Ciekawostki / TechMoto

Gdy chwyci mróz, miłośnicy aut elektrycznych dogrzewają się olejem napędowym

Ciekawostki / TechMoto 05.11.2018 418 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 05.11.2018

Gdy chwyci mróz, miłośnicy aut elektrycznych dogrzewają się olejem napędowym

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk05.11.2018
418 interakcji Dołącz do dyskusji

Niestety, gdzie zaczyna się zima, tam u wielu osób kończy się uwielbienie samochodów elektrycznych. Pewien słowacki bloger postanowił założyć w swoim Peugeocie iOn dodatkowy ogrzewacz zasilany olejem napędowym.

Mknąć po malowniczo położonej trasie nad oceanem w Kalifornii, mijając palmy i plaże za kierownicą Tesli… brzmi nieźle, prawda? Rzeczywiście, jazda po najbardziej słonecznym ze stanów, w którym śnieg widać tylko w telewizji i w zamrażalniku, może być bardzo przyjemna. Ale w Europie sprawa nie jest już tak kolorowa.

Na naszym kontynencie nadal zdarzają nam się jeszcze zimy.

Co prawda śnieg i mróz to coraz rzadsze zjawiska, ale nadal jeszcze występują. W samochodzie spalinowym nie jest to szczególnie duży problem. Wystarczy włączyć ogrzewanie i po chwili można już zdjąć szalik i cieszyć się przyjemną temperaturą we wnętrzu.

W aucie elektrycznym sprawa wygląda trochę inaczej. Kierowca i pasażerowie mają następujący wybór: albo jechać w zimnie, ze szczękającymi zębami, albo włączyć ogrzewanie, ale pogodzić się z tym, że zasięg wtedy topnieje w oczach.

Elektryki nie lubią, gdy jest zimno. Gdy włączy się jeszcze ogrzewanie, sytuacja robi się naprawdę trudna – zwłaszcza w mniejszym, tańszym modelu.

Jest jednak pewne rozwiązanie…

Zaproponował je twórca bloga KiwiEV.com. Wbrew temu, co może sugerować adres tej witryny, autor nie pochodzi z Nowej Zelandii, ale ze Słowacji. Jeździ dość rzadko spotykanym w Polsce modelem, jakim jest Peugeot iON (bliźniak Mitsubishi i-MiEV) i relacjonuje codzienne życie z takim samochodem. Jeździ nim nie tylko do pracy, ale i na wakacje. Odwiedził (autem elektrycznym!) m.in. Ukrainę.

Jego pomysł na problem zimnych, styczniowych poranków to… dodatkowy ogrzewacz zasilany olejem napędowym.

Na blogu (wpis z 2016 r.) widać krok po kroku proces instalacji tego urządzenia. Jest ono przeznaczone do samochodów, ale konstruktorzy projektowali je raczej z myslą o takich z konwencjonalnymi silnikami. Właściciel elektrycznego Peugeota musiał więc od zera wymyślić, gdzie umieścić ogrzewacz tak, by dobrze działał i by było bezpiecznie. Na desce rozdzielczej nie było miejsca, więc w końcu po długich rozmyślaniach padło na bagażnik.

Kolejnym problemem okazała się dostępność właściwego oleju napędowego.

Z lektury bloga można wywnioskować, że jego autor nie jest miłośnikiem tradycyjnych samochodów – zwłaszcza tych z silnikiem Diesla. Uważa je za „brudne” i szkodzące środowisku. Dlatego początkowo chciał wlać do swojego dogrzewacza bardziej przyjaznego planecie biodiesla. Niestety nie znalazł go ani na Słowacji ani w Austrii. Co więcej, nie udało mu się też kupić ani kropelki u żadnej z firm, które zajmują się dystrybucją takiego paliwa. Na jego maile albo nie odpisywały wcale, albo odmawiały, tłumacząc, że nie są zainteresowane sprzedażą tak małej ilości odbiorcy detalicznemu.

W końcu autor bloga musiał się poddać i kupić „zwykły” olej napędowy na stacji.

Gdy dogrzewacz udało się zamontować i zasilić, okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. W samochodzie jest teraz ciepło, a zasięg podczas codziennych, zimowych dojazdów do pracy wzrósł… dwukrotnie.

„Tak jak widzicie: dieslowski dogrzewacz sprawił, że teraz mogę naprawdę używać swojego samochodu zimą. Nigdy więcej rękawiczek. Nigdy więcej wełnianych czapek. Nigdy więcej skrobania szyb. Mam samochód elektryczny bez jego wad. Wszystko to dzięki chińskiemu urządzeniu za 330 euro” – pisze bloger.

To wszystko prowadzi do prostego wniosku: klasyczne silniki jeszcze długo nie odejdą w niebyt. A stary, niemodny olej napędowy może uratować niejednego miłośnika aut elektrycznych przed zmarznięciem.

A więc nie ma wygodnej jazdy „elektrykiem” bez… Diesla.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać