Samochody używane

Wyciął katalizator na gwarancji, producent żąda 150 tys. zł za naprawę silnika

Samochody używane 04.05.2023 1212 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 04.05.2023

Wyciął katalizator na gwarancji, producent żąda 150 tys. zł za naprawę silnika

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski04.05.2023
1212 interakcje Dołącz do dyskusji

Dodge Challenger Hellcat poddał się po przebiegu zaledwie 790 mil, czyli 1270 km. Producent nie uznaje gwarancji i proponuje wymianę silnika za jedyne 36 tys. dolarów, co po dzisiejszym kursie daje 149 400 zł. Słusznie?

Amerykański nabywca Dodge’a Challengera Hellcat Jailbreak, nazwijmy go Brennon – bo tak ma na imię – niezbyt długo był zadowolony ze swojego pojazdu. Oto przy przebiegu ok. 800 mil samochód najpierw zaczął wydawać dźwięki, jakby kamień wpadł do silnika (cytat z opisu właściciela), potem zapaliła się kontrolka check engine, a w końcu zaczął silnie dymić. Gdy w serwisie rozkręcono silnik, okazało się że nie ma kompresji na jednym cylindrze, tak jakby w ogóle nie było pierścieni na tłoku. I podobno nie jest to pierwszy przypadek jeśli chodzi o nowego Hellcata.

Właścicielowi odmówiono naprawy gwarancyjnej, ale on twierdzi że jego Dodge Challenger Hellcat był w pełni seryjny

Najpierw pan Brennon (lat 51) zarzekał się, że absolutnie niczego nie modyfikował, ponieważ jest to samochód kolekcjonerski i chciał utrzymać go w oryginalnym stanie. Podkreślał też, że dlatego kupił auto tak mocne, rozwijające absurdalną moc ok. 800 KM, żeby nie musieć go dalej dłubać. Jednak w późniejszym, skasowanym już poście na Facebooku pan Brennon napisał, że usunięcie środkowego tłumika z Dodge’a Challengera powoduje utratę gwarancji i już. Wygląda na to, że faktycznie mogło dojść tu do pewnej… modyfikacji układu wydechowego. Na jednym z dokumentów załączonych do sprawy widać opis „utrata gwarancji z powodu zmian w układzie kontroli emisji spalin”. Czy to możliwe, żeby zmiany w układzie wydechowym spowodowały brak kompresji na jednym cylindrze w tak szybkim czasie? Moim zdaniem nie, ale jeśli faktycznie pojazd został zmodyfikowany, to stracił gwarancję. Tak to działa, nawet jeśli nam się to nie podoba.

Miałem kiedyś hulajnogę elektryczną

Podczas jazdy złamała się w niej kierownica. Była to ewidentna wada fabryczna, do której producent potem się przyznał i ponoć wymienił 10 tys. kierownic. Niestety, mojej nie, ponieważ straciłem gwarancję montując nieoryginalną tylną oponę – laną zamiast dętkowej, bo była łatwiej dostępna. Opony w hulajnogach elektrycznych kręcą się bardzo szybko i błyskawicznie wycierają w porównaniu do opon rowerowych, więc wymieniłem ją dosłownie kilka miesięcy po zakupie. Zaraz potem pękła kierownica i oczywiście nieoryginalna opona była powodem do odmówienia mi naprawy gwarancyjnej. Nawet jeśli te dwie rzeczy nie były ze sobą w żaden sposób powiązane.

Można byłoby się rozejść w tym momencie, gdyby nie jeden fakt

Dodge przyznał publicznie w 2022 r., że model Challenger Hellcat, dokładnie taki jakiego kupił pan Brennon, został znacznie opóźniony z powodu wybuchających silników jeszcze podczas testów trwałości, jakie przechodziły w dziale badawczo-rozwojowym. Nie jest problemem wyduszenie 1000 KM z 6.2 V8 Hemi ze sprężarką, problemem jest trwałość takiego silnika przy dużych obciążeniach. Im więcej mocy, tym więcej awarii. Nie ma szans, żeby 807-konny silnik miał taką samą wytrzymałość, co 69-konny wolnossący diesel 2.0. Ich bilans termiczny, tarcie wewnętrzne, wymagania wobec oleju są zupełnie inne.

Nie dziwię się firmie Dodge, że w nieskończoność poprawiała swoją konstrukcję, natomiast jestem gotów uznać, że między „no opóźniamy debiut, bo silniki nam się sypią” a „silnik skończył się po 1300 km” jest jakieś połączenie i raczej nie jest nim wycięty tłumik środkowy. Powstaje więc pytanie, czy producent powinien przymknąć oko na modyfikacje wydechu i wymienić silnik dla świętego spokoju, czy postawić na twarde trzymanie się zasad i wystawić klientowi fakturę na 36 tys. dolarów, której ten oczywiście nie zapłaci, ale za to zrobi dużo zamieszania w mediach społecznościowych. Zwykle staję po stronie klientów, tu nie jestem pewien.

Jestem natomiast pewien, że tak mocne samochody są nikomu niepotrzebne

A najlepsze jest to, że w opisie modelu Hellcat Jailbreak pada stwierdzenie „zbuduj go po swojemu”. Chyba ktoś wziął je zbyt dosłownie.

dodge challenger hellcat

Czytaj również:

Koszt naprawy lekko uszkodzonego elektrycznego BMW to ponad 350 tys. zł. Andrzej, to runie

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać