Wiadomości

Dopłaty do aut elektrycznych coraz bliżej, a wciąż daleko. A można to załatwić inaczej

Wiadomości 28.06.2019 148 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 28.06.2019

Dopłaty do aut elektrycznych coraz bliżej, a wciąż daleko. A można to załatwić inaczej

Adam Majcherek
Adam Majcherek28.06.2019
148 interakcji Dołącz do dyskusji

Sejm przyjął zmiany w ustawie pozwalające na ubieganie się o dopłatę do elektryka. A przecież jest łatwiejsza droga: singapursko-duńska. 

Najpierw dobra wiadomość: rynek samochodów elektrycznych rośnie w onieśmielającym tempie – w pierwszym kwartale 2019 r. sprzedało się o 159,1 proc. więcej samochodów niż w tym samym okresie poprzedniego roku. Za kilka dni powinny być dostępne wyniki dla całego półrocza. I też nie będą złe. 

Ale to koniec dobrych wiadomości. Imponujący wynik procentowy można uzyskać stosunkowo łatwo, gdy startuje się z niskiego pułapu. Jeśli w poprzednim okresie sprzedało się jedną sztukę towaru, a w kolejnym 10 to można mówić o 1000-procentowym wzroście. W przypadku elektryków nie było tak źle, ale wciąż mówimy o 412 autach. To 0,29 proc. z ogólnej liczby nowych samochodów sprzedanych w ogóle w tym samym okresie. 

Druga zła wiadomość jest taka, że klienci indywidualni w ogóle nie są zainteresowani zakupem samochodów elektrycznych. Albo inaczej – może by i chcieli, ale porównanie ceny samochodu z silnikiem spalinowym i elektrycznym skutecznie studzi ich zapał. Do tego stopnia, że na wspomniane 412 egzemplarzy, na klientów indywidualnych przypada 8. Osiem osób kupiło sobie samochód elektryczny w tym roku w Polsce. W sumie mogliby urządzić sobie spotkanie towarzyskie.

Ale to ma się zmienić dzięki dopłatom.

Rządowe dopłaty mielą się w Sejmie już od dłuższego czasu. Wygląda na to, że mielenie jest bliskie końca, po trzecim czytaniu w Sejmie i braku poprawek ze strony Senatu Ustawa zmieniająca ustawę o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw, ustawę o efektywności energetycznej oraz ustawę o biokomponentach i biopaliwach ciekłych czeka już tylko na podpis prezydenta.

Na marginesie dodam, że ustawa nie przeszła gładko, bo 145 posłów, głównie z klubu Platforma Obywatelska – Koalicja Obywatelska zagłosowało przeciw. Nie śledziłem przebiegu posiedzenia i nie znam przyczyn takiej decyzji, ale 259 głosów za sprawiło, że ustawa trafiła do Senatu. A ten nie zgłaszał poprawek.

Jednak nawet podpis prezydenta nie zmieni sytuacji natychmiast. 

Nowy artykuł – 28zga – stwierdza, że „Minister właściwy do spraw energii w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw finansów publicznych określi, w drodze rozporządzenia, szczegółowe warunki udzielania i rozliczania wsparcia osobom fizycznym niewykonującym działalności gospodarczej, w tym wysokość wsparcia, biorąc pod uwagę sytuacje finansową Funduszu oraz rozwój rynku pojazdów elektrycznych.” 

Wygląda na to, że wszystko jeszcze trochę potrwa. Ile? Tego jeszcze nie wiadomo. Jak już wszystko będzie jasne to będzie trzeba złożyć wniosek i spokojnie czekać na decyzję z urzędu.

Ale – cytując panią z reklamy jednego banku – po co tak komplikować? Jest znacznie prostszy sposób na zachęcenie obywateli do zakupu samochodów elektrycznych. Wystarczyłoby podnieść podatki na auta spalinowe tak, by zrównały się z cenami elektryków. Po dowaleniu podatków do poziomu z Singapuru nagle auta spalinowe przestałyby być tak atrakcyjne, co pewnie przyspieszyłoby przejście na elektromobilność. Dodatkowe wpływy do budżetu przydadzą się na realizację kolejnych 500+, a może przy okazji nie trzeba by podnosić przedsiębiorcom składek ZUS.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać