Felietony

Tymi pojazdami elektrycznymi już legalnie nie pojeździmy. Nowe przepisy ich zakażą

Felietony 12.08.2019 368 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 12.08.2019

Tymi pojazdami elektrycznymi już legalnie nie pojeździmy. Nowe przepisy ich zakażą

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz12.08.2019
368 interakcji Dołącz do dyskusji

Nowe przepisy o urządzeniach transportu osobistego wyrzucają część z nich poza drogi publiczne. Oto kilka przykładów elektrycznych pojazdów, którymi niedługo nie będzie wolno jeździć po chodnikach, ścieżkach rowerowych i jezdniach.

O nowych przepisach, które mają uregulować kto i gdzie będzie mógł poruszać się elektrycznymi hulajnogami pisaliśmy tutaj i tutaj. Niestety ustawodawca nie ustanowił kilku kategorii pojazdów elektrycznych, tylko wszystkie wrzucił do jednego worka i zdefiniował co można uważać za urządzenie transportu osobistego. Jeśli projekt zostanie przegłosowany, będzie to:

urządzenie konstrukcyjnie przeznaczone do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym urządzeniu o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m, długości nieprzekraczającej 1,25 m, masie własnej nieprzekraczającej 20 kg, wyposażone w napęd elektryczny, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h.

Oznacza, to że bardzo wiele elektrycznych urządzeń dostępnych na polskim rynku lub sprowadzanych z zagranicy nie będzie mogło legalnie poruszać po naszych drogach publicznych. Oczywiście to ograniczenie może być papierowe, sprzedawcy mogą sobie poradzić oferując zablokowane sprzęty, które będzie dało się bez problemu odblokować do wyższych prędkości. Trudno też będzie wymagać od stróżów prawa by znali specyfikację wszystkich urządzeń z krajowej i globalnej oferty i na tej podstawie wystawiali mandaty. Jednak w razie wypadku z udziałem pieszego lub innego pojazdu, parametry naszego urządzenia mogą mieć znaczenie dla ustalenia winowajcy. Wtedy specyfikacja producenta może odnaleźć się bardzo szybko.

Sprawdźmy więc, na czym jeździć nie będzie wolno, chyba, że na własnym podwórku lub polnych drogach. Część z tych urządzeń da się dostosować do naszych przepisów, jeśli producent odczuje taką potrzebę. Prędkość maksymalną da się ograniczyć, ale z masą własną może być już problem. Pierwsi i najwięksi pokrzywdzeni to elektryczne deskorolki.

Elektryczna deskorolka Vmax – przepisy

I nie mówię tu o popularnym komunijnym prezencie, czyli hoverboardach – wybijaczach zębów i łokci. Ich zakazałbym tylko za to, że nie pełnią żadnych funkcji transportowych, na nich mogą pojeździć tylko dzieci pod blokiem. Prawdziwi przegrani to elektryczne longboardy, z wypromowanym przez Casey Neistata Boosted Board na czele.

deskorolka elektryczna v max
Boosted Board Plus. Vmax – 35 km/h.

Większość zainteresowanych zakupem elektrycznej deskorolki najpierw sprawdza jej prędkość maksymalną i tu pojawia się kłopot, niezależnie od tego czy nosi nazwę Ownboard, Meepo, czy Backfire. Żadna z szanujących się deskorolek nie zadowala się 25 km/h, niektóre zbliżają się do 40 km/h prędkości maksymalnej. Można nawet nie znęcać się nad tym, że taka prędkość na tego typu pojeździe to bardzo zły pomysł, i tak nie będzie można jej osiągać na drogach naszego kraju. Zainteresowani sprzętem z zagranicy mają kłopot, bo działający globalnie producent raczej nie będzie oferować na naszym rynku zdławionego modelu do samodzielnego odblokowania w domowym zaciszu.

http://teslaboards.com/pl/deska-extreme/
Tesla boards Extreme. Źródło: teslaboards.com/pl, autor: Mariusz Wasowski.

W tej sytuacji będą musiały się odnaleźć dostępne w polskiej dystrybucji Koowheel, Tesla Boards czy Majestic Boards. Jedna z oferowanych tam desek ma osiągać 40 km/h i nawet w wersji z akumulatorami o najmniejszej pojemności waży ponad 22 kilogramy. Na szczęście dla zainteresowanych jest to wersja terenowa, więc pozostanie używać jej używać właśnie tam. Inne miejskie warianty są o wiele lżejsze, ale prędkość maksymalna wykluczy kilka z nich z publicznych dróg.

Deskorolki mają pecha, lecz co z niezwykle popularnymi Xiaomi m365, czy są bezpieczne?

Elektryczne hulajnogi – przepisy

Tak – przynajmniej te, które wciąż poruszają się na oryginalnych ustawieniach producenta, choć słowo bezpieczeństwo użyte przy opisie urządzeń łamiących się wpół nic z tego ni z owego, jest wysoce nie na miejscu. Dozwolona będzie również oferowane od niedawna wersja Pro, która oferuje więcej zasięgu przy takiej samej prędkości maksymalnej.

Gorzej może być z wersjami ze zmienionym przez właścicieli oprogramowaniem, dzięki któremu te hulajnogi mogą przekraczać 30 km/h. Nikt użytkowników fotoradarem nie namierzy i nie sprawdzi wersji firmware w trakcie spontanicznej kontroli drogowej, ale ponownie wraca sprawa różnych zdarzeń drogowych. Specyfikacja producenta jest w tym wypadku ok, ale biegły sądowy bez problemu wykryje modyfikację.

Xiaomi jest bezpieczne, ale na rynku jest wiele hulajnóg, które osiągają bardzo wysokie prędkości, nawet 80 km/h. To już czyjaś prywatna sprawa jak bardzo chce ryzykować własne życie rozpędzając sprzęt z kółkami wielkości takich od dziecięcego wózka do prędkości samochodowych, ale rozwijając swoje hobby musi trzymać się z daleka od ludzi. Dlatego przepisy będą zakazywać na drogach publicznych pojazdów takich jak Wolf Warrior 11, który rozpędza się właśnie do osiemdziesiątki i waży 44 kilogramy. Może prościej byłoby jednak zarejestrować je jako motorower niż dłużej udawać, że jest to urządzenie w typie hulajnóg z miejskich wypożyczalni.

deskorolka elektryczna v max
Wolf Warrior 11. Źródło: ridetwowheels.com

Podobnie sprawa ma się z Techlife X7 z dwoma silnikami o łącznej mocy 1000W. Natomiast takie niby wygodne wozidełko jak Frugal Basic VIP jest odpowiednio wolne, ale już za ciężkie. Masę pojazdu jest stosunkowo łatwo sprawdzić bez zasięgania opinii ekspertów, wystarczy homologować kilka wag, zupełnie jak policyjnych radarów.

Z innymi rodzajami pojazdów elektrycznych bywa różnie.

Inne pojazdy elektryczne – przepisy

Pojazdy elektryczne to nie tylko deskorolki i hulajnogi, od dawna już powstają całkiem oryginalne urządzenia transportu osobistego, które od kierującego wymagają akrobatycznych umiejętności i jego zdrowie uzależniają od sprawnego balansu ciałem. Nowa hulajdeska Audi, która zdaje się być połączeniem wad deskorolki i hulajnogi będzie pasować do nowych przepisów, podobnie jednokołowy Airwheel X3, czy nawet X8. Dozwolone będzie nawet takie cudo jak Airwheel E6, bo oprócz tego, że siedzenie wygląda jak podwójny palnik kuchenki gazowej, to masa i prędkość maksymalna są w porządku.

deskorolka elektryczna v max
Airwheel E6.

Idąc dalej tropem jednokołowców musimy trafić na dość znany Onewheel, który będzie legalny w wersji pint, ale osiągający 30 km/h model XR jest już za szybki. Z kolei popularny zdobywca polskich hal magazynowych, galerii handlowych, stoków i nadmorskich bulwarów – Segway i2 SE – jest zbyt ciężki. Chyba, że pod uwagę weźmiemy jego inne wersje – miniLite, miniPRO i S-Plus – te parametry trzymają w ryzach. Zaś Segway Ninebot Z10, zwany zupełnie jak zapętlenie w raty pożyczek bez dowodu i w minutę – żyrocklem –  odpada, choć masę ma dobrą, ale zbyt wysoką maksymalną prędkość. W przeciwieństwie do bardziej cywilnych wersji – S2 i E+, które udanie wpasowują się w nadchodzące przepisy, bo ważą mało i jeżdżą w miarę powoli.

deskorolka elektryczna v max
Ninebot Z10.

Papierowe przepisy

Dobrze, że sprawa elektrycznych hulajnóg i innych sprzętów będzie w końcu uregulowana. Szkoda, że zanosi się na regulację papierową. Wystarczy spojrzeć na rowery, które też co do zasady nie mogą poruszać się chodnikami, a wielu z użytkowników nigdy nie zjechała na jezdnię. Elektryczne rowery też nie mogą rozpędzać się bez udziału ludzkich nóg powyżej 25 km/h, a już w sklepie od razu możemy się dowiedzieć jak je odblokować, nie trzeba nawet przeszukiwać internetu. Z hulajnogami i innymi pojazdami może być podobnie, ale przynajmniej dobrze wiedzieć jakie przepisy się łamie wybierając własne UTO. Jak już na kogoś wpadniemy, będziemy przynajmniej wiedzieć, czy mamy przerąbane.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać