Wiadomości

Chiński odpowiednik Ubera zawiesza usługi po morderstwie pasażerki. Ale statystycznie jest bezpiecznie

Wiadomości 27.08.2018 152 interakcje
Adam Majcherek
Adam Majcherek 27.08.2018

Chiński odpowiednik Ubera zawiesza usługi po morderstwie pasażerki. Ale statystycznie jest bezpiecznie

Adam Majcherek
Adam Majcherek27.08.2018
152 interakcje Dołącz do dyskusji

To juz drugi przypadek w tym roku. Największa firma ride sharingowa w Państwie Środka zawiesza swoje usługi.

Didi Chuxing to najpopularniejsza w Chinach firma oferująca tanie przewozy na podobieństwo Ubera czy BlaBlaCar pod marką Hitch. Firma jest wyceniana na ponad 60 miliardów dolarów, na jej usługach jeździ ponad 21 milionów kierowców wożąc ponad 450 milionów użytkowników. Dziennie obsługuje ok. 25 milionów kursów. Didi jest tak silne w tamtym rejonie, że w 2016 r. wykupiło chiński oddział Ubera i zapowiada ekspansję na kolejne kraje. Jednak w związku z ostatnimi wydarzeniami firma ogłosiła zawieszenie usług.

Policja z miasta Laqing w prowincji Zhejiang poinformowała w sobotę o znalezieniu ciała 20-letniej kobiety. Wszystko wskazuje na to, że została zgwałcona i zamordowana w czasie gdy korzystała z usługi Hitch. Zatrzymany przez policję 27-letni kierowca wykonujący usługę przyznał się do stawianych mu zarzutów.

Jak to się stało

Według informacji podanych przez policję, 20-letnia pasażerka zamówiła przejazd w piątek ok. godziny 13. Godzinę później wysłała smsa do znajomych z prośbą o pomoc i od momentu kontakt z nią się urwał. Według mediów przyjaciele zamordowanej próbowali zgłosić problem operatorowi, ale na infolinii usłyszeli, że musza najpierw złożyć doniesienie na policji.  Według Financial Times nawet po tej czynności policja nie otrzymała od razu danych kierowcy, aresztowano go dopiero o 4 nad ranem następnego dnia. 

Według Reutersa 27-letni Zhong przeszedł pełną weryfikację w systemie Didi. Zarejestrował się przy wykorzystaniu prawdziwego dowodu osobistego, w dniu zdarzenia przeszedł też jak co dzień weryfikację twarzy, konieczną do uruchomienia usługi. Nie miał kryminalnej przeszłości, ale dzień wcześniej złożono na niego skargę – pasażerka zgłosiła, że po wykonaniu usługi przewozowej śledził ją przez jakiś czas. Operator nie uznał jednak tego za powód do zablokowania możliwości wykonywania usługi Zhongowi. 

To juz drugi podobny przypadek w ciągu ostatnich miesięcy. 

W maju inny kierowca Hitch zgwałcił i zamordował 21-letnią stewardessę. Precyzyjniej – zrobił to syn kierowcy Hitch, podszywając się pod ojca. System rozpoznawania twarzy nie zarejestrował próby oszustwa, co oznaczało, że albo obaj panowie byli do siebie bardzo podobni, albo ojciec świadomie udostępniał synowi samochód i swoje konto. 

Po tamtym zdarzeniu firma zawiesiła usługę na kilka tygodni i wprowadziła dodatkowe obostrzenia, mające zabezpieczyć pasażerów. Jednak okazały się one nieskuteczne – w tym przypadku kierowca spełniał wszystkie wymogi przewidziane przez Didi Chuxing.

Chiński przypadek nie jest odosobniony

W 2017 roku w Meksyku zamordowano 19-letnią studentkę korzystającą z usługi w Mexico City. Wciąż nie wiadomo co się stało z Tarasem Poznyakovem, który zaginął po tym, jak w kwietniu 2016 roku pojechał z Lwowa do Kijowa zabierając pasażerów w ramach usługi BlaBlaCar. W czerwcu w Stanach Zjednoczonych kierowca Ubera śmiertelnie postrzelił pasażera, tym razem podobno w obronie własnej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w listopadzie ubiegłego roku Uber został ukarany grzywną w wysokości 8,9 miliona dolarów za to, że pozwolił pracować dla siebie 57 kierowcom z kryminalną przeszłością. 

Czy ride sharing jest bezpieczny

Jakkolwiek nie umniejszamy wagi wymienionych wyżej wypadków, trudno na ich podstawie ocenić, że ride sharing, czy carpooling reprezentowane u nas głównie przez Ubera i BlaBlaCar są niebezpieczne. Większość usług wykonywanych jest bez zastrzeżeń. 

Zgodnie z wytycznymi Ubera kierowcy świadczący usługi w Polsce muszą w ramach weryfikacji m.in. złożyć zaświadczenie o niekaralności. W przypadku BlaBlaCara nie ma takiej konieczności, tu natomiast ważnym elementem jest system ocen i opinii wystawianych sobie wzajemnie przez użytkowników. Z drugiej strony, negatywnie oceniony użytkownik ma aż dwa tygodnie na to by odpowiedzieć co się stało i przedstawić swoją wersję wydarzeń. Obie firmy zapewniają, że na bieżąco monitorują informacje od klientów i w razie wątpliwości bezzwłocznie reagują ograniczając ryzyko.

W przypadku Hitcha zaniechanie operatora po skardze złożonej przez klientkę na dzień przed tragicznym wydarzeniem z pewnością utrudni firmie odzyskanie zaufania klientów. Z drugiej strony, w systemie obsługującym 21 milionów kierowców i 450 milionów klientów trudno blokować każdego negatywnie ocenionego przewoźnika.

Jak pokazuje ten ostatni przypadek – zagrożenia nie da się wykluczyć.

Kierowca przeszedł wszystkie etapy weryfikacji, nie miał kryminalnej historii. Trudno było przewidzieć, że może dopuścić się takiej zbrodni. 

Nie można też jednoznacznie stwierdzić, że bezpieczniej jest wsiąść do regularnej taksówki. Jednak kierowcy korporacji taksówkarskich muszą przejść głębszą weryfikację niż kierowcy firm typu Uber. Zgodnie z przepisami muszą przedstawić zaświadczenie o braku przeciwwskazań zdrowotnych i psychologicznych do takiej pracy i nie mogą być „skazani prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwa umyślne przeciwko życiu i zdrowiu, wolności seksualnej i obyczajności, bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku”.

Nie ma powodów, by określać ride sharing jako niebezpieczny. Przestępstwa zdarzają się wszędzie, nawet siedzenie w domu czasem bywa groźne, więc nie można dać się zwariować.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać