Klasyki / Relacje

Concorso d’eleganza Villa d’Este 2018: sport, BMW i informacje praktyczne [cz. 2/2]

Klasyki / Relacje 30.05.2018 125 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 30.05.2018

Concorso d’eleganza Villa d’Este 2018: sport, BMW i informacje praktyczne [cz. 2/2]

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski30.05.2018
125 interakcji Dołącz do dyskusji

W pierwszej części relacji z Villa d’Este 2018 przyjrzeliśmy się samochodom startującym w klasach A-D. Teraz czas na prezentację pozostałych uczestników i garść informacji praktycznych.

Poranek jest zapewne najgorszym momentem na oglądanie samochodów pokazywanych na tym konkursie elegancji, ponieważ tłum, który je oblepia, gęstnieje z minuty na minutę. W niektórych przypadkach musiałem po prostu odpuścić i poczekać, aż ludzie rozejdą się i przeniosą pod trybunę główną, gdzie samochody będą podjeżdżać w celu prezentacji. Niestety, to sprawiło że pewnych aut nie dawało się już sfotografować, bo odjechały jako pierwsze. Tymczasem jednak przyjrzyjmy się klasom od E do I, nie mniej ciekawym niż te opisywane w poprzednim odcinku.

Klasa E (nie chodzi o Mercedesa): złote lata samochodów sportowych i wyścigowych

Jaguar, Ferrari i Porsche: te marki zdominowały klasę E. Poniżej – wyścigowy Aston Martin DB3S z 1955 r. Pod maską – trzylitrowa, rzędowa „szóstka”. Tradycyjnie dla samochodów tego typu miejsce pasażera zostało zasłonięte, bo w wyścigach startował tylko kierowca.

Villa d'Este 2018

Ferrari 335 z dwunastocylindrowym silnikiem o 6 gaźnikach należy do kolekcjonera z Austrii. „Trąby” od czterolitrowej V-dwunastki wystają ponad pokrywę silnika i są pokryte pleksiglasową osłoną.

Villa d'Este 2018

Gwiazdą tej kategorii okazało się Ferrari 250 GTO SWB należące do kolekcjonerów ze Stanów Zjednoczonych. Rok 1962, 12 cylindrów, pojemność 3 litry. Ten samochód należał do milionera Christophera Coxa, który kupił go w 2005 r., a następnie rozbił na jakimś torze wyścigowym. Auto zostało odbudowane i nadal należy do Coxa, który od tej pory jeździ trochę ostrożniej. Szacowana wartość tego pojazdu to 30 milionów dolarów – jedno co można o niej powiedzieć, to że jest napompowana do absurdu.

Villa d'Este 2018

Jednak mnie najbardziej spodobał się zupełnie inny samochód, o wiele tańszy i mniej legendarny: Porsche Carrera GTS typ 904. Ma wspaniałe proporcje, które sprawiają że on szybciej stoi niż większość samochodów jedzie. Dwulitrowy bokser o 6 cylindrach umieszczony za kabiną kierowcy rozwija tu moc 200 KM, czyli ma 100 KM z litra. Przypomnę że mowa o samochodzie z początku lat 60. ubiegłego wieku. A podobno Honda Civic Type-R to był taki wyczyn…

Villa d'Este 2018

Klasa F: samochody nieodrestaurowane

Wszystkie łączy to, że nigdy nikt nie przeprowadził ich renowacji. Są w takim stanie, w jakim się zachowały. To oczywiście mój ulubiony stan, czyli naturalna patyna. W tej klasie można było podziwiać spękany lakier, zbutwiałe drewno, zaprawki lakierem do paznokci na Fiacie 8V z 1953 r. oraz niezwykły samochód SCAT z Sycylii zbudowany w 1913 r. – przez 60 lat stał w garażu, to prawdopodobnie rekord długości składowania jednego pojazdu. Następnie odpalił i wyjechał. Tak trzeba żyć.

Villa d'Este 2018
Wybaczcie, że nie mam zdjęcia z zewnątrz. Poniżej link do jego wizytówki na oficjalnej stronie konkursu.

SCAT 25/35 HP

Villa d'Este 2018
Wskaźnik temperatury wody.

A to już Fiat 600 Spiaggia zbudowany dla Giovanniego Agnelliego do jeżdżenia po jego rezydencji. Pojazd zaprojektował Mario Boano. Agnelli używało go przez jakiś czas, potem podarował go swojemu kierowcy, a tamten przekazał go dalej, koledze Agnelliego. Ten schował go do garażu, gdzie stał w latach 1973-2015. No to chwilę sobie postał. Ale przynajmniej auto jest niemal zupełnie nietknięte zębem czasu, a mówimy o pojeździe 60-letnim i to dość delikatnej konstrukcji.

Villa d'Este 2018

La Cinquecento Spiaggina ma silnik od zwykłej pięćsetki. Czyli w razie czego można się ratować częściami z Malucha.

Villa d'Este 2018

A to już oryginalnie zachowany Fiat 8V z 1954 r. z nadwoziem zbudowanym w dziale karoseryjnym Fiata, na zasadzie „żaden Vignale ani inny Farina nie będą nam mówić, jak mamy stylizować nasze auta”.

Villa d'Este 2018

Klasa G (nadal nie chodzi o Mercedesa): gwiazdy srebrnego ekranu.

Cadillac Rity Hayworth, Ferrari Petera Sellersa czy Aston Martin Jamesa Bonda – w tej kategorii mogły startować tylko samochody, które w jakiś sposób związane były z gwiazdami filmu lub bohaterami filmowymi. Cadillac robił takie wrażenie, że ludzie nawet nie podchodzili do niego z bliska.

Villa d'Este 2018

Za te niesamowite linie odpowiada Carrozzeria Ghia. Cadillac został zbudowany w 1947 r. jako prezent dla Rity, która rozwodziła się wtedy z Alim Khanem, arabskim milionerem – zaoferował on jej samochód i milion dolarów, jeśli odstąpi od pozwu rozwodowego i przyrzeknie wychować ich dziecko w wierze muzułmańskiej. Rita odmówiła, ale zatrzymała sobie samochód. Potem sprzedała go jakiemuś Niemcowi, a ostatecznie trafił do amerykańskiego Petersen Museum, gdzie został odrestaurowany do perfekcji.

Villa d'Este 2018

Niesamowite wręcz tłumy przyciągała Lancia Stratos Zero – koncept o wysokości 84 cm napędzany silnikiem V4 z Fulvii, którzy o rok poprzedził oryginalnego Stratosa. Jej występ w filmie był trochę naciągany, bo raz pokazano ją w teledysku u Michaela Jacksona, ale to w niczym nie przeszkadza, bo i tak warto było na nią popatrzeć. Trudno o lepszy wyraz mody na klinowate samochody niż Stratos Zero. Natomiast jeździć się tym za bardzo nie da – nawet właściciel, który podjeżdżał na stanowisko oceny sędziowskiej przemieszczał się z otwartą klapą wejściową, żeby się nie usmażyć.

Klasa H: samochody wyścigowe

Moim zdaniem najmniej interesująca, ale kolega, który był ze mną, nie mógł się napatrzeć na te bolidy. Ileż one wymagały przygotowań, żeby w ogóle dawało się je uruchomić i przejechać choćby kawałek! Odpalanie odbywało się zewnętrznym, pneumatycznym rozrusznikiem, a potem trzeba było takiego 12-cylindrowego potwora popchnąć, żeby ruszył, bo przełożenia są takie, że na jedynce da radę ruszyć tylko na superprzyczepnym podłożu.

Oczywiście nie wszystkie bolidy tak wyglądały, na przykład to Maserati 250F z 1954 r. przemieszczało się samodzielnie.

Villa d'Este 2018

Do stołu sędziowskiego dojechało też to sympatyczne Porsche 718/2 z silnikiem 1.5. Obok stała tabliczka, która mówiła, że to są samochody z czasów, gdy seks był bezpieczny, a motoryzacja nie.

Villa d'Este 2018

Ten sześciokołowy Tyrrell nie nadawał się już zupełnie do jeżdżenia po szutrowych drogach wokół Villa Erba. Zwracam uwagę, że na bolidzie Alfa Romeo po prawej zachowano oryginalne reklamy papierosów, choć nie wolno ich już eksponować – właściciel najwyraźniej się nie przejmuje.

Villa d'Este 2018

W ostatniej klasie rywalizowały prototypy i koncepty, ale były tylko trzy: Mazda, Ferrari i GFG Sibylla. Dlaczego Sibylla a nie Sybilla to nie wiem, ale tak napisali. Tymczasem oto Ferrari SP38, pojedynczy egzemplarz zbudowany na zamówienie na bazie modelu 488. Mógłby być modelem produkcyjnym, ale nie jest jakoś szczególnie ciekawy.

Villa d'Este 2018

I Mazda Vision Coupe, nawet ładna. Mam nadzieję, że tak będzie wyglądać następna „szóstka”.

Villa d'Este 2018

Sponsorem tytularnym tegorocznego konkursu było BMW, które przywiozło cały rząd i8 Roadsterów – kompletnie niepasujący do reszty pojazdów zgromadzonych nad brzegiem Como. Sytuację ratowały jednak zabytkowe BMW, w tym cztery sztuki 3.0 CSL (właściwie trzy, bo jedno miało pojemność 2,8 l), roadstery 503 i 507 oraz jedno 340 w postaci dwudrzwiowego sedana. Ale gdy wchodziło się na teren ekspozycji, pierwszym co rzucało się w oczy, były dwie idealne sztuki M1. Ten włosko-niemiecki supersamochód nie przestaje zachwycać i każe zadać sobie pytanie, gdzie jest jego następca? (nie, i8 się nie liczy).

Villa d'Este 2018

Villa d'Este 2018

A to już 340-tka. Samochód z najtrudniejszych i najsłabszych czasów BMW. Na tle konkurencji wyróżniał się tym, że w ogóle był, bo i konkurencji było niewiele. Ładnie zabudowane kierunkowskazy. To sarkazm – są paskudne.

Villa d'Este 2018

I to tyle jeśli chodzi o samochody.

Jeszcze parę słów komentarza: główne wrażenie jest takie, że w Polsce coś takiego by nie przeszło. Samochody konkursowe byłyby daleko odgrodzone od przypadkowych widzów. Dorzucono by masę atrakcji w rodzaju baloników, kiełbasek i stoisk z badziewiem (tu też były, całe trzy). Zaraz okazałoby się, że właściwie to wypadałoby postawić stoiska nie jednemu, a kilku sponsorom i reklamowano by odżywki na siłownię albo płyny do konserwacji karoserii. Pewnie z głośników waliłaby głośna muzyka i całą atmosferę elegancji trafiłby szlag. Tego się właśnie boję, a zarazem rozumiem polskich organizatorów, którzy odgradzają samochody od uczestników. Ok. 10 lat temu wystawiałem swój samochód na ekspozycji i po zgonieniu pijanych, młodych mężczyzn, którzy obsiedli maskę mojego wozu wgniatając ją, zostałem niemal pobity. Wielu moich znajomych miało pouszkadzane samochody, bo ludzie do nich wsiadali i ciągnęli za różne linki lub wciskali bez sensu przyciski. Nie wspomnę o motocyklach, na których gawiedź po prostu siada bez pytania, bo przecież jak stoi, to można usiąść. W Villa d’Este jest jakby więcej cywilizacji.

I na koniec informacje praktyczne:

Z Polski nad Como można jechać na kilka sposobów i każdy ma swoje wady i zalety. Można dolecieć samolotem do Bergamo (polecamy Ryanair), tylko że ceny są bardzo zróżnicowane. W Bergamo da się wypożyczyć auto i dojechać nad Como. My jednak wybraliśmy podróż samochodem, ruszając z Gliwic. Stamtąd są trzy drogi:

  • autostradą A4 do granicy Polski i stamtąd przez całe Niemcy (Drezno, Bayreuth, Norymberga, Ulm), potem bardzo mały kawałek przez Austrię i następnie przez całą Szwajcarię. Ta droga ma tę zaletę że w Niemczech można jechać bardzo szybko, ale też na niemieckich autostradach jest ogromny ruch.
  • przez Ostravę i Brno, potem przez Austrię aż do Salzburga, kawałek przez Niemcy, znów kawałek przez Austrię (przejście graniczne w Bregencji) i do Szwajcarii. Ta droga ma tę zaletę, że jest mały ruch i można jechać całymi godzinami 130 km/h na tempomacie, nie zużywając zbyt dużo paliwa, ale trzeba kupić aż 3 winietki drogowe: czeską, austriacką i szwajcarską
  • przez Ostravę, Brno, Graz, Klagenfurt, Udine, Wenecję i Weronę. Ta droga ma tę zaletę, że omija się Szwajcarię, gdzie trzeba jechać naprawdę wolno (zwykle 80 lub 100 km/h), ale włoskie autostrady są bardzo drogie.

Na miejscu nocleg kosztuje ok. 70-80 euro od osoby.

Polecamy poszukać czegoś na północ od miejscowości Cernobbio, gdzie odbywa się konkurs. Widoki są wspaniałe. Uwaga na korki na dojeździe do Cernobbio. Lepiej pojechać przed otwarciem bram. Parking na miejscu – 10 euro. Bilet najlepiej kupić wcześniej w przedsprzedaży internetowej za ok. 17 euro. Zasadniczo na miejscu jest bardzo drogo, więc weźmy sobie przynajmniej butelkę wody, żeby popijać na miejscu.

A jutro – relacja z podróży i o tym, jak sprawował się wypożyczony na tę okazję samochód.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać