2 mln zł za 211 KM. To właśnie OPAC Contender XG, czyli terenowe coupe na bazie… Mercedesa klasy G
Samochody używane / Ciekawostki 19.11.2019Dzień dobry, cześć i czołem. W dzisiejszym odcinku
Historia Contendera XG rozpoczęła się w Szwajcarii. Tam bowiem powstała firma Status & Class (dobra, prestiżowa nazwa, podoba mi się), która zapragnęła zbudować pojazd nie tylko zdolny do jazdy w terenie, ale jednocześnie będący ekskluzywną zabawką dla najbogatszych ludzi. Pasowało to do profilu wcześniejszej działalności, ponieważ Status & Class zajmowało się sprzedażą szeroko pojętych dóbr luksusowych.
Za spełnienie pierwszej części tych wymagań miało odpowiadać podwozie Mercedesa klasy G w wersji z krótkim rozstawem osi. Całość opakowano potem mierzącym nieco ponad 4,35 m nadwoziem, które niektórzy porównują z Mercedesem SLK. Zapewniono, że każde auto będzie dostosowane do życzeń klienta, co doprecyzowano w prospekcie. Napisano tam, że XG można doposażyć we wszystko, co sobie klient zamarzy: od najnowocześniejszego systemu nawigacji satelitarnej po wszelkie najnowsze rozwiązania z zakresu multimediów i komunikacji mobilnej, a także chociażby w lodówkę.
Małoseryjną produkcją na zlecenie Status & Class zajęło się włoskie przedsiębiorstwo OPAC – firma istniejąca do dziś i zajmująca się zarówno projektami samochodowymi jak i np. budową jachtów.
Niestety, Contenderów sprzedało się zaledwie 5.
Jednym z powodów takiego stanu rzeczy była cena, która w 1996 r. wynosiła w przeliczeniu 270 tys. euro – 1,16 mln zł, i to zapewne bez dodatków. Poza tym, nie ukrywajmy, XG nie był samochodem szczególnie ładnym. Według opinii dziennikarzy
Contender XG był oczywiście praktycznie tak samo sprawny w terenie jak Mercedes G, a to dzięki zachowaniu wszystkich 3 blokad dyferencjałów, ale powiedzmy sobie wprost – auta za tyle pieniędzy nie bierze się regularnie w teren. A już zwłaszcza nie wtedy, gdy nadwozie jest pokryte lakierem typu
Dziś takiego Contendera – ba, prawdopodobnie ten sam egzemplarz, co opisywany 4 lata temu przez
Co prawda numer identyfikacyjny pojazdu podany na portalu Mobile.de w niczym nie przypomina numerów auta opisywanego przez kolegów z Niemiec, ale zrzucam to na kwestię niedbałości przy wystawianiu ogłoszenia. Pojazd ze zdjęć wygląda bowiem identycznie, co biorąc pod uwagę wielkość (albo raczej małość) produkcji każe sądzić, że to to samo auto – tym bardziej, że zgadza się też stan licznika (11 tys. km). Nikomu najwyraźniej nie chciało się też wymienić opon, które już wtedy były w średnim stanie z powodu odkształceń spowodowanych zbyt długim postojem.
Najśmieszniejszy w tym jest fakt, że ten samochód był też na sprzedaż w 2015 r. Kosztował wtedy… 150 tys. euro. No nie wiedziałem, że tak się o to ludzie zabijają, że trzeba było podnieść cenę aż 3-krotnie.
WTEM
Szukając informacji do tekstu, znalazłem coś jeszcze lepszego. Jeśli bowiem nie podoba wam się niebieski kolor powyższego egzemplarza, to można też w sieci znaleźć… inną sztukę, i to we wspomnianym
Trudno powiedzieć, czy ogłoszenie z zielonkawym Contenderem jest jeszcze aktualne, ponieważ na stronie internetowej dealera Auto Zitzmann pojazd nie jest widoczny. Jest natomiast dostępny na witrynie luxuryandexpensive.com, która została założona… przez Auto Zitzmann. Opcje są dwie: albo ta druga strona od dawna nie była aktualizowana, albo faktycznie w Norymberdze stoi sobie 40 proc. wszystkich Contenderów XG na świecie.
W tym momencie zwrócę uwagę na jeszcze jedną kwestię: dealer informuje w opisie auta, że boczne lusterka są takie same, jak w
Wracając do włosko-szwajcarsko-niemieckiego pojazdu, śmiesznie dziś wygląda też lista wyposażenia tych dziwnych aut. W zasadzie nie ma tu nic, czego dziś nie można by było mieć w Skodzie Octavii (pomijam wyposażenie stricte terenowe i odłączalny system ABS). Niebieski egzemplarz ma przynajmniej czujniki parkowania z tyłu – zielony, wbrew opisowi, nie dysponuje nawet tym. Weź tym zaparkuj… Zarysujesz taki lakier i nikt tego nie naprawi.
Kiedyś to auto mi się nawet podobało. Dziś nie bardzo wiem dlaczego.
Pewnie dlatego, że jest po prostu dziwne, a ja zawsze lubiłem takie konstrukcje. W przypadku Contendera XG stężenie absurdu jest jednak na tyle duże, że swoją przygodę z nim wolałbym zakończyć na przejażdżce niż na faktycznym posiadaniu. Swoje dokłada obrzydliwe wykończenie wnętrza – i nie chodzi mi tu nawet o kolorystykę, a o paskudnie obszytą skórą deskę rozdzielczą. Chociaż nie powiem, kuszą mnie detale – takie jak przycisk obok dźwigni wyboru trybu napędu identyczny z przyciskami sterowania szybami w Oplu Astrze F i Daewoo Espero…
Ale jeśli denerwuje was określanie mianem