Felietony

Jak ma być dobrze na drogach, jeśli nawet Donald Tusk…

Felietony 20.11.2021 246 interakcji

Jak ma być dobrze na drogach, jeśli nawet Donald Tusk…

Piotr Barycki
Piotr Barycki20.11.2021
246 interakcji Dołącz do dyskusji

Donald Tusk stracił dziś prawo jazdy za znaczące przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Internet oszalał, a ja… trochę zgłupiałem (tak, da się bardziej).

Zacznijmy od faktów:

Donald Tusk stracił prawo jazdy za prawie 110 km/h w terenie zabudowanym.

Fakty są właściwie dość proste – teren zabudowany (czyli maksymalnie 50 km/h), na urządzeniu pomiarowym 107 km/h, policja, zatrzymanie – zgodnie z przepisami – prawa jazdy na 3 miesiące i do tego 500 zł grzywny.

Cała sytuacja działa się w Wiśniewie koło Mławy i – wbrew ustaleniom twitterowego jednoosobowego zespołu ds. denializmu klimatycznego obrony kierowców – nie był to jeden z tych przypadków, kiedy znak informujący o terenie zabudowanym stoi w środku pola. Jeśli nic nie zmieniło się od 2018 r. (z tego okresu pochodzą zdjęcia Google Street View), to od strony południowej znak terenu zabudowanego stoi może 20 m od pierwszych zabudowań, natomiast od północy – wręcz za pierwszymi zabudowaniami.

Zdecydowanie nie jest to więc ta opcja, gdzie kierowcy tłumaczą sobie jazdę przez faktyczną wieś albo miasto z prędkościami w okolicach 100 km/h tym, że gdzieś tam, kiedyś tam, może nawet przed chwilą, był znak terenu zabudowanego w środku pola. Tutaj wyjątkowo ktoś trafił z tymi tabliczkami jak należy.

Żeby nie było, że zmyślam. Południe:

I północ:

Reakcja Tuska podzieliła internet. I pokazała, jak niskie mamy standardy.

Donald Tusk potwierdził medialne doniesienia, publikując następujący tweet:

Spora część komentatorów wyraziła przy tym zachwyt odważną postawą, przyznaniem się do błędu i przyjęciem całej kary bez dyskusji – zresztą ten tweet zebrał ponad 10 000 lajków, a pewnie w najbliższym czasie zbierze ich więcej. Ja natomiast widzę tutaj problem i z samym tweetem i z reakcjami na niego.

Stało się, to się stało, co tu roztrząsać

Tak mniej więcej można odczytać tego tweeta. Ponad dwukrotne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym (i to faktycznie zabudowanym)? „Przekroczenie przepisu drogowego”. Adekwatna kara? 3 miesiące bez prawa jazdy (mało dokuczliwe, biorąc pod uwagę prawdopodobną możliwość bycia wożonym). 500 zł mandatu? To nawet mnie by jakoś straszliwie nie ruszyło, a moje wynagrodzenie i oszczędności są bezdyskusyjnie mniejsze niż pana Donalda.

W skrócie: złamałem przepisy, przyjąłem karę, można się rozejść. Nie padło nawet żadne „no w sumie to nie powinienem ponad dwukrotnie przekraczać całkiem sensownego w tym miejscu ograniczenia”. Wykroczenie, symboliczna kara, którą trudno uznać za dotkliwą, rach, ciach, po problemie. Tak jakby każdemu mogło się to zdarzyć, było najnormalniejsze w świecie, a przyznanie się do tego publicznie jest najwyraźniej wystarczające, żeby u niektórych wzbudzić zachwyt.

Coś w okolicach Michała Żewłakowa, który złapany za jazdę po alkoholu oczywiście wszystkich przeprosił i powiedział, że poniesie wszystkie konsekwencje. Tylko kiedy jedną z nich okazało się odebranie uprawnień na dłuższy czas, stwierdził, że w sumie to takich konsekwencji wolałby nie ponosić, bo „utrudnią mu życie” (z czego ostatecznie się wycofał). Albo jak piosenkarka, która napruta jak szpadel prowadziła auto – po czym przeprosiła za swoje zachowanie, zgodziła się ponieść konsekwencje swojego występku, ale kiedy poznała te konsekwencje, odwołała się od wyroku.

I jak ma być dobrze, skoro taki właśnie przykład płynie z góry.

Wymienienie wszystkich polityków, których przyłapano na drogowym piractwie i nie ponieśli z tego tytułu konsekwencji, pewnie przeciążyłoby nasze serwery, więc nawet nie będę próbował. Zresztą jak oczekiwać, że przeciętny Kowalski zacznie przestrzegać nagle wszystkich przepisów, jeśli nawet prezydent – na kompletnie pozbawione znaczenia spotkanie – dociera w taki sposób:

I co? I nic. Nikt nie przyznał, że to było bez sensu, niebezpieczne i kompletnie bez żadnego uzasadnienia. Komunikat jest prosty: im jesteś wyżej, tym więcej ci wolno, i kompletnie nic ci z tego tytułu nie grozi. W kraju, gdzie przepisy drogowe są traktowane i tak przez większość osób z przymrużeniem oka, to – delikatnie mówiąc – nie jest dobry przykład. Tym bardziej, że pewnie za jakiś czas ten sam prezydent podpisze ustawę, która wprowadzi podwyżki mandatów – samemu pewnie będąc wożonym w taki sposób, jak do tej pory.

Na tym tle nawet przyznanie się na Twitterze do popełnienia wykroczenia faktycznie wygląda na coś wyjątkowego w naszym lokalnym politycznym światku. Tylko szkoda, że mamy tak nisko postawioną poprzeczkę, że nawet przyznanie się do winy – bez większej skruchy – wystarczyło, żeby niektórzy zaczęli bić brawo.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać