Wiadomości / Felietony

Policja nie wie, jak traktować „ujęte” samochody z cofniętym licznikiem

Wiadomości / Felietony 11.01.2020 372 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 11.01.2020

Policja nie wie, jak traktować „ujęte” samochody z cofniętym licznikiem

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski11.01.2020
372 interakcje Dołącz do dyskusji

Policjanci mają problem. Łapią kierowcę, który jedzie samochodem z cofniętym licznikiem. I co dalej?

Nowe prawo już obowiązuje. Za cofanie licznika można nawet pójść do więzienia. Policja zatrzymuje pojazd i zauważa, że stan licznika w bazie CEPiK jest wyższy niż ten widoczny w pojeździe. Co dalej? Zapytałem kolegę, który się na tym zna. Aż westchnął. Podobno ta sytuacja wzbudza pewien popłoch, ponieważ nie bardzo wiadomo, jak należy postąpić.

Skoro popełniono przestępstwo, należy wszcząć śledztwo

Pojazd teoretycznie należałoby zabezpieczyć jako materiał dowodowy, czyli powinien zostać odprowadzony na parking policyjny z powodu niezgodności w dokumentach i tam czekać, aż przyjedzie biegły i dokona sprawdzenia, kiedy cofnięto licznik (powodzenia w przypadku pojazdów z licznikiem bębenkowym). Sprawdzenie pozwoli ustalić, czy aktualny właściciel pojazdu jest sprawcą, czy poszkodowanym w wyniku tego przestępstwa. Potem należy ustalić podejrzanego (np. poprzedniego właściciela, handlarza itp.), postawić mu zarzuty, odbędzie się rozprawa sądowa i cofacz liczników zostanie skazany. No i super.

A co z samochodem?

Sprawa się zakończy, więc pojazd powinien wrócić do właściciela. Problem w tym, że ma cofnięty licznik. Niestety, z tego co wiem, ponoć nie ma procedury urzędowej korekty do właściwego stanu. To o tyle dziwne, że są procedury na korekcję wszystkiego, nawet numeru nadwozia – stary VIN skreśla się x-ami, nabija się nowy w okręgowej stacji kontroli pojazdów, potem wydaje się nowy dowód rejestracyjny i gotowe. W tej sytuacji należałoby też przeprowadzić urzędową korektę licznika. W okręgowej stacji kontroli pojazdów diagnosta podpiąłby stosowny przewód i korzystając z tego samego oprogramowania co cofacze, popchnąłby szafę z powrotem do przodu (powodzenia z licznikami bębenkowymi). Wtedy wszystko wróciłoby do normy i nawet nie trzeba byłoby tego faktu odnotowywać w dokumentach. Ale taki obrót spraw wydaje mi się mało prawdopodobny.

Bardziej prawdopodobne jest, że auto wróci do właściciela „z adnotacją”

Można dodać informację do historiapojazdu.gov.pl i w dowodzie rejestracyjnym. Oprócz typowych dla moich pojazdów wpisów „hak, składak”, w dowodzie widniałby też wpis „licznik cofnięty o 63 000 km”, co oznaczałoby, że potencjalny następny nabywca musi do stanu licznika w pojeździe dodać 63 tys. km z dowodu rejestracyjnego i wtedy dostanie prawdziwy przebieg. Problem w tym, że są to na razie dywagacje, ponieważ jeszcze nikogo nie złapano i nie skazano (a nawet jeśli, to nikt się tym na razie nie chwali). Szczególnie dużo kontrowersji u właścicieli pojazdów może wzbudzać możliwość sholowania pojazdu na parking depozytowy – nie dość, że są ofiarami oszustwa, to jeszcze zabiera im się zupełnie sprawny samochód, którego jedynym problemem jest nieprawidłowy stan licznika.

Na szczęście, jak wiemy, „policjant też człowiek”

I to od jego decyzji zależy, czy np. pozbawi pojazdu matkę z trójką dzieci zimową nocą 50 km od najbliższego miasta, czy może podejmie postępowanie i wirtualnie zabierze dowód rejestracyjny, ale nie zabierze pojazdu. Nie wiadomo. Nikt nic nie wie. Czeski film. Co tylko przypomina, że pisanie prawa na szybkości, na kolanie i pod publiczkę miewa nieprzewidziane konsekwencje.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać