić się rynkowego sukcesu Tesli. Nie sposób nie zauważyć, że Elon Musk ma poważny problem z jakością oferowanych produktów. Użytkownicy wolą dobre wykonanie, zamiast zachwytów nad relacją kosztów wytworzenia do ceny samochodu. To ciekawi tylko innych producentów.

Producenci niemieckich samochodów mieli być zszokowani wspaniałością Tesli po rozłożeniu jej na czynniki pierwsze. Zdumiała ich przebiegłość przyjętych rozwiązań, przyznali, że dotychczas nie doceniali tego wspaniałego produktu. A operator taśmy montażowej też wstał i klaskał razem z nimi.

Tesla rozwinęła i dopracowała wiele rozwiązań, bo nikt inny nie chciał rozwijać produkcji samochodów elektrycznych. Mówiąc o jej zaawansowaniu technicznym trzeba wspomnieć, jak źle potrafi być wykonana. Oprócz pochwał Tesla napotyka również rzetelną krytykę z innych źródeł o znacznej wiarygodności

Sandy Munro, ze wspomnianego w tekście Munro & Associates, wskazuje na ewidentnie źle zaprojektowane i utrudniające proces produkcji elementy Tesli. W jednym filmów dostępnych w sieci mówi, że gdyby Teslę produkowała Toyota, efekt byłby oszałamiający. Konstrukcja Modelu 3 doczekała się zarówno głosów krytycznych jak i pochwał.

Jeśli Tesla jest tak świetna, to jakim cudem to szczytowe osiągnięcie inżynierii wypadło ostatnio z listy rekomendowanych samochodów przygotowywanej przez Consumer’s Report? Autorzy raportów na temat niezawodności samochodów uznali, że Modelu 3 Tesli nie da się dłużej polecać. Zaś Model X dotarł na zaszczytne trzecie miejsce na liście samochodów najmniej polecanych.

Tesla zostawiła konkurencję w tyle.

Zdaniem wielu, oczywiście tak, ale nie w rankingu niezawodności a w rozwoju technologicznym samochodów elektrycznych. Przykładem może być wciąż rozwijany Autopilot.  Jest tak dlatego, że nikt przez lata jej nie gonił, ale pościg już ruszył i nie jest bez szans. Większość producentów już rzuciła do walki miliardy euro, dystans zmniejszy się więc bardzo szybko. Jaką nie dającą się zniwelować przewagę konkurencyjną ma Tesla nad Jaguarem i-Pace albo Audi e-tron? Nawet sieć Superchargerów dostępna jedynie dla samochodów Tesli przestanie kiedyś mieć znaczenie, a na w pełni rozwiniętego Autopilota przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Przywiązanie do marki, rozwinięta i sprawnie działająca sieć serwisowa, to mogą być atuty, które starszym markom pozwolą rywalizować z Teslą. Urywanie kolejnych sekund do setki może nie mieć znaczenia, jeśli samochód jest niedostępny, bo producent nie wyrabia się z produkcją lub gdy okres oczekiwania na popularną część zamienną rozciąga się do kilku miesięcy. Wielu potencjalnych klientów płacących za samochód ogromne pieniądze będzie domagać się traktowania jak w serwisach marek premium. Nie będą mieli życzliwości charakterystycznej dla wyznawców Tesli.

Nie wszyscy potrzebują Tesli i niepełnych trzech sekund do setki. Inne marki produkują modele o oszałamiających osiągach by kreować popyt także na pozostałe swoje pojazdy. Tesla ma tylko te oszałamiające modele, niewiele dla przeciętnego zjadacza chleba. Rozbudzone zapotrzebowanie na pojazdy elektryczne skieruje klientów do innych marek. Może nie będą one oszałamiać tak jak Tesla, ale na pewno będą tańsze, bardziej dostępne i z przewidywalnym serwisem.

Jest cała masa klientów na pojazdy elektryczne, którym Tesla ma bardzo niewiele do zaoferowania. Szczególnie w zakresie samochodów skrojonych na kieszeń przeciętnej zachodnioeuropejskiej rodziny. Bo raczej nie będzie to odchodzący w sferę fantazji tani Model 3.

A skoro o niespełnionych obietnicach mowa…

Samochody autonomiczne są ponoć tuż-tuż.

Nie zapominajmy o jednej z większych obietnic Tesli. Niewiele miejsca poświęcono jej autonomicznym samochodom, a szkoda, bo to będzie przykład kolejnej niespełnionej obietnicy. Elon Musk lubi obiecywać niewykonalne rzeczy w nierealnych terminach. Już dwa lata temu zapowiadał, że w pełni autonomiczne samochody przybędą już zaraz. Ostatnio pisał o tym ponownie.

Elon Musk śle tweety, w których zapewnia, że Tesla do końca 2019 roku będzie posiadać technologie umożliwiające w pełni autonomiczną jazdę. Jeśli nawet tak się stanie, to cóż z tego, skoro regulacje prawne nie pozwolą wdrożyć ich w życie. Sztandarowy projekt Tesli jeszcze długo będzie tylko powiewał na wietrze, a pokonanie ostatnich kilku metrów do pełnego sukcesu zajmie im najwięcej czasu. Zbyt wiele kwestii związanych z autonomiczną jazdą wymaga długotrwałego namysłu i rozstrzygnięcia. To poważna skaza na wizji świata według Elona Muska, który dąży do zastąpienia kierowców elektroniką.

Przykro mi, Tesle jeszcze długo będą wymagać kierowców, a produkcja i użytkowanie samochodów nigdy nie będą przyjazne dla środowiska naturalnego. Tesli też.

Tesla nie wydała ani jednego centa na reklamy.

Nie mogę się z tym zgodzić. Co prawda, sława projektu niesie go sama, ale reklamują się wszyscy.

Tesla robi to inaczej niż pozostali producenci, ale to nie znaczy, że nie reklamuje się wcale. Korzysta z innych narzędzi. Może i nie wydaje milionów dolarów na reklamowe spoty w trakcie finału Super Bowl, ale ma swoje sposoby. Tesla unosi się na morzu influencerów, którzy zapewniają jej reklamę lepszą niż uliczne billboardy. Start statku kosmicznego, świeżo wykopany tunel w ziemi – na tego typu wydarzenia chętnie przybywają znani gracze social media i nie przylatują tam za darmo. Nie ma znaczenia, czy organizatorem jest SpaceX, Tesla, czy Boring Company – w roli głównej i tak występuje Elon Musk.

Dużym wsparciem był też nietypowy dla producentów samochodów program referrali, czyli linków afiliacyjnych. To ogromna zachęta dla wszystkich użytkowników Tesli by polecać ją dalej. Każdy kraj ma aktywnych w mediach społecznościowych użytkowników Tesli. Nie kręcą tych wszystkich filmów za darmo i z czystego zachwytu. Część na pewno tak, ale nie brak wśród nich osób, które ze swych opowieści o użytkowaniu samochodu elektrycznego uczyniły sposób na reklamę zarówno samej Tesli, ale własnych usług. Ich zakres jest szeroki, od importu używanych samochodów, przez serwis Tesli w krajach bez oficjalnego wsparcia, na budowaniu stacji ładowania skończywszy.

Program referrali to właśnie wydatki na reklamę, bez niego nie byłoby tylu filmów na YouTube i dynamicznego przyrostu sprzedaży Tesli. Obecnie ma zostać zakończony, według opinii korzystających z niego użytkowników, zaczął Teslę zbyt wiele kosztować.

Tesla nie testuje swoich nowych modeli tak jak inni producenci.

To zbyt duże uproszczenie. Tesla rezygnuje z testów drogowych, bo ich nie potrzebuje i wszystkie informacje zbierze z samochodów klientów? To nie jest możliwe. Gdyby Tesla w ogóle nie testowała swoich samochodów, nie spełniłaby wówczas wymogów homologacji na żadnym z rynków. Stoi za tym inna myśl, jej podejście do testów ma ją odróżniać od pozostałych producentów. Dzięki ciągłemu pozyskiwaniu danych ma nieustannie udoskonalać produkt.

To możliwe, ale wciąż nie znaczy, że samochody Tesli nie poddawane są testom. Szczegółowe dane na temat swoich samochodów pozyskują wszyscy producenci. Tesla jak zwykle robi to intensywniej i przykłada do tego większą wagę, dane z samochodu wysyła do siebie co pół godziny. Lecz co do celu tych zbiorów nie ma zgody. Jedni uzasadnią to potrzebą ciągłego rozwoju produktu, inni nadmierną inwigilacją zachowań użytkownika. Odmienność Tesli nie czynią ją lepszą i wybitnie zaawansowaną, a testowanie samochodów na klientach to nie jest powód do chwały.

Samochody Tesla to game changer na rynku.

Samochód elektryczny szybki jak supersamochody nie jest nikomu do niczego potrzebny. A i tak wszyscy chcą go mieć. Marketing idealny, który sami wspieramy kolejnymi artykułami spierając się o Teslę. Produkcja samochodów sprzedała się jako historia z realizacji marzeń jednego człowieka.

Aplikacja do puszczania bąków, tryb psi, czy funkcja z dzisiejszych prasowych doniesień – Niedługo Tesla sama zjedzie na bok na żądanie policji. Nic nie obchodzi mnie mniej, gdy wybieram samochód. Choć przyznaję, ta Fart app brzmi jak postęp technologiczny, nikt nie oferował jej do pory w pojazdach z silnikiem spalinowym. Dopiero elektryk za kilkaset tysięcy złotych przynosi nam tą rewolucyjną możliwość. Możliwość pisania o Tesli każdego dnia na kilka różnych sposobów.

Tesla najprawdopodobniej nie zbankrutuje, a liczba samochodów elektrycznych będzie się zwiększać. Elektryk, z racji ograniczonej funkcjonalności, będzie często drugim samochodem w rodzinie. Wzrost ich popularności nie spowoduje, że ludzie przestaną potrzebować samochodów. Będą kupować ich jeszcze więcej. A to fatalna wiadomość dla środowiska naturalnego.

Na koniec, zamiast podsumowania, pytanie zadane mi przez redakcyjnego kolegę: Czy podobny tekst o Grupie VW, pokazujący jak się zmienia, czego dokonali w R&D,  jak poprawili jakość przez lata itp., też wzbudziłby takie uznanie czytelników?

Obawiam się, że śmiem wątpić. Tylko historia biznesu Elona Muska i jego samochody są na specjalnych prawach.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać