Ciekawostki

Swój kolejny tani samochód znajdziesz w Lidlu. Może nawet zmieszczą się do niego zakupy

Ciekawostki 05.07.2022 114 interakcje

Swój kolejny tani samochód znajdziesz w Lidlu. Może nawet zmieszczą się do niego zakupy

Piotr Barycki
Piotr Barycki05.07.2022
114 interakcje Dołącz do dyskusji

Następnym razem, idąc na zakupy, pamiętaj, żeby kupić chleb, masło, mleko i… wynająć auto. Tak, Lidl proponuje klientom samochód – i to w pełni elektryczny. 

Wygląda on tak:

Choć w wersji z Lidla – jak sugerują zdjęcia z niemieckich źródeł, bo oferta dotyczy jak na razie tamtejszych sklepów – prawdopodobnie będzie miał inny kolor karoserii. Albo będzie do wyboru.

Dobra, ale o co chodzi z tym, żeby do Lidla iść po samochód?

W sklepach tej sieci będzie można podpisać umowę na roczny wynajem takiego elektrycznego mikrusa. Wpłata własna nie jest wymagana, a miesięczny abonament obciąży nasz domowy budżet kwotą w wysokości równych 222 euro. Można też wynająć taki samochód bez pośrednictwa Lidla, ale wtedy tracimy lidlowy rabat i płacimy co miesiąc 269 euro. Kiedyś w podobny sposób można było wynająć Kię Stonic.

Ach, w tych 222 euro wliczone jest ubezpieczenie, przeglądy i wymiana opon. Ładowanie i inne wydatki musimy już pokryć dodatkowo z własnej kieszeni. Jeśli komuś się taki pomysł na pojazd spodoba – musi się niestety pospieszyć. Oferta obejmuje zaledwie 100 egzemplarzy.

A co to właściwie za pojazd?

Elaris Finn. Nie trzeba długo mu się przyglądać, żeby domyślić się, że przybył do nas prosto z Chin, chociaż sama firma, albo może raczej marka, jest niemiecka – po prostu sprzedaje samochody z Chin na licencji.

Czego możemy dowiedzieć się ze strony producenta? Chociażby tego, że teoretycznie zasięg Finna wynosi 300 km, ładowanie do 100 proc. ma zająć zaledwie godzinę (akumulator 32 kWh i szybkie ładowanie 30 kW), a całość – dzięki 35-kW silnikowi elektrycznemu – można rozpędzić do 115 km/h.

Finn ma przy tym mniej niż 3 m długości, 2 miejsca siedzące i bagażnik o pojemności 229 l. Czyli z zakupami nie powinno być większego problemu.

Wyposażenie też ma być całkiem niezłe – 14-calowe alufelgi, duży ekran systemu multimedialnego, Bluetooth, USB, LED-owe oświetlenie, klimatyzacja i… tempomat. Nieźle jak na takiego malucha, choć tutaj przechodzimy do sedna – Elaris Finn jest zaskakująco wręcz nie-tani. Według strony producenta standardowy koszt zakupu wynosi ponad 20 000 euro, czyli mniej więcej 95 000 zł. Mniej więcej tyle kosztuje w Polsce Dacia Spring, która rozmiarowo będzie w kwestii pojemności raczej ciut lepsza, choć i tak raczej nie porwie swoimi możliwościami tłumów.

Kto wie, może ta cena jest specjalnie ustawiona na takim poziomie, żeby przypadkiem nikt nie kupował tego za gotówkę, a całość szła przez wszelkiej maści abonamenty i inne subskrypcje. 220 euro miesięcznie kontra jednorazowo 20 000 euro – klienci i tak raczej wybiorą tę pierwszą opcję, szczególnie w przypadku takiego pojazdu.

I jeszcze w ramach ciekawostki.

Europejska strona Elarisa sugeruje, że ten chiński producent ma w swojej ofercie jeszcze kilka ciekawych modeli. Przykładowo SUV-a Beo:

Uroczy Pio:

Oraz, zupełnie z zaskoczenia: CARO.

I z tym ostatnim miałby największą szansę na sukces w Polsce.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać