Ktoś wylicytował auto za 1,34 mln dolarów przez internet. To zachwycający Duesenberg z 1935 r.

Siedzisz sobie z telefonem nad jeziorem Como i klikasz „licytuj”. Kurczę, ktoś mnie przebił i daje 1,32 mln dolców! A to ja dam 1,34 mln. O, wygrałem!

To chyba jest tak, że ludzie do wszystkiego muszą dojrzeć. Przecież w Polsce były już aukcje samochodów online, na Allegro, w początkach działalności tej platformy. Co więcej, stale brałem w nich udział i wygrałem dwie z nich. Za pierwszym razem skończyło się to zakupem Renault 5 za 810 zł, a za drugim – wielką awanturą. Wylicytowałem wówczas BMW 1802 w niezłym stanie, trochę grubo polakierowane, za 4075 zł. Były to czasy, gdy takie auta chodziły po 5-10 tys. zł. Uznałem więc, że 4075 zł to realistyczna kwota za śmiesznego, niemal 26-letniego sedana. Szkoda, że sprzedająca urządziła scenę, że próbuję ją OSZUKAĆ i ona żąda 15 000 zł. Jej krzyki było słychać w całym Sulejówku.

Potem było już tylko gorzej. Ludzie licytowali samochody, których nie mogli później odebrać, bo sprzedający uznawali że cena jest za niska. Sprawy trafiały do sądu, jak głośna w swoim czasie kwestia Jeepa Grand Cherokee (kupujący pozwał sprzedawcę, twierdząc że zapłacił mu wylicytowaną cenę i żąda wydania towaru). Wszystko się skończyło, gdy ktoś wystawił na sprzedaż fabrycznie nowego Malucha, a lipna licytacja doszła do miliarda bilionów trylionów zębylionów złotych. Allegro wycofało możliwość licytowania samochodów.

Najwyraźniej Amerykanie są na nieco wyższym poziomie

Serwis Bring a Trailer, który zaczynał od wyszukiwania ciekawych ogłoszeń, teraz jest dużym serwisem aukcyjnym online, podgryzając wielkie domy jak Barrett-Jackson czy RM Sotheby’s. Na Bring a Trailer wcale nie licytuje się zwykłych, tanich samochodów zabytkowych, tylko klasyki za ceny siedmiocyfrowe. Oczywiście, że nie wszystkie się sprzedają – na przykład to niesamowite BMW 507 Roadster ktoś dolicytował do 1,9 mln dolarów, ale sprzedający powiedział, że nie osiągnięto ceny minimalnej i sory, ale nie. Tym sposobem niezwykły Duesenberg model JN z 1935 r. za 1,34 mln stał się najdroższym autem sprzedanym na BaT, przebijając Mercedesa Gullwinga sprzedanego za raz-dwa-trzy-cztery-pięć-sześć-siedem.

Sam Duesenberg model JN ma oczywiście ciekawą historię

Jak większość Duesenbergów – te samochody stanowiły najwyższą światową klasę przed wojną, na równi z Rolls-Royce’em, Minervą, Marmonem czy Hispano-Suizą. Duesenberg model JN z 1935 r. został kupiony przez potentata branży obuwniczej Herberta Lape z Cincinnati, prezesa firmy Julian & Kokenge Co. Po wojnie trafił do Kalifornii, gdzie jeździł przez lata, aż w końcu w 1993 r. wystawiono go w Las Vegas jako obiekt muzealny. W 2000 r. odkupiło go muzeum Indianapolis Motor Speedway (byłem w tym muzeum – nie mogłem pominąć tego fragmentu), a teraz IMS postanowiło go zlicytować. Oryginalnie Herbert Lape zamówił swojego Duesenberga w kolorze czerwonym, potem przez jakiś czas samochód był żółty z czerwonymi zderzakami (WOW), a od lat 90. jest granatowy. Przez wszystkie te lata zachował się oryginalny silnik – rzędowa ósemka o pojemności blisko 7 litrów i mocy 265 KM, połączony z ręczną skrzynią biegów. Przez 20 lat w muzeum IMS samochód wielokrotnie uczestniczył w paradach, wożąc kierowców bolidów Indy po zwycięskim wyścigu. A teraz sprzedał się za 1,34 mln dolarów – najdrożej w historii Bring a Trailer.

I tak sobie myślę

U Amerykanów to jakoś działa. U nas nie działało, bo byliśmy jeszcze zbyt „młodzi internetowo”. A może dalej jesteśmy? Może dalej polski serwis z klasykami, które można licytować w czasie rzeczywistym byłby porażką? A może trzeba spróbować? Kto nie próbuje, nie jeździ Duesenbergiem!

Zdjęcia: Bring a Trailer