Felietony

Dźwięk silnika jest w większości przypadków zupełnie zbędny. Pora już z niego zrezygnować

Felietony 24.08.2020 200 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 24.08.2020

Dźwięk silnika jest w większości przypadków zupełnie zbędny. Pora już z niego zrezygnować

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk24.08.2020
200 interakcji Dołącz do dyskusji

Gdy po ostatnim teście auta elektrycznego wsiadłem do wozu z silnikiem spalinowym, byłem oburzony. Po co nam jeszcze silniki, które słychać?

Moim pierwszym samochodem był Citroen Xsara VTS, do którego założyłem tak głośny wydech, że po przejechaniu z domu do sklepu nie słyszałem, czy ekspedientka odpowiada na moje „dzień dobry”. Było hałaśliwie, ale bardzo mi się to podobało i wydawało mi się, że innym też się podoba. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że mam jeździć bezszelestnym wozem elektrycznym, od razu bym się zaśmiał. A chwilę później poprosiłbym, żeby powtórzył ostatnie zdanie, bo nie dosłyszałem.

Dla wielu osób dźwięk samochodu jest strasznie ważny

„Auta elektryczne są bez sensu, bo są za ciche” – powiedział mi kiedyś znajomy. Inny dodał, że gdy nie słyszy dźwięku silnika, nie czuje, że jedzie. Niektórzy posuwają się do pretensjonalnych stwierdzeń o „dźwięku, który wyraża duszę” i mówią, że „w elektryku to już nic nie słychać i jedzie się jak suszarką” czy coś w tym stylu.

A ja śmigam obok nich bezszelestnie w aucie elektrycznym

Wtem! W ciągu ostatnich miesięcy wiele razy jeździłem samochodami elektrycznymi. Trafiły się i „zwyczajne”, w rodzaju Kii e-Niro czy e-Soul albo elektrycznego Opla Corsy. Były też bardziej wyjątkowe, jak Tesla Model 3 albo Porsche Taycan. Dziś oddałem po kilkudniowym teście Mini Electric. Prawie za każdym razem, gdy podczas przyspieszania słyszę tylko radio i klekot diesla stojącego obok, zadaję sobie pytanie: czy brakuje mi dźwięku silnika?

dźwięk silnika

Ani trochę. Mało tego: uważam, że w większości aut, dźwięk jest zbędny i należy go wyeliminować. Zresztą właśnie do tego dążą urzędnicy, którzy wymagają montowania coraz cichszych wydechów i „kastrowania” samochód z bulgotu, strzałów i buczenia. To oznacza, że nawet mocne i drogie modele brzmią syntetycznie, nudno, jak z gry komputerowej. A skoro tak, to już lepiej, by nie wydawały żadnego dźwięku.

Przyspieszenie w całkowitej ciszy robi większe wrażenie

Niezależnie od tego, czy mówimy o boleśnie szybkim Taycanie czy o elektrycznym Oplu, jeśli nabieraniu prędkości nie towarzyszy nic poza szumem powietrza i (ewentualnie) piskiem opon, wrażenie wywierane na kierowcy i pasażerach jest jeszcze lepsze.

Porsche Taycan test polska 2020

Poza tym, im ciszej na trasie, tym lepiej. Gdy po kilku dniach z „elektrykiem” wsiadłem ostatnio do samochodu spalinowego za podobne pieniądze, byłem wręcz oburzony, dlaczego jest tak głośno. Wciskanie gazu powodowało hałas, w dodatku zupełnie zbędny. Nie był ani miły, ani w niczym mi nie pomagał. To jak, jakby moje buty piszczały za każdym razem, gdy stawiam krok.

Oczywiście, są wyjątki

Jasne – istnieją samochody, które bez dźwięku straciłyby połowę uroku. Amerykańskie V8, większość Porsche, Subaru z silnikami boxer, włoskie „egzotyki”… i jeszcze trochę innych. Co je łączy? Są zwykle drogie, rzadkie i dostępne dla nielicznych. Większość samochodów będących w zasięgu przeciętnego kierowcy brzmi brzydko. Wątpię, by ktoś kochał klekot 1.9 TDI albo tęsknił za wyciem silnika w hybrydowej Toyocie Yaris.

nowa Toyota Yaris Hybrid

Co to oznacza? Dźwięk silnika jest zupełnie zbędny w zwyczajnych samochodach, którymi dojeżdża się do pracy i na zakupy. Jego miejsce jest w autach służących do zabawy – i tak powinno zostać. Podobnie jest zresztą z manualną skrzynią biegów. I spalinowy silnik, i „biegi z łapy” niedługą staną się już tylko fanaberią dla bogaczy, jak posiadanie własnego konia. Nie będę specjalnie tęsknił.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać