Wiadomości / Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Dwa przeglądy rocznie dla aut z przebiegiem powyżej 160 tysięcy kilometrów? To pomysł posłów

Wiadomości / Bezpieczeństwo ruchu drogowego 18.01.2022 333 interakcje
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 18.01.2022

Dwa przeglądy rocznie dla aut z przebiegiem powyżej 160 tysięcy kilometrów? To pomysł posłów

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk18.01.2022
333 interakcje Dołącz do dyskusji

Posłowie KO proponują dodatkowe przeglądy rejestracyjne dla aut, które przejechały ponad 160 tysięcy kilometrów. Resort infrastruktury podchodzi do tematu z dystansem.

Po pierwsze: wprowadzenie kar za usuwanie elementów aut ograniczających emisje zanieczyszczeń – czyli przede wszystkim filtrów cząstek stałych. Po drugie: obowiązkowy drugi przegląd techniczny w ciągu roku dla aut, które mają na liczniku więcej niż 160 tysięcy kilometrów przebiegu.

Taką interpelację złożyła grupa posłów Koalicji Obywatelskiej

To Tomasz Aniśko, Małgorzata Chmiel, Cezary Grabarczyk, Paweł Olszewski, Krystyna Sibińska, Franciszek Sterczewski, Małgorzata Tracz i Urszula Zielińska. Wśród nich, przynajmniej o pośle Sterczewskim wiadomo, że nie ma prawa jazdy.

Zacznijmy od mniej kontrowersyjnego pomysłu, czyli tego z karaniem za wycinanie DPF-ów. Teoretycznie, pozostaje tylko przyklasnąć takiemu projektowi. Im mniej cuchnących, niesprawnych diesli na ulicach, tym lepiej. Niestety, rzeczywistość nie jest kolorowa (a raczej czarna od sadzy). Nie wystarczy wprowadzić kary, by problem zniknął lub przynajmniej się zmniejszył.

Nie ma w tej chwili możliwości sensownego sprawdzenia na SKP, czy auto ma filtr cząstek stałych

Kontrola „na oko” na niewiele się zdaje. Aby diagnosta na stacji kontroli pojazdów mógł na 100 procent stwierdzić, że z danego auta ktoś wyciął DPF, musi poddać je badaniu na hamowni. Problem polega na tym, że hamowni na SKP nie ma. Nie wymagają tego przepisy, a montaż odpowiednich urządzeń dużo kosztuje. Badanie techniczne i tak jest bardzo tanie, a jego ceny nie wzrosły od wielu lat. Nawet gdyby z obecnych, niecałych 100 złotych podrożało do 184,50 zł – bo o takiej kwocie przyszłych podwyżek się mówi – nie zrekompensowałoby to kosztów stworzenia hamowni na każdym SKP, szkolenia diagnostów i utrzymywania nowych sprzętów.

dodatkowe przeglądy

Teraz spójrzmy na dodatkowe przeglądy

Który samochód może być większym zagrożeniem – rzadko jeżdżący, wyprodukowany w 1995 roku Polonez Caro z przebiegiem 80 tysięcy kilometrów czy pięcioletnia Skoda Octavia codziennie użytkowana przez pracownika korporacji, która ma na liczniku 170 tysięcy? Oczywiście odpowiedź brzmi „to zależy”, ale powyższy przykład pokazuje, że zły stan auta nijak nie musi być powiązany z jego przebiegiem. Są auta, które przejechały pół miliona, ale są zadbane. Są i takie, które błyskawicznie stały się niebezpieczną kupą złomu, bo właściciel po prostu się nimi nie interesuje i nie wymienia części na czas.

Pomysł pod tytułem dodatkowe przeglądy – czyli konieczność wykonywania dwóch badań technicznych w roku – choć zgodny z unijnymi dyrektywami – jest absurdalny jeszcze z jednego powodu.

Ucieszą się z niego głownie diagności

Samochody w złym stanie technicznym nie jeżdżą po polskich drogach dlatego, że zbyt rzadko odwiedzają SKP. To nie działa w ten sposób, że właściciel naprawia wszystkie usterki przed przeglądem, ale że badanie jest raz w roku, to awarie zdążą wrócić przed kolejną.

Kto „załatwia” przeglądy na lewo i jeździ do diagnosty, który – w imię znajomości lub po otrzymaniu „prezentu” – przymyka oko na problemy, będzie robił to nadal, tyle że dwa razy w roku. Z nowego przepisu ucieszyliby się diagności, bo zarabialiby więcej – ci uczciwi oficjalnie, ci nieuczciwi i oficjalnie i jeszcze pod stołem. Przełożenie na bezpieczeństwo na drodze byłoby żadne lub znikome, a utrudnienie ludziom życia – spore. Ale chyba właśnie o to chodzi.

Na szczęście, Ministerstwo Infrastruktury podchodzi do interpelacji z dystansem

Sprawa kar za wycinanie DPF-ów nie leży w kompetencjach ministerstwa, bo to temat dla resortu sprawiedliwości. Ale w kwestii przeglądów, wiceminister Rafał Weber wskazał, że to „dyskryminacja” aut ze względu na przebieg. Nie ma w tej chwili szans na to, by propozycje opozycyjnych posłów weszły w życie lub nawet trafiły do dalszych prac.

Niestety, obawiam się, że to dopiero próbka pomysłów posłów różnych frakcji, którzy głowią się jak przeszkodzić kierowcom poprawić bezpieczeństwo na drogach. Czekam z niecierpliwością na kolejne. Ale przecież wystarczyłoby po prostu zakazać ustawą bycia biednym.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać