Testy aut nowych

Citroen C3 Aircross to idealny samochód, by wsiąść do niego po całym dniu jazdy Porsche po torze

Testy aut nowych 20.09.2020 159 interakcji
Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk 20.09.2020

Citroen C3 Aircross to idealny samochód, by wsiąść do niego po całym dniu jazdy Porsche po torze

Mikołaj Adamczuk
Mikołaj Adamczuk20.09.2020
159 interakcji Dołącz do dyskusji

Po dziesięciu godzinach piszczenia oponami w Porsche, musiałem wsiąść do czerwonego Citroena i wrócić do domu. Nie miałem wielu powodów do narzekania. Citroen C3 Aircross nie nadaje się na tor, ale na powrót z toru – już tak. 

Czy tylko ja trochę pogubiłem się w gamie Citroena? Poczekajcie, przyczepię sobie sztuczny wąs. Gotowe. W takim razie mogę już zacząć od „kiedyś to było…”. No więc kiedyś wszystko było trochę łatwiejsze. Było małe C2, trochę większe C3, potem C4, C5, aż do vana o nazwie C8. Była też wieczna Xsara Picasso, której produkcję rozpoczęto wkrótce po wynalezieniu koła, a zaprzestano niedawno. To już dziesięć lat?

Teraz sprawa jest bardziej pogmatwana, bo pojawiły się modele z rodziny Aircross, jest też Cactus. No i zwykłe C4, które zaczęło skręcać w stronę crossoverów. Co ciekawe, C4 Cactus kosztuje mniej niż C3 Aircross, C4 też wyceniono bardzo podobnie. Skomplikowane!

C3 Aircross coś więcej niż tylko podniesione C3

O ile zwykłe C3 to typowy wóz segmentu B – czyli mierzy mniej niż 4 metry długości – o tyle C3 Aircross to już kawał wozu. Ma 4,154 m długości, a za każdym razem, gdy parkowałem go na swoim miejscu parkingowym, wychodziłem i nie mogłem się nadziwić, jaki jest duży. Albo robi takie wrażenie.

Miejsca z tyłu mu nie brakuje. Pasażerowie mogą narzekać na trochę zbyt mocno pochylone oparcie kanapy, ale przestrzeni na głowę i nogi jest aż nadto. Bagażnik też jest wielki. Ma 410 litrów. W końcu Aircross zastąpił model C3 Picasso, skierowany przede wszystkim do rodzin.

Skoro kwestię przestrzeni mamy z głowy…

…mogę płynnie (a przynajmniej tak mi się wydaje) przejść do jazdy. Muszę przyznać, że Citroen C3 Aircross nie miał u mnie łatwego zadania. Pamiętacie moją historię o całym dniu spędzonym na testowaniu najnowszych Porsche na torze Silesia Ring? Bawiłem się doskonale, ale jest też druga strona medalu. Pobudka o 5, śniadanie, godzinny dojazd na tor z hotelu, a potem dziesięć godzin jazdy, przerywanej nauką żonglowania i obiadem.

Uwierzcie: tor to doskonała zabawa, ale męczy zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Tymczasem całość kończy się w okolicach 17… i trzeba jeszcze dojechać do domu. Według mapy, to trochę ponad 300 kilometrów. Niestety, sporo z nich przejeżdża się po zwężeniach i remontach. Całość powinna zająć cztery godziny.

Zawiózł mnie tam Citroen C3 Aircross

Jasne – wolałbym, żeby zamiast C3 czekał na mnie Mercedes klasy S, najlepiej z szoferem. Ale trafił się Aircross – i wcale nie narzekałem.

Marka Citroen od kilku lat próbuje wracać do jednego ze swoich największych atutów z przeszłości: czyli do nastawienia na wygodę. Wozy tej marki nie próbują rywalizować czasami osiąganymi na Nurburgringu (ani na Silesia Ringu…), a w swoich materiałach, firma stawia raczej na podkreślanie komfortu, a nie osiągów.

To ma sens

Dziś tendencja jest odwrotna: prawie wszystkie auta są twarde, mają kubełkowe fotele i wyglądają tak agresywnie, jakby miały pożreć okoliczne parkomaty, słupki i znaki.

Tymczasem Citroen C3 Aircross wygląda całkiem… sympatycznie. Ma obłe kształty i zwraca na siebie uwagę innych. Jeździ też łagodnie. Ma bardzo miękkie zawieszenie, które rewelacyjnie tłumi nierówności (i to mimo braku „zawieszenia progresywnego” znanego z Cactusa). Jego fotel jest szeroki i niemal pozbawiony trzymania bocznego, ale za to siedzi się wygodnie, jak przed telewizorem.

Pod maską: 1.2 PureTech 110 KM

Żadna hybryda, żaden elektryk. Trzy cylindry, 110 KM, 204 Nm momentu obrotowego i równe dziesięć sekund do setki: oto parametry środkowej, benzynowej wersji C3 Aircrossa. Słabsza ma 83 KM i powinna być sprzedawana z dopiskiem „tylko dla cierpliwych”. Mocniejsza ma 130 KM i… to już chyba za dużo. Do miękkiego, trochę przechylającego się C3, 110 koni jest w sam raz.

Osiągi takiego wozu są znakomite, a mocy nie brakuje nawet na drodze ekspresowej. Wyprzedzanie ciężarówek też jest równie łatwe, co kupienie bagietki w sklepie na rogu. Silnik może i nie brzmi najpiękniej, ale da się do niego przywyknąć. Ma chropowaty głos, niczym francuski piosenkarz, który nadużywał papierosów Gauloises i koniaku.

Czas na wady

Po pierwsze, spalanie. W trasie wyniki między 6,5 a 7,5 litra na 100 km są akceptowalne. Ale 8-9 litrów w mieście to już trochę za dużo, jak na taką moc i wielkość auta.

Po drugie, precyzja działania ręcznej skrzyni biegów. Długi lewarek pracuje w taki sposób, że kilka razy zdarzyło mi się wrzucić szóstkę zamiast czwórki albo trójkę zamiast piątki. A tak w ogóle, to chyba lepiej byłoby w 2020 roku kupić samochód z automatem.

Co z precyzją układu kierowniczego? Nie jest to poziom BMW albo Alfy Romeo, ale Citroen ma być miękki, wygodny i trochę leniwy. Nie potrzeba mu ostrego, szybkiego skręcania, więc to akurat wybaczam.

Nie jestem fanem obsługi funkcji auta…

…ponieważ właściwie wszystko robi się z poziomu ekranu. Nie jest zbyt szybki, czasami się zawiesza, a poza tym ustawianie klimatyzacji w ten sposób rozprasza. Aha, dokupcie kamerę cofania. Do tyłu po skosie niewiele widać.

Na liście wad zapiszę jeszcze brak „pełnych” LED-ów. Żółte żarówki w tych czasach wyglądają żałośnie, nawet jeśli nad nimi świeci się diodowa listwa.

Co z kokpitem? Nie każdemu się spodoba, bo ma sporo twardego plastiku. Ale to nie jest wóz klasy premium. Ma być trochę zabawny, modny i w miarę praktyczny. Plus za półeczkę przed pasażerem i nietypowe akcenty stylistyczne.

Podróż C3 Aircrossem była przyjemna

Wyciszenie – jak na ten segment – jest bardzo dobre, a fotele – rewelacyjne. Android Auto działa bez żadnych problemów, a po wyjęciu uchwytów na napoje, powstaje idealna przestrzeń do położenia tam telefonu.

Czy zwiększony prześwit coś daje? Nie ma tu napędu na cztery koła (nawet w opcji) i nikt nie udaje, że to terenówka. Ale C3 Aircross ze względu na miękkie zawieszenie, zapewnia genialną wygodę również na polnych albo dziurawych drogach.

Crossoverowatość bardzo tu pasuje, bo skoro auto nie jest ani trochę sportowe, to niech będzie przynajmniej wygodne i dzielne na złych drogach. Trochę jak… Dacia Duster. A tak w ogóle, to auta typu crossover stanowią nową normalność. Adieu, hatchbacki. No, ale ja dziś nie o tym. W zeszycie mam napisane, że nadeszła pora na omówienie cen C3 Aircrossa.

Nie jest to bardzo drogi wóz

Przywykłem ostatnio nie tylko do twardo zawieszonych wozów, ale i do cen w rodzaju 120 tysięcy złotych za crossovera segmentu B. C3 Aircross jest tańszy.

Taki egzemplarz, jak testowany – czyli w środkowej wersji wyposażenia Shine, z tempomatem, nawigacją i automatyczną klimatyzacją, ale bez kamery cofania czy automatycznej skrzyni biegów – kosztuje ok. 80 tysięcy złotych. Jasne – jeśli znajdzie się ktoś, kto ostatnio miał kontakt z cenami nowych aut w katalogu „Samochody Świata 1998”, pewnie złapie się za głowę. Ale jak na dzisiejsze realia, 80 tysięcy za przyzwoicie wyposażonego, żwawego crossovera to uczciwa oferta. Konkurencję stanowią głównie auta… tej samej marki, czyli wspomniany Cactus albo C4. Co wybrać? Kwestia gustu!

Citroen C3 Aircross: podsumowanie testu

Gdy dojechałem z toru do domu, byłem zmęczony… ale C3 Aircross nie pogarszał mojej sytuacji. Wręcz przeciwnie. Stwierdziłem, że w tym segmencie to jeden z najlepszych wozów na taką podróż. Sportowych wrażeń miałem już dosyć. Potrzebowałem komfortu, bo osiągami i prowadzeniem i tak żaden wóz nie mógł tamtego dnia pobić Porsche. Udało się.

Podobnie jak w przypadku testu C5 Aircrossa, tak i tym razem doceniam ten pomysł na crossovera. Ma być wygodnie i stylowo. C3 Aircross ma swój klimat. Jest całkiem oryginalny i mocno francuski. Aż chce się włączyć… no, może nie Aznavoura, ale Modjo. Pamiętacie ich jeszcze? Ciekawe, czy moda na crossovery przeminie tak, jak na francuski pop-house.

zdjęcia: Tomasz Domański

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać