Klasyki / Felietony

Psucie rynku klasyków, część kolejna: Citroen BX po dachowaniu „dla konesera”

Klasyki / Felietony 06.06.2018 408 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.06.2018

Psucie rynku klasyków, część kolejna: Citroen BX po dachowaniu „dla konesera”

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.06.2018
408 interakcji Dołącz do dyskusji

Rynek klasyków i youngtimerów szoruje po dnie, ale nie cenowym, tylko moralnym. Od lat obserwuję przekraczanie kolejnych granic w wypisywaniu głupot i traktowaniu kupujących jak kretynów. Skutek to coraz mniejsza liczba transakcji przy coraz to bardziej napompowanych cenach. Oraz Citroen BX po dachowaniu jako „auto dla konesera”.

Każdemu się zdarza wydachować albo w inny sposób uszkodzić samochód. Gdy mowa o starym aucie, z dużym przebiegiem i w niezbyt poszukiwanej wersji, często naprawa jest nieopłacalna. Można zezłomować, albo rozłożyć na części, jeśli pojazd jest wyrejestrowany w innym kraju, a niezarejestrowany w Polsce. To znaczy – nie można, ale nie da się za bardzo tego wykryć.

Można też wystawić go jako „dla konesera”.

To prawda, że są koneserzy aut uszkodzonych. Nazywają się handlarze-laweciarze. Napisałem nawet o nich książkę. Z największą chęcią odkupią każde uszkodzone auto i nie będą przy tym w ogóle marudzić. Biorą dowód rejestracyjny, sprawdzają ile waży dany pojazd, masę własną mnożą przez 0,7 i wypłacają należność w gotówce. Sprawdziłem więc, że za uszkodzonego BX-a z silnikiem Diesla należałoby zapłacić ok. 700 zł. Myślę, że to znośna cena, jak za auto po dachowaniu, nie za bardzo nadające się do odbudowy.

Sprzedający najwyraźniej sądzi inaczej, bo za BX-a żąda 4 razy więcej. Ale dlaczego? Ponoć to wersja specjalna BRILLIANT. Ale na samochodzie napisane jest BIARRITZ. Takie miasto we Francji a przy okazji wersja wyposażenia BX-a. Czyżby przepisanie tak trudnego wyrazu przekraczało możliwości sprzedającego? To mi przypomina historię, jak moja znajoma poszła do sklepu po sok bez cukru i pani podała jej porzeczkowy, bo było na nim napisane „BLACK CURRANT”, a jak twierdziła sprzedawczyni, to właśnie znaczy po angielsku „bez cukru”. To jednak nie koniec przebojów, bo na zdjęciach widzimy, że właściwie wszystkie zewnętrzne panele nadwozia, z wyjątkiem może tyłu, są uszkodzone. Cały bok, przedni błotnik, przekoszony przód i zgnieciony dach. A dlaczego? Po prostu samochód pakowany był na lawetę przez osobę „niekompetytywną”. Mnie tam rodzice zawsze mówili, żebym nie używał słów, których nie rozumiem, bo może wystąpić dyliżans poznawczy. Tutaj natomiast czytamy o „specjalistycznych wlotach na tylnych błotnikach” i „wiecej inf udziele tel”. Dzięk ale ten inf mi zup wyst.

Citroen BX Biarritz

Niewiele jest branż, w których sprzedający mają tak obraźliwe podejście do klientów.

Wypisywanie bzdur w opisie jeszcze jakoś bym zdzierżył, każdy może przecież wystawić co chce i opisać to dowolnie. Problem pojawia się, gdy sprzedawca gardzi swoimi klientami. Ten stan rzeczy jest powszechny w handlu samochodami, ale szczególne nasilenie znajduje w samochodach klasycznych i tzw. youngtimerach. Sprzedający nienawidzą samochodów, które sprzedają, a ich kupujących uważają za kompletnych idiotów i za chodzące bankomaty. Czyli mniej więcej tak, jak traktuje się Europejczyków w krajach biednego Południa (często akurat zasłużenie).

Dlaczego o tym piszę od dłuższego czasu i nie mam zamiaru przestać?

Dlatego, że ta sytuacja działa na niekorzyść kupujących, którzy wchodząc na takie ogłoszenia, zniechęcają się co do zakupu starszego auta. Jeśli wszystko, nawet kompletne śmieci kosztuje grube tysiące złotych, to potencjalni nabywcy zaczynają uznawać, że po prostu ich nie stać, i to nie jest zabawa dla nich. Rynek zamiera i widzę to dość wyraźnie. Znacznie większą skuteczność niż ogłoszenia na Allegro czy Otomoto zaczynają mieć anonse z grup facebookowych, pod warunkiem że sprzedający poda cenę. Co ciekawe, tamte ceny wydają się rozsądniejsze. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo trudno w Polsce kupić samochód powyżej 25 lat, który nawet nie tyle ma być zadbany i „jak nowy”, tylko jego stan, opis i cena pozostają ze sobą w pewnej harmonii. A w następnym odcinku o tym, dlaczego nigdy nie wolno kupować samochodu, który ma zdjęcia zrobione na lawecie.

Link

 

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać